Opakowanie Wandalia - uszkodzone

Wandalia - uszkodzone

Wydawca: Grzegorz Skwarek
wysyłka: 24h
ISBN: 9788396802101
EAN: U8396802101
oprawa: miękka
liczba stron: 806
rok wydania: 2023
(0) Sprawdź recenzje
40% rabatu
59,90 zł
Cena detaliczna: 
99,90 zł
DODAJ
DO KOSZYKA
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 52,90
Prezentowane egzemplarze mogą posiadać pewne uszkodzenia, takie jak porysowane lub nieco uszkodzone okładki, zagięcia, zżółknięcia, zbite narożniki itp.
Przedmowa od wydawcy
 
Czasami historia może kryć w sobie tajemnice, które wymagają ponownego odkrycia. Dzieło Alberta Krantza,
 
„Wandalia”, stanowi jeden z takich przypadków.
 
Jako wydawca tej książki, chciałbym rzucić nowe światło na opowieści zawarte w dziele tego niemieckiego
 
kanonika, które sugerują, że Wandalowie byli w rzeczywistości związani ze Słowianami.
 
Moja motywacja do wydania tej książki wynikała z pragnienia odkrycia i zrozumienia naszego wspólnego
 
dziedzictwa historycznego, z którego często nie zdajemy sobie sprawy.
 
Książka ta jest kierowana do wszystkich tych, którzy interesują się historią, zwłaszcza historią Słowian.
 
Celem wydania „Wandalii” w języku polskim jest fakt, że nikt wcześniej tego nie zrobił co mnie bardzo
 
poruszyło.
 
Zaskakujące jest to, że biografia Krantza nie występuje nawet w polskiej edycji Wikipedii, chociaż można ją
 
zna- leźć w wersjach niemieckiej, angielskiej, francuskiej czy rosyjskiej. Może to świadczyć o całkowitym
 
braku wiedzy o jego twórczości w Polsce lub świadomym pomijaniu go jako autora.
 
Aby prawda o Wandalach nie po- została tylko echem przeszłości warto przeczytać tą unikatową książkę.
 
Ten niemiecki historyk, mimo pewnych niedoskonałości swojego dzieła,
 
wpisuje się w nurt odrodzenia nauk w okresie renesansu.
 
Rzuca nowe światło na naszą Polską historię.
 
Mam również nadzieję, że lektura „Wandalii” zainspiruje polskich historyków i badaczy do przeprowadzenia
 
dalszych, dogłębnych badań nad Wandalami, ich związkami z Słowianami oraz wkładem w rozwój naszego
 
regionu.
 
Wierzę, że to niezwykłe dzieło przyczyni się do odkrycia nowych, fascynujących aspektów naszej wspólnej
 
historii oraz pomoże w budowaniu dialogu naukowego i wymiany wiedzy między specjalistami z róż- nych
 
dziedzin.
 
Niech „Wandalia” stanie się źródłem inspiracji dla pokoleń badaczy, którzy dzięki niej będą kontynuować
 
niezwykłą opowieść o na- szych przodkach i ich osiągnięciach.
 
Życzę miłej lektury i niezliczonych odkryć, które „Wandalia” z pewnością Państwu przyniesie.
 
Prezentowane dzieło piętnastowiecznego autora, które dotyczy „ludu Wandalów”, zaskakuje pod wieloma
 
względami.
 
Po pierwsze uderza fakt, że Albert Krantz – „doktor prawa kanonicznego i świętej teologii”, dyplomata
 
hanzeatyckiego miasta-państwa Lubeki oraz czujący się wedle naszych określeń Niemcem – utożsamia się
 
jednocześnie z tym szczepem, który już w swoim wstępie określa jako „obecnie najbardziej rozpowszechniony
 
po całej Europie”.
 
Każe nam przez to – rzecz jasna – odróżniać Wandalów od wandali.
 
Tego drugiego pojęcia nie używa w ogóle na kartach swojej „kroniki Wandalów” – chociaż sprawiedliwie nie
 
szczędzi im za- rzutów co do bezwzględności i okrucieństwa, jakie były według niego nor- mą w relacjach
 
między plemionami; a jego opisy niemal na każdej karcie blisko 800 stronicowego dzieła są dla nas
 
wstrząsające.
 
Najwięcej dostaje się przy tym Sasom i czeskim Husytom, choć wyprawy misyjne, prowadzone często przez
 
Biskupów, kojarzą się dzisiaj z pacyfikacjami oraz eks- terminacją całych plemion.
 
Po drugie, A. Krantz z całą szczerością wyznaje, że jest w trudnej sytuacji, ponieważ źródła kronikarskie z
 
prawdziwego zdarzenia – jeśli chodzi o najdawniejsze dzieje ludu Wandalów – praktycznie nie istnieją; te zaś,
 
które są – niewiele dają, bo są albo mitami, albo zwykłymi zmyśleniami.
 
Usprawiedliwia się więc, że ma tak niewiele do powiedzenia na temat najstarszych Wandalów, którzy przecież
 
nie pozostawili po sobie żadnych dokumentów.
 
Za to – nadrabiając niejako tamte braki – rozwodzi się szeroko o dokonaniach różnicujących się z biegiem
 
wieków plemion wandalskich, które ze zmiennym szczęściem przebiegały i zajmowały pokaźne często połacie
 
obszaru rozciągającego się od Donu po Ren i od Bałtyku po Afrykę Północną, a w porywach dochodziły nawet
 
za Pireneje i pozostawiały wszędzie swoje ślady bardziej lub mniej trwałe.
 
Po trzecie, zaskakuje jego sympatia zmieszana z podziwem dla bohaterskich czynów wandalskich wodzów.
 
W szczególności zaś łechcą naszą miłość własną komplementy pod adresem Słowian, zwłaszcza Polaków, nad
 
których wdziękami się wręcz rozpływa.
 
Czechów bardzo, ale to bar- dzo nie lubi ze względu na megalomańskie wyprowadzanie swego po- chodzenia
 
od budowniczych wieży Babel, no i przede wszystkim – jako człowiek Kościoła – nie cierpi (to będzie
 
najczęstszy jego epitet) „wiarołomnych Husytów”.
 
Zdumiewa wręcz – zaznaczmy: dzisiaj – ta niekonsekwencja autora dążącego wszak do obiektywizmu, co się
 
przejawia choćby w jego krytyce niektórych popularnych kronikarzy, a jednocześnie istna napastliwość wobec
 
„wiarołomnych” heretyków czy „perfidnych” pogan (czyli nieochrzczonych lub po chrzcie odchodzących od
 
„wiary Chrystusowej”. Z drugiej strony podaje wielokrotnie powody tego „wiarołomstwa”, którymi były, jak
 
pisze, ciężary nie do udźwignięcia, nakładane przez ochrzczonych władców na poddanych, mianowicie na
 
utrzymanie hierarchii duchownej, pałaców i dworów, wreszcie kościołów i plebanów.
 
Wracając do milszych i zdecydowanie niemiłych dla nas akcentów tego dzieła: warto je polecić jako dokument
 
unaoczniający postawę ówczesnej elity intelektualnej, którą niewątpliwie reprezentuje A. Krantz, doktor obojga
 
praw i dyplomata lubecki, jak wspomniano.
 
Miły jest pean na cześć Bolesława Chrobrego, jak to szczodrze i wykwintnie podejmował Cesarza Ottona i
 
otrzymywał z jego rąk koronę królewską. Istnym zgrzytem natomiast jest kilkukrotne przytaczanie kłamliwych i
 
niedorzecznych oskarżeń, a zarazem usprawiedliwień „kar” nakładanych przez sądy kościelne, czego
 
następstwem bywało przekazywanie skazanych nieszczęśników „świeckiemu ramieniu Kościoła” do... spalenia
 
żywcem, kobiet i dzieci nie wyłączając.
 
Choć zdarza się autorowi niekiedy mieć wątpliwości co do rzetelności donosicieli.
 
Charakterystyczne i ciekawe jest również to, że autor ubolewa – i to wielokrotnie – nad degradacją
 
słowiańskości.
 
Że Słowianie – jeden z najdzielniejszych szczepów wandalskich, mający w czasach historycznych znakomitych
 
wodzów, książęta i królów – jak chociażby Bolesław Chrobry czy Bolesław Śmiały – nie są należycie
 
respektowani; a nawet sami się wtapiają w przemożny żywioł germański i zaledwie tu czy tam zachowują swoją
 
mowę i obyczaje.
 
Nawiasem mówiąc proces ten zapoczątkował na znaczną skalę Juliusz Cezar, eksterminując wiele plemion
 
galijskich, które nie chciały „sojuszu” z Rzymem i wiemy dziś o ich istnieniu tylko pośrednio.
 
Dzieło „jednoczenia” naszego kontynentu prowadził dalej Karol Wielki oraz Cesarze Świętego Imperium
 
Rzymskiego Narodu Niemieckiego, którzy wasalizowali m.in. słowiańskich władców.
 
