Świetna książka pełna zawirowań. Postacie są w różnym wieku, niektórzy żyją sobie szczęśliwie, a inni są samotni, przez co zgorzkniałość przejęła nad nimi stery. Jeszcze ktoś inny wie, że boryka się z nadmiernymi kilogramami, ale nic nie poradzi na to, że kocha słodycze, a one kochają ją:-) To taka opowieść pokazująca ludzkie słabości z którymi nie wiedzą jak sobie poradzić. Nieraz to los pokazał im, że pieniądze ciężko się zarabia i z trudem małżeństwo wiąże tutaj koniec z końcem. I na każdy problem, na każde zmartwienie pokaże się ktoś, kto pomoże im spojrzeć z nadzieją w przyszłość:-) Nie chce wam pisać nic więcej, gdyż to naprawdę krótka historia, ale pokazująca, że dobre serce zawsze jest w każdym człowieku, tylko nieraz nie ma okazji, by móc je innym pokazać, by ujrzeli, że jest i zawsze tam było:-) Niektórzy wybierają tutaj życie w cieniu nie z powodu żalu, ale z braku znajomości bliskości. Pragną mieć obok siebie kogoś, kto choćby zwyczajnie był. By tylko nie wracać do pustego domu, gdzie telewizor jest jedynym towarzyszem. To właśnie z tego powodu nadchodzące święta nie są dla nich najmilszą radością. Nie czują tego jak słyszą rozmowy o tym, co uszykują na kolację. Słyszą jednak problemy innych i tutaj ich serce będzie w szerokiej skali najpiękniejsze. Aż mnie to poruszyło. Niby trudno jest tutaj spoufalić się z nimi, ale to z powodu ich problemów, o wszelakiej maści, większość czytelników będzie mogło poczuć z nimi więź. Choć krótką, ale na tyle silną, by inaczej spojrzeć na to, co się posiada. To bowiem pozycja o brakach, które postacie odczuwają. O ich smutkach, problemach, rozterkach i takim zwyczajnym życiu w szarej codzienności. Jednak i humor się pojawi, kiedy dwoje bohaterów będzie zabiegało o tą samą kobietę, która doskonale będzie zdawała sobie z tego sprawę:-) Tak ładnie były tutaj podkreślone zaróżowione policzki, bez względu jakiego wieku dotyczyły. Zakochanie jest dozwolone w nieskończoności lat, to takie urocze:-) Według mnie to śliczna książka, która zasługuje na uznanie:-)
„Dom babci” Beaty Agopsowicz to jedna z tych powieści, które zaczynają się niepozornie, a z każdą kolejną stroną coraz głębiej wchodzą pod skórę. To historia pełna emocji, rodzinnych sekretów i cichego, świątecznego blasku, który rozświetla nawet najtrudniejsze wspomnienia.
Lena, główna bohaterka, wraca do rodzinnych Rachowic na pogrzeb babci — kobiety, która była dla niej ostoją w dzieciństwie, ale z biegiem lat ich relacja stała się bardziej skomplikowana. Ten powrót nie jest łatwy, bo zmusza ją do zmierzenia się z miejscem, które pamięta jako przystań, ale też świadectwo bólu. Jednak w tej trudnej podróży Lena nie jest sama. W jej życiu pojawia się Paweł — mężczyzna, który uciekł od wielkomiejskiego pędu i znalazł swoje miejsce na wsi. Jego spokojne, ciepłe podejście i chęć pomocy nadają historii wyjątkowej lekkości. Ich relacja rozwija się subtelnie, naturalnie, bez wymuszeń, dając czytelnikowi chwilę oddechu między trudniejszymi emocjonalnie fragmentami.
Odkrycie pamiętnