Tancerze burzy
Autor:
Kristoff Jay
Wydawca:
Uroboros
wysyłka: niedostępny
ISBN:
978-83-280-5138-6
EAN:
9788328051386
oprawa:
Miękka
format:
200x135x28mm
język:
polski
Seria:
WOJNA LOTOSOWA
liczba stron:
480
rok wydania:
2018
(3) Sprawdź recenzje
43% rabatu
22,66 zł
Cena detaliczna:
39,99 zł
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 22,58 zł
Opis produktu
Wzruszająca i tragiczna opowieść o przyjaźni, miłości, wierności i zdradzie.
Pierwsza część trylogii Wojna lotosowa wprowadza czytelników w świat wysp Shima, które, rządzone przez okrutnego szoguna, są na granicy przetrwania: toksyczny przemysł wyniszcza państwo, a władca dba wyłącznie o własne interesy. Tajemnicza, wszechmocna Gildia surowo karze każdego, kogo podejrzewa o Nieczystość. W tym świecie zaawansowana technologia przeplata się z japońską mitologią. W tych niespokojnych czasach szogun wydaje polecenie: wysyła Yukiko i jej ojca po gryfa – gatunek istniejący już tylko w legendach – co od początku jawi się jako zadanie niemożliwe do wykonania. Życie ojca i córki wisi na włosku, bo jak wszyscy doskonale wiedzą, szogunowi się nie odmawia. Jednak misja okazuje się dalece bardziej niebezpieczna niż niemożliwa.
Recenzje:✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Patrycja Kuchta
Wyobraźcie sobie krainę spowitą gęstym dymem o zapachu spalonych kwiatów. Krainę w której niebo ma kolor krwistej czerwieni, a słońce przebijające się przez purpurowe chmury świeci tak jasno, że może wypalić wam oczy. To właśnie Shima- wyspy zdominowane przez krwawy lotos. Ten piękny kwiat nie bez powodu nazywany jest „krwawym”. To koło napędowe całej gospodarki. Surowiec, który można przetworzyć na niemal wszystko, lecz najważniejsze jest paliwo zasilające wymyślne maszyny, które tworzą członkowie elitarnej Gildii Lotosu. Mieszkańcy Shimy są uzależnieni od oparów lotosowego dymu, ale również właśnie od paliwa, które dało początek dynamicznemu rozwojowi cesarstwa. Jednak nie ma nic za darmo. Lotos nie tylko zanieczyszcza powietrze i przenika do krwioobiegu wywołując okropne choroby, ale też wyjaławia glebę. Wkrótce w Shimie nie zostanie nawet jedno zdrowe, żyzne pole. Cesarstwo musi zacząć się rozrastać, a to oznacza jedno- wojnę.
Cała Shima dzieli się na cztery części- każda przypisana jednemu klanowi- Tygrysa, Feniksa, Smoka i Lisa, ale wszystkimi rządzi jeden cesarz. Yoritomo, to szalony i niebezpieczny władca. Tyran, uważający się za równego bogom. Fabuła „Tancerzy burzy” rozpoczyna się w momencie, kiedy Yoritomo żąda od nadwornego mistrza łowczego, by sprowadził do jego pałacu Arashitorę- Tygrysa Burzy, na grzbiecie którego, zgodnie z wizją, którą ujrzał we śnie, ma wyruszyć na wojnę, jako najwspanialszy z władców. Problem w tym, że Tygrysy Burzy wymarły setki lat temu i teraz żyją jedynie w opowieściach, które usłyszeć można z ust pieśniarzy na rynku Shimy. Mistrz łowczy Masau, jego córka Yukiko i ich przyjaciele Kasumi i Akihito wyruszają na niemożliwą do wykonania misję. Choć wiedzą, że nie uda im się schwytać legendarnego gryfa, zdają też sobie sprawę, że odmowa cesarzowi oznacza natychmiastową śmierć. Okazuje się jednak, że ich podróż nie jest wcale tak bezowocna jak się spodziewali, a spotkanie z Tygrysem Burzy i nieoczekiwana więź jaka połączy Arasitorę i Yukiko, stanie się początkiem wielkiej przygody i ogromnych zmian dla całego cesarstwa. Jay Kristoff niesamowicie solidnie przygotował się do napisania tej trylogii. Jestem pod ogromnym wrażeniem struktury świata, szczegółowych opisów najdrobniejszych elementów cesarstwa i całej innowacyjnej, orientalnej wizji, ale… zdecydowanie czegoś mi tu zabrakło- wprowadzenia. Autor rzuca nas na głęboką wodę. Nie tłumaczy dlaczego Shima wygląda tak, a nie inaczej, skąd wziął się Krwawy Lotos, Gildia i Klany. Nie wiemy też jak wygląda świat poza Shimą. Czy to raczej dystopijna wizja, steampunkowa wersja przeszłości, czy równoległa rzeczywistość? Nie wiadomo. Ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, w trakcie lektury wcale się to nie wyjaśnia. Ważne elementy przedstawionego świata, jego fundamenty, spowija mgła, a my zostajemy wrzuceni w wir akcji, w świecie, którego do końca nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Pierwsze 100 stron dłużyło mi się niemiłosiernie, a przeczytanie wieczorem jednego rozdziału działało jak zażycie silnej tabletki nasennej. Niby coś się działo, niby wokół piętrzyły się intrygi, ale wszystko było przytłumione mgiełką niezrozumienia, przez co nie robiło takiego wrażenia jak powinno. Jakby tego było mało, zewsząd niczym stado wściekłych os atakowały mnie japońskie słówka zbyt orientalne i podobne do siebie, by mimo częstego zerkania do słowniczka zapamiętać co oznaczają. Jednak w momencie kiedy już myślałam, że fenomen „Wojny Lotosowej”, ominie mnie szerokim łukiem, a lektura zanudzi mnie na śmierć, nagle coś zaskoczyło. Akcja ruszyła z kopyta, pojawiły się emocje, barwne opisy, a orientalny klimat zaczął dodawać historii uroku i przestał być męczący. Autorowi udało się wybrnąć z bałaganu jaki stworzył w mojej głowie. Poukładał wątki w logiczny i spójny ciąg, tchnął życie w Shimę i jej mieszkańców. Zadbał o przepiękne opisy, pełne akcji sceny, a nawet bogatą mitologię. Ostatecznie nie pozostałam obojętna na urok tej opowieści i pod wieloma względami mnie oczarowała. Nie mogę jednak nie wspomnieć jeszcze o kilu drażniących elementach. Biorąc pod uwagę jak drobiazgowo Jay Kritstoff opisuje otaczającą nas rzeczywistość, byłam naprawdę rozczarowana jak mało miejsca poświęcił charakterystyce postaci. Znamy ich wygląd i podstawowe cechy, ale jak dla mnie byli zbyt płascy i pozbawieni emocji, przez co nie potrafiłam w pełni się z nimi zżyć. Jedynie Tygrys Burzy i Yukiko dostali od autora więcej uwagi, ale to wciąż za mało by pociągnąć całość. Cios w samo serce autor zadał mi jednak partacząc kompletnie niewielki wątek romansowy, który mógłby byś pięknym dopełnieniem całości, a okazał się nic nieznaczącym, pozbawionym głębi epizodem. O CZYM? Zamykając okładkę „Tancerzy burzy” na myśl przychodziło mi tylko jedno słowo- wow. Autor ma niesamowitą wyobraźnię, przyjemny styl pisania i mnóstwo ciekawych pomysłów. Steampunkowo orientalny klimat, to coś z czym jeszcze w literaturze się nie spotkałam i bardzo spodobał mi się obraz jaki odmalował pod moimi powiekami Jay Kristoff. Choć w ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że książka bardzo mi się podobała i chętnie poznam dalsze losy bohaterów, nie mogę zapomnieć o okropnie męczącym początku i wielu drażniących elementach. Nie jest to powieść idealna, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor nadrobi wszystkie braki i da mi odpowiedzi na dręczące pytania. ✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: dziewczyna z książkami
Jay Kristoff ostatnimi czasy zaskarbił sobie moją sympatię względem swych dzieł. Dotychczas jednak miałam styczność jedynie z jedną jego serią, w której skład wchodzą Nibynoc, Bożogrobie oraz Darkdawn, z czego ta ostatnia premierę polską, jak i amerykańską ma dopiero przed sobą. Jestem bardzo zaintrygowana twórczością tego amerykańskiego autora, postanowiłam więc zapoznać się ze wszystkim co dotychczas wyszło spod jego pióra. Jak jednak prezentuje się pierwszy tom trylogii Wojny Lotosowej, dla osoby, która wie jakim geniuszem kontrukcji świata oraz narracji, pochwalić może się Jay Kristoff?