A.Krantz temu wątkowi poświęca niemało uwagi. Rozpisuje się dość szczegółowo o „bałwochwalstwie”
 
Wolinian i Prusów, których „nawracali” biskupi oraz świeccy książęta ogniem i mieczem (Prusów głównie
 
Bracia Zakonu Niemieckiego Świętej Dziewicy Maryi), paląc ich święte chramy, niewoląc ludność i sprzedając
 
na targach niewolników.
 
Także z tego względu warto zaglądnąć do tej książki.
 
Krantz, wybitny duchowny niemiecki XV wieku, doktor teologii i prawa kanonicznego, z ogromnym
 
zaangażowaniem bronił sprawy poszerzania wpływów Kościoła katolickiego, które określał jako podbój w imię
 
wiary chrystusowej.
 
Ciekawie, nie szczędził przy tym pochwał dla słowiańskich sąsiadów Niemców, a zwłaszcza Polaków.
 
Reprezentujący hanzeatycką tradycję i dążący do jedności Kościoła chrześcijańskiego, Krantz opisał szeroko
 
tematykę swojej kroniki, obejmującej historię panujących rodów, polityczne stosunki, handel oraz kwestie
 
bezpieczeństwa dróg lądowych i morskich. Jego dzieło, liczące blisko 800 stron druku, zawiera opisy od czasów
 
pojawienia się Wandalów w Euro- pie aż do drugiej dekady XVI wieku.
 
Krantz zwraca uwagę na przemiany kulturowe, jakie spotkały Wandalów, wskazując na ich chrystianizację jako
 
przyczynę utraty prawdziwej tożsamości.
 
W swej kronice poświęca wiele miejsca również Słowianom Zachodnim, w tym Polakom i Łużyczan, którzy
 
należeli do rodziny wandalskiej.
 
Szanuje ich i docenia, choć nie darzy sympatią Czechów, którzy według niego pysznili się swoją starożytnością,
 
a przede wszystkim obar- cza winą za rozruchy husyckie i osłabienie Kościoła katolickiego.
 
Z ogromnym żalem i niechęcią ocenia też działania Krzyżaków, którzy stosowali brutalne metody w celu
 
nawracania „pogan” na chrześcijaństwo.
 
Jego zdaniem, takie postępowanie było sprzeczne z przykazaniem miłości bliźniego. Krantz zauważa, że nawet
 
książę Władysław Łokietek, który nie był zakonnikiem, korzystał z podobnych praktyk wobec Krzyżaków,
 
zastanawiając się nad tym, jak chrześcijanie potrafili tak postępować wobec własnych braci w wierze.
 
Warto dodać, że Krantz porusza także temat innych krucjat i misji ewangelizacyjnych, jakie prowadzili rycerze
 
krzyżowi z różnych części Europy.
 
Opowiada między innymi o tragicznej śmierci Władysława Warneńczyka.
 
Zapraszamy do lektury tych pasjonujących rozważań, które na nowo odsłaniają karty historii, w której splatają
 
się losy Wandalów, Słowian i innych narodów Europy.
 
Krantz z niezwykłym talentem przedstawia zarówno wielkie sukcesy, jak i bolesne porażki, jakie spotkały te
 
ludy na przestrzeni wieków.
 
Jego kronika, przekazująca niezwykle bogatą panoramę zdarzeń, pozwala czytelnikowi zanurzyć się w historię
 
pełną dramatycznych zwrotów akcji, fascynujących postaci oraz nieoczekiwanych związków między różnymi
 
kulturami i tradycjami.
 
Przez pryzmat wnikliwych analiz Krantza poznajemy również motywy i przyczyny konfliktów, jakie toczyły się
 
między różnymi stronami, zarówno w sferze religijnej, jak i politycznej.
 
Kronika Alberta Krantza to nie tylko bogate źródło wiedzy historycznej, ale także inspiracja do refleksji nad
 
uniwersalnymi wartościami, które łączą ludzi niezależnie od pochodzenia czy wyznania.
 
Czytając te wyjątkowe fragmenty, zastanawiamy się, jak wiele jeszcze tajemnic kryje przeszłość, która
 
nieustannie oddziałuje na teraźniejszość i kształtuje naszą tożsamość.
 
Przekonajcie się sami, jak wielowątkowy i pełen zaskakujących odkryć jest świat opisany przez Alberta
 
Krantza. Ta lektura z pewnością dostarczy nie tylko emocjonujących wrażeń, ale także wzbogaci Wasze
 
zrozumienie minionych dziejów oraz pozwoli zyskać nowe spojrzenie na wspólne korzenie europejskiej kultury.
 
W wyborze natomiast miana dla tej wielkiej grupy plemion, zasiedlającej ten ogromny jak na Europę obszar, o
 
którym wspomniano wyżej (tj. od Donu na Wschodzie po Ren na Zachodzie, a nawet po Burgundię, oraz od
 
Morza Bałtyckiego po Bałkany), Autor Wandalii – jak podaje w swoim Wstępie – kierował się autorytetami
 
takimi jak Tacyt i Pliniusz, którzy ja- koby zaczerpnęli nazwę „Wandalowie” (Vandali) od babilońskiego autora
 
Berossosa.
 
Z tego wynika niejaka rozbieżność pomiędzy rozumieniem powyższego określenia u Alberta Krantza (piszącego
 
na przełomie XV i XVI wieku), konsekwentnie obstającego przy nim na blisko 500 stronach swego dzieła Wan-
 
dalia, a ujęciem Wikipedii, podającej: „grupa plemion wschodniogermańskich, zamieszkująca przed wielką
 
wędrówką ludów Europę Środkową”.
 
Krantz, uważający się za niemieckiego obywatela rodziny germańskiej (najczęściej używa tu przymiotnika
 
Teutonicus czy zwrotu cives Germaniae, czyli mieszkaniec Germanii), nie zgadza się z Encyklopedią PWN,
 
która podaje, że Wandalowie „w I–IV w. zajmowali tereny nad górną Odrą i Dunajem; w V w. pod naporem
 
Gotów wyruszyli na zachód, wtargnęli na Płw. Iberyjski i osiedli w południowej Hiszpanii (zw. później
 
Andaluzją); w 429 pod wodzą Genzeryka podbili północną Afrykę i założyli państwo; stamtąd opanowali
 
Korsykę, Sardynię, Baleary i część Sycylii; 455 zdobyli i złupili Rzym (stąd określenie wandalizm), rozbili flotę rzymską; 533–534 państwo Wandalów zniszczył wódz bizant. Belizariusz”.
 
W kwestii zaś samych początków Wandalii, widzianych oczami Krantza, oddajemy głos samemu Autorowi,
 
który – wyśmiewając się dopiero co z Czechów, którzy sięgają ze swoimi korzeniami do pracujących przy wieży
 
Babel – również śmiało sobie poczyna.
 
A nawet śmielej, bo do potomków Noego.
 
Ale nie do tych przedpotopowych, których się nazywa – od imion starszych synów Noego – Chamitami,
 
Semitami i Japetytami, lecz do popotopowych jego potomków: „Po kataklizmie zaś zrodził wielu synów, wśród
 
których jest pierworodny Tuiskon, ojciec wszystkich Germanów Albert Krantz, w swojej pracy Wandalia,
 
pokazuje, że w przeszłości wiele plemion i narodów walczyło ze sobą o wpływy i ziemie, co doprowadziło do
 
formowania się państw i królestw.
 
W swojej kronice, Krantz przedstawia zarówno negatywne, jak i pozytywne aspekty życia tych społeczności.
 
Wśród tych aspektów znajduje się zróżnicowanie językowe, które według niego panuje na tych terenach, a także
 
zdolność reprodukcyjna owych ple- mion, które przetrwały.
 
Krantz opisuje również system wojen i rabunków, jaki był powszechny wśród tych społeczności.
 
Zgodnie z jego relacją, wojny toczyły się z udziałem bydła jako żywnościowego zaplecza, a jeńców traktowano
 
jak niewolników i sprzedawano ich na targach.
 
Autor wykazuje sympatię do Słowian, zwłaszcza Polaków, którzy nie tylko przyjęli chrześcijaństwo, ale
 
również aktywnie uczestniczyli w jego krzewieniu. Przeciwnie, określa Czechów jako „wiarołomnych”.
 
Krantz wspomina także o dobrych relacjach między cesarzem Ottonem a księciem Chrobrym, co pokazuje, że
 
pomimo wielu konfliktów w przeszłości, współpraca i przyjaźń między różnymi narodami była możliwa.
 
Podsumowując, Wandalia Alberta Krantza przedstawia bogatą mozaikę kulturową, historyczną i społeczną
 
ówczesnej Europy Środkowej,
 
składającą się z plemion germańskich, słowiańskich i innych grup etnicznych. Praca ta dostarcza cennych
 
informacji na temat życia, obyczajów, wojen i relacji międzynarodowych tamtejszych społeczności. Mimo że w
 
swojej kronice Krantz wykazuje pewne stronniczość, jego praca pozo- staje cennym źródłem wiedzy o tamtych
 
czasach.
 