Pewnego razu, na jednej z wysp Shima, Yukiko oraz jej ojciec, dostają zlecenie od samego szoguna, który wymarzył sobie by zostać legendarnym Tancerzem Burzy. Problem tkwi jednak w tym, że gryf, którego mają schwytać jest gatunkiem wymarłym a wieści o jego domniemanym istnieniu, są cóż, przez wielu uważane za bajdurzenie... Mimo to, w opozycji mając jedynie śmierć z ręki brutalnego dyktatora, wyruszają w odległą podróż, która na dobre zmieni życie każdego z nich. Co jako pierwsze pragnęłabym zaznaczyć, to to, że seria opowiadająca o losach Mii Corvere zdecydowanie bardziej przypadła mi, na ten moment do gustu. Prostym wytłumaczeniem tego faktu, może być to, że zwyczajnie Tancerze burzy mieli swoją premierę wiele lat przed Nibynocą, co w sposób oczywisty wpłynęło na warsztat zaprezentowany w obu tych powieściach. Mimo to, inspirowana japońskim folklorem opowieść, mimo paru wad, również wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Przede wszystkim to konstrukcja świata oraz akcja zasługują na olbrzymią, jak to bywa u tego autora pochwałę. Mamy tutaj do czynienia ze światem niszczonym przez ludzką rękę. Światem, który obok mitycznych stworzeń oraz latających statków, zmaga się z problemami, które niebawem mogą dotyczyć także (a również częściowo ją dotyczą) naszej cywilizacji. W jednym momencie spotykamy na kartach powieści urządzenia, które funkcjonują w naszym, współczesnym świecie, by za kilka stron stanąć twarzą w twarz z mitycznym, pozornie tylko wymarłym stworem. To wymieszanie światów tworzy niesamowitą atmosferę, nawet mimo faktu, że fabularnie ta książka do wybitnie oryginalnych nie należy. Odnoszę wrażenie, że kilka dodatkowych rozdziałów, wiele by zmieniło, szczególnie w kontekście pewnych relacji, które w moim odczuciu zostały potraktowane po macoszemu. Które zbyt szybko zyskały ostateczną formę. Myślę, że pobawienie się tymi wątkami, dodanie kilku scen, umocniłoby poczucie realności przedstawianych wydarzeń. Czytając niektóre sceny odczuwało się swego rodzaju zgrzyty, pośpieszność kreślenia relacji oraz wydarzeń. Książka objętościowo jest naprawdę niewielka, co w ogólnym rozrachunku najbardziej działa na jej niekorzyść. Jestem w stanie jednak zrozumieć, że jako pierwsze dzieło z ręki pisarza, nie było stworzone przez tak sprawny w tworzeniu umysł, z jakim mamy do czynienia teraz. Książkę czyta się szybko oraz z zainteresowaniem. Bowiem w niej, mimo pewnej dozy schematyczności, można odnaleźć wiele fascynujących elementów. Przesiąkniętą kulturą Japonii historię, przestrogę przez skutkami braku ochrony i bezczeszczenia otaczającego nas środowiska, angażujących w swoje losy bohaterów oraz pędzącą akcję, która nie pozwala na dłużej oderwać się od lektury. Przede wszystkim, po dotarciu do ostatniej kartki, zapragnęłam zapoznać się z kolejnymi losami Yukiko i jej nadzwyczajnych przyjaciół. Wiem też do czego zdolny jest Jay Kristoff, dlatego wierzę, że kolejne tomy tej trylogii zwalą mnie z nóg. Że Tancerze burzy są jedynie obietnicą, wstępem do czegoś znacznie większego. Prawda jest taka, że kultura krajów Dalekiego Wschodu zwyczajnie nigdy mnie w jakimś ogromnym stopniu nie pociągała. Obawiałam się przez to, że Tancerze burzy zwyczajnie nie przypadną mi do gustu, ponieważ tematycznie nie znajdują się w rejonie moich zainteresowań. Mimo tego oraz paru wad, nie żałuję, że rozpoczęłam swoją przygodę z Yukiko. Mając do czynienia już z trzema książkami Jaya Kristoffa, mogę śmiało powiedzieć, że to jeden z lepszych autorów fantastyki, z jakim w swoim życiu miałam do czynienia. Jego dzieła cechują się niebywałym konstruktem, intrygującymi bohaterami oraz atmosferą, którą ciężko opisać znanymi słowami. Jej trzeba dać się po prostu pochłonąć. Podsumowując, mogę na ten moment powiedzieć, że historia Yukiko zaczęła się interesująco, że na pewno sięgnę po kolejne tomy oraz, że niewątpliwie, śledząc wzrostową tendencję talentu pisarskiego autora, będą one lepsze od samego rozpoczęcia tejże historii. Tancerze burzy to przede wszystkim wciągająca, młodzieżowa fantastyka, której konstrukt świata skrywa niezliczone możliwości. Nie mogę się doczekać, by poznać je w najbliższym czasie, podczas lektury drugiej i trzeciej części trylogii. Wam przede wszystkim polecam zapoznać się z Jayem Kristoffem, w którejkolwiek z jego serii. To wspaniały pisarz o niesamowitej wyobraźni, którego książki przewyższają dzieła topowych autorów z gatunku. Przeczytajcie i pokochajcie. ✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Upadły czy Anioł ( blog niebo - piekło - ziemia)
Bardzo często gdy zaczynam przygodę z nowymi bohaterami, nową książką mam obawy, czy owa literacka wędrówka będzie udana. Te obawy są stokroć większe, gdy sięgam po książkę, która nie całkiem pasuje do moich najczęstszych wyborów. "Tancerze burzy" to właśnie taka książka, której fabuła mnie zainteresowała, ale klimatycznie nie całkiem dopasowuje się do moich upodobań.