Z serdecznymi pozdrowieniami,
 
Grzegorz Skwarek
 
WydawcaPrzedmowa od wydawcy
 
Czasami historia może kryć w sobie tajemnice, które wymagają ponownego odkrycia. Dzieło Alberta Krantza,
 
„Wandalia”, stanowi jeden z takich przypadków.
 
Jako wydawca tej książki, chciałbym rzucić nowe światło na opowieści zawarte w dziele tego niemieckiego
 
kanonika, które sugerują, że Wandalowie byli w rzeczywistości związani ze Słowianami.
 
Moja motywacja do wydania tej książki wynikała z pragnienia odkrycia i zrozumienia naszego wspólnego
 
dziedzictwa historycznego, z którego często nie zdajemy sobie sprawy.
 
Książka ta jest kierowana do wszystkich tych, którzy interesują się historią, zwłaszcza historią Słowian.
 
Celem wydania „Wandalii” w języku polskim jest fakt, że nikt wcześniej tego nie zrobił co mnie bardzo
 
poruszyło.
 
Zaskakujące jest to, że biografia Krantza nie występuje nawet w polskiej edycji Wikipedii, chociaż można ją
 
zna- leźć w wersjach niemieckiej, angielskiej, francuskiej czy rosyjskiej. Może to świadczyć o całkowitym
 
braku wiedzy o jego twórczości w Polsce lub świadomym pomijaniu go jako autora.
 
Aby prawda o Wandalach nie po- została tylko echem przeszłości warto przeczytać tą unikatową książkę.
 
Ten niemiecki historyk, mimo pewnych niedoskonałości swojego dzieła,
 
wpisuje się w nurt odrodzenia nauk w okresie renesansu.
 
Rzuca nowe światło na naszą Polską historię.
 
Mam również nadzieję, że lektura „Wandalii” zainspiruje polskich historyków i badaczy do przeprowadzenia
 
dalszych, dogłębnych badań nad Wandalami, ich związkami z Słowianami oraz wkładem w rozwój naszego
 
regionu.
 
Wierzę, że to niezwykłe dzieło przyczyni się do odkrycia nowych, fascynujących aspektów naszej wspólnej
 
historii oraz pomoże w budowaniu dialogu naukowego i wymiany wiedzy między specjalistami z róż- nych
 
dziedzin.
 
Niech „Wandalia” stanie się źródłem inspiracji dla pokoleń badaczy, którzy dzięki niej będą kontynuować
 
niezwykłą opowieść o na- szych przodkach i ich osiągnięciach.
 
Życzę miłej lektury i niezliczonych odkryć, które „Wandalia” z pewnością Państwu przyniesie.
 
Prezentowane dzieło piętnastowiecznego autora, które dotyczy „ludu Wandalów”, zaskakuje pod wieloma
 
względami.
 
Po pierwsze uderza fakt, że Albert Krantz – „doktor prawa kanonicznego i świętej teologii”, dyplomata
 
hanzeatyckiego miasta-państwa Lubeki oraz czujący się wedle naszych określeń Niemcem – utożsamia się
 
jednocześnie z tym szczepem, który już w swoim wstępie określa jako „obecnie najbardziej rozpowszechniony
 
po całej Europie”.
 
Każe nam przez to – rzecz jasna – odróżniać Wandalów od wandali.
 
Tego drugiego pojęcia nie używa w ogóle na kartach swojej „kroniki Wandalów” – chociaż sprawiedliwie nie
 
szczędzi im za- rzutów co do bezwzględności i okrucieństwa, jakie były według niego nor- mą w relacjach
 
między plemionami; a jego opisy niemal na każdej karcie blisko 800 stronicowego dzieła są dla nas
 
wstrząsające.
 
Najwięcej dostaje się przy tym Sasom i czeskim Husytom, choć wyprawy misyjne, prowadzone często przez
 
Biskupów, kojarzą się dzisiaj z pacyfikacjami oraz eks- terminacją całych plemion.
 
Po drugie, A. Krantz z całą szczerością wyznaje, że jest w trudnej sytuacji, ponieważ źródła kronikarskie z
 
prawdziwego zdarzenia – jeśli chodzi o najdawniejsze dzieje ludu Wandalów – praktycznie nie istnieją; te zaś,
 
które są – niewiele dają, bo są albo mitami, albo zwykłymi zmyśleniami.
 
Usprawiedliwia się więc, że ma tak niewiele do powiedzenia na temat najstarszych Wandalów, którzy przecież
 
nie pozostawili po sobie żadnych dokumentów.
 
Za to – nadrabiając niejako tamte braki – rozwodzi się szeroko o dokonaniach różnicujących się z biegiem
 
wieków plemion wandalskich, które ze zmiennym szczęściem przebiegały i zajmowały pokaźne często połacie
 
obszaru rozciągającego się od Donu po Ren i od Bałtyku po Afrykę Północną, a w porywach dochodziły nawet
 
za Pireneje i pozostawiały wszędzie swoje ślady bardziej lub mniej trwałe.
 
Po trzecie, zaskakuje jego sympatia zmieszana z podziwem dla bohaterskich czynów wandalskich wodzów.
 
W szczególności zaś łechcą naszą miłość własną komplementy pod adresem Słowian, zwłaszcza Polaków, nad
 
których wdziękami się wręcz rozpływa.
 
Czechów bardzo, ale to bar- dzo nie lubi ze względu na megalomańskie wyprowadzanie swego po- chodzenia
 
od budowniczych wieży Babel, no i przede wszystkim – jako człowiek Kościoła – nie cierpi (to będzie
 
najczęstszy jego epitet) „wiarołomnych Husytów”.
 
Zdumiewa wręcz – zaznaczmy: dzisiaj – ta niekonsekwencja autora dążącego wszak do obiektywizmu, co się
 
przejawia choćby w jego krytyce niektórych popularnych kronikarzy, a jednocześnie istna napastliwość wobec
 
„wiarołomnych” heretyków czy „perfidnych” pogan (czyli nieochrzczonych lub po chrzcie odchodzących od
 
„wiary Chrystusowej”. Z drugiej strony podaje wielokrotnie powody tego „wiarołomstwa”, którymi były, jak
 
pisze, ciężary nie do udźwignięcia, nakładane przez ochrzczonych władców na poddanych, mianowicie na
 
utrzymanie hierarchii duchownej, pałaców i dworów, wreszcie kościołów i plebanów.
 
Wracając do milszych i zdecydowanie niemiłych dla nas akcentów tego dzieła: warto je polecić jako dokument
 
unaoczniający postawę ówczesnej elity intelektualnej, którą niewątpliwie reprezentuje A. Krantz, doktor obojga
 
praw i dyplomata lubecki, jak wspomniano.
 
Miły jest pean na cześć Bolesława Chrobrego, jak to szczodrze i wykwintnie podejmował Cesarza Ottona i
 
otrzymywał z jego rąk koronę królewską. Istnym zgrzytem natomiast jest kilkukrotne przytaczanie kłamliwych i
 
niedorzecznych oskarżeń, a zarazem usprawiedliwień „kar” nakładanych przez sądy kościelne, czego
 
następstwem bywało przekazywanie skazanych nieszczęśników „świeckiemu ramieniu Kościoła” do... spalenia
 
żywcem, kobiet i dzieci nie wyłączając.
 
Choć zdarza się autorowi niekiedy mieć wątpliwości co do rzetelności donosicieli.
 
Charakterystyczne i ciekawe jest również to, że autor ubolewa – i to wielokrotnie – nad degradacją
 
słowiańskości.
 
Że Słowianie – jeden z najdzielniejszych szczepów wandalskich, mający w czasach historycznych znakomitych
 
wodzów, książęta i królów – jak chociażby Bolesław Chrobry czy Bolesław Śmiały – nie są należycie
 
respektowani; a nawet sami się wtapiają w przemożny żywioł germański i zaledwie tu czy tam zachowują swoją
 
mowę i obyczaje.
 
Nawiasem mówiąc proces ten zapoczątkował na znaczną skalę Juliusz Cezar, eksterminując wiele plemion
 
galijskich, które nie chciały „sojuszu” z Rzymem i wiemy dziś o ich istnieniu tylko pośrednio.
 
Dzieło „jednoczenia” naszego kontynentu prowadził dalej Karol Wielki oraz Cesarze Świętego Imperium
 
Rzymskiego Narodu Niemieckiego, którzy wasalizowali m.in. słowiańskich władców.
 
A.Krantz temu wątkowi poświęca niemało uwagi. Rozpisuje się dość szczegółowo o „bałwochwalstwie”
 
Wolinian i Prusów, których „nawracali” biskupi oraz świeccy książęta ogniem i mieczem (Prusów głównie
 
Bracia Zakonu Niemieckiego Świętej Dziewicy Maryi), paląc ich święte chramy, niewoląc ludność i sprzedając
 
na targach niewolników.
 