Był moment, że zwątpiłam w siebie, swoją siłę i chciałam się poddać. Wówczas pomyślałam - Co mnie podkusiło, aby wybrać ten tytuł?... ...Największym minusem tej powieści jest wstęp, początek, wprowadzenie do wydarzeń, ale gdy już to się mnie, to dopiero zaczyna się ciekawa przygoda. Jay Kristoff zaprasza czytelnika do świata, który narodził się w jego umyśle. Jednak ten świat, czy raczej kraj nie należy do tych, w których chcielibyśmy mieszkać. Jest okrutny, zanieczyszczony, skażony... Niestety Yukiko musi w nim żyć. Mało tego musi też wyruszyć w podróż i odnaleźć wraz z ojcem mitologiczne stworzenie, a dlaczego? Przywódca wysp Shima ma wizję czy może nawet zwidy szaleńca, w których widzi u swojego boku mitologiczne stworzenie, które ponoć już nie istnieje... Ojciec Yukiko jest łowczym wodza, więc chcąc nie chcąc musi wyruszyć na poszukiwana...i choć wszyscy wierzą, że wyprawa będzie klęską okazuje się, że "tygrys burzy' istnieje. Chwytają go, ale niesyte ich statek się rozbija. Yukiko ratuje z katastrofy stwora i Przenika do jego umysłu. Z czasem pomiędzy stworzeniem a dziewczyną rodzi się więź. Gdy nastolatka trafia do buntowników ukrytych w buszu dowiaduje się okrutnej prawdy o śmierci matki. Yukiko zapragnie zemsty...czy nastolatka będzie w stanie pomścić rodzicielkę i wiele innych niewinnie zamordowanych ofiar? Zacznę od końca...fabuła powieści mnie urzekła. Zakończenie trzymało mnie w niepewności i do końca nie wiedziałam, czy zemsta zostanie dokonana czy nie. Głównym powodem okazała się zdrada, która mogła zniweczyć plany i w sumie przyczyniła się do śmierci wielu znaczących bohaterów. Yukiko to kobieca bohaterka, która bardzo szybko zyskała moją sympatię. Waleczna, oddana, wątpiąca ale i szukająca miłości. Obwiniała swojego ojca o rzeczy, o których nie miała pojęcia, a gdy się dowidziała jej waleczność, chęć zemsty dodała jej odwagi. Drugim bohaterem, który wkradł się do mojego serducha jest mityczne stworzenie, które autor na kartkach papieru przywrócił do życia. Cudowne choć niebezpieczne stworzenie. Jednak więź Przenikania, którą ma kobieca bohaterka zmienia tego stwora. Treść głównie skupia się na walce, przetrwaniu, otwarciu oczu bohaterom... jest w niej także miejsce na przyjaźń i na miłość, na zaufanie i zdradę, na zwycięstwo i porażkę. W sumie trudno przewidzieć wydarzenia, choć przez cały czas można mieć nadzieję na optymistyczne rozwinięcie się wydarzeń - niestety nie zawszeono takie jest. Wspomniałam już o największym minusie powieści - jest to początek. Autor miał dobre intencje, starał się dobrze przedstawić sytuację jaka panuje w świecie przez niego wykreowanym, ale azjatyckie imiona, nazwy a także bogowie bardzo skutecznie zanudzają i sprawiają, ze mając mętlik w głowie odechciewa się czytania. Jednak warto pokonać początkową przeszkodę, gdyż później fabuła naprawdę zaczyna wciągać. Jay Kristoff pisze bardzo plastycznie, barwnie przedstawia swój wyimaginowany świat. Do życia wskrzesza azjatyckie (bodajże japońskie) mitologiczne stworzenia. Pisarz nie śpieszy się z wydarzeniami. Małymi krokami przemierza całą wędrówkę, tym samym tworząc klimat bardzo nieprzyjemnego świata, o który trzeba zawalczyć. Zachęca do kibicowania bohaterce... "Tancerze burzy" to bardzo ciekawa powieść wprowadzająca do trylogii. Pomijając trochę męczący początek reszta wypada bardzo dobrze, a im bardziej wczuwa się w historię tym mocniej ona przyciąga. Może nie bije ona na głowię "Igrzysk śmierci", ale prawie jej dorównuje. Jednak nie jest to powieść dla szybkich - nie każdemu do gustu może przypaść ten azjatycki klimat. x
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Wybierz wariant produktu
|