Także z tego względu warto zaglądnąć do tej książki.
 
Krantz, wybitny duchowny niemiecki XV wieku, doktor teologii i prawa kanonicznego, z ogromnym
 
zaangażowaniem bronił sprawy poszerzania wpływów Kościoła katolickiego, które określał jako podbój w imię
 
wiary chrystusowej.
 
Ciekawie, nie szczędził przy tym pochwał dla słowiańskich sąsiadów Niemców, a zwłaszcza Polaków.
 
Reprezentujący hanzeatycką tradycję i dążący do jedności Kościoła chrześcijańskiego, Krantz opisał szeroko
 
tematykę swojej kroniki, obejmującej historię panujących rodów, polityczne stosunki, handel oraz kwestie
 
bezpieczeństwa dróg lądowych i morskich. Jego dzieło, liczące blisko 800 stron druku, zawiera opisy od czasów
 
pojawienia się Wandalów w Euro- pie aż do drugiej dekady XVI wieku.
 
Krantz zwraca uwagę na przemiany kulturowe, jakie spotkały Wandalów, wskazując na ich chrystianizację jako
 
przyczynę utraty prawdziwej tożsamości.
 
W swej kronice poświęca wiele miejsca również Słowianom Zachodnim, w tym Polakom i Łużyczan, którzy
 
należeli do rodziny wandalskiej.
 
Szanuje ich i docenia, choć nie darzy sympatią Czechów, którzy według niego pysznili się swoją starożytnością,
 
a przede wszystkim obar- cza winą za rozruchy husyckie i osłabienie Kościoła katolickiego.
 
Z ogromnym żalem i niechęcią ocenia też działania Krzyżaków, którzy stosowali brutalne metody w celu
 
nawracania „pogan” na chrześcijaństwo.
 
Jego zdaniem, takie postępowanie było sprzeczne z przykazaniem miłości bliźniego. Krantz zauważa, że nawet
 
książę Władysław Łokietek, który nie był zakonnikiem, korzystał z podobnych praktyk wobec Krzyżaków,
 
zastanawiając się nad tym, jak chrześcijanie potrafili tak postępować wobec własnych braci w wierze.
 
Warto dodać, że Krantz porusza także temat innych krucjat i misji ewangelizacyjnych, jakie prowadzili rycerze
 
krzyżowi z różnych części Europy.
 
Opowiada między innymi o tragicznej śmierci Władysława Warneńczyka.
 
Zapraszamy do lektury tych pasjonujących rozważań, które na nowo odsłaniają karty historii, w której splatają
 
się losy Wandalów, Słowian i innych narodów Europy.
 
Krantz z niezwykłym talentem przedstawia zarówno wielkie sukcesy, jak i bolesne porażki, jakie spotkały te
 
ludy na przestrzeni wieków.
 
Jego kronika, przekazująca niezwykle bogatą panoramę zdarzeń, pozwala czytelnikowi zanurzyć się w historię
 
pełną dramatycznych zwrotów akcji, fascynujących postaci oraz nieoczekiwanych związków między różnymi
 
kulturami i tradycjami.
 
Przez pryzmat wnikliwych analiz Krantza poznajemy również motywy i przyczyny konfliktów, jakie toczyły się
 
między różnymi stronami, zarówno w sferze religijnej, jak i politycznej.
 
Kronika Alberta Krantza to nie tylko bogate źródło wiedzy historycznej, ale także inspiracja do refleksji nad
 
uniwersalnymi wartościami, które łączą ludzi niezależnie od pochodzenia czy wyznania.
 
Czytając te wyjątkowe fragmenty, zastanawiamy się, jak wiele jeszcze tajemnic kryje przeszłość, która
 
nieustannie oddziałuje na teraźniejszość i kształtuje naszą tożsamość.
 
Przekonajcie się sami, jak wielowątkowy i pełen zaskakujących odkryć jest świat opisany przez Alberta
 
Krantza. Ta lektura z pewnością dostarczy nie tylko emocjonujących wrażeń, ale także wzbogaci Wasze
 
zrozumienie minionych dziejów oraz pozwoli zyskać nowe spojrzenie na wspólne korzenie europejskiej kultury.
 
W wyborze natomiast miana dla tej wielkiej grupy plemion, zasiedlającej ten ogromny jak na Europę obszar, o
 
którym wspomniano wyżej (tj. od Donu na Wschodzie po Ren na Zachodzie, a nawet po Burgundię, oraz od
 
Morza Bałtyckiego po Bałkany), Autor Wandalii – jak podaje w swoim Wstępie – kierował się autorytetami
 
takimi jak Tacyt i Pliniusz, którzy ja- koby zaczerpnęli nazwę „Wandalowie” (Vandali) od babilońskiego autora
 
Berossosa.
 
Z tego wynika niejaka rozbieżność pomiędzy rozumieniem powyższego określenia u Alberta Krantza (piszącego
 
na przełomie XV i XVI wieku), konsekwentnie obstającego przy nim na blisko 500 stronach swego dzieła Wan-
 
dalia, a ujęciem Wikipedii, podającej: „grupa plemion wschodniogermańskich, zamieszkująca przed wielką
 
wędrówką ludów Europę Środkową”.
 
Krantz, uważający się za niemieckiego obywatela rodziny germańskiej (najczęściej używa tu przymiotnika
 
Teutonicus czy zwrotu cives Germaniae, czyli mieszkaniec Germanii), nie zgadza się z Encyklopedią PWN,
 
która podaje, że Wandalowie „w I–IV w. zajmowali tereny nad górną Odrą i Dunajem; w V w. pod naporem
 
Gotów wyruszyli na zachód, wtargnęli na Płw. Iberyjski i osiedli w południowej Hiszpanii (zw. później
 
Andaluzją); w 429 pod wodzą Genzeryka podbili północną Afrykę i założyli państwo; stamtąd opanowali
 
Korsykę, Sardynię, Baleary i część Sycylii; 455 zdobyli i złupili Rzym (stąd określenie wandalizm), rozbili flotę rzymską; 533–534 państwo Wandalów zniszczył wódz bizant. Belizariusz”.
 
W kwestii zaś samych początków Wandalii, widzianych oczami Krantza, oddajemy głos samemu Autorowi,
 
który – wyśmiewając się dopiero co z Czechów, którzy sięgają ze swoimi korzeniami do pracujących przy wieży
 
Babel – również śmiało sobie poczyna.
 
A nawet śmielej, bo do potomków Noego.
 
Ale nie do tych przedpotopowych, których się nazywa – od imion starszych synów Noego – Chamitami,
 
Semitami i Japetytami, lecz do popotopowych jego potomków: „Po kataklizmie zaś zrodził wielu synów, wśród
 
których jest pierworodny Tuiskon, ojciec wszystkich Germanów Albert Krantz, w swojej pracy Wandalia,
 
pokazuje, że w przeszłości wiele plemion i narodów walczyło ze sobą o wpływy i ziemie, co doprowadziło do
 
formowania się państw i królestw.
 
W swojej kronice, Krantz przedstawia zarówno negatywne, jak i pozytywne aspekty życia tych społeczności.
 
Wśród tych aspektów znajduje się zróżnicowanie językowe, które według niego panuje na tych terenach, a także
 
zdolność reprodukcyjna owych ple- mion, które przetrwały.
 
Krantz opisuje również system wojen i rabunków, jaki był powszechny wśród tych społeczności.
 
Zgodnie z jego relacją, wojny toczyły się z udziałem bydła jako żywnościowego zaplecza, a jeńców traktowano
 
jak niewolników i sprzedawano ich na targach.
 
Autor wykazuje sympatię do Słowian, zwłaszcza Polaków, którzy nie tylko przyjęli chrześcijaństwo, ale
 
również aktywnie uczestniczyli w jego krzewieniu. Przeciwnie, określa Czechów jako „wiarołomnych”.
 
Krantz wspomina także o dobrych relacjach między cesarzem Ottonem a księciem Chrobrym, co pokazuje, że
 
pomimo wielu konfliktów w przeszłości, współpraca i przyjaźń między różnymi narodami była możliwa.
 
Podsumowując, Wandalia Alberta Krantza przedstawia bogatą mozaikę kulturową, historyczną i społeczną
 
ówczesnej Europy Środkowej,
 
składającą się z plemion germańskich, słowiańskich i innych grup etnicznych. Praca ta dostarcza cennych
 
informacji na temat życia, obyczajów, wojen i relacji międzynarodowych tamtejszych społeczności. Mimo że w
 
swojej kronice Krantz wykazuje pewne stronniczość, jego praca pozo- staje cennym źródłem wiedzy o tamtych
 
czasach.
 
Z serdecznymi pozdrowieniami,
 
Grzegorz Skwarek
 
Wydawca
x
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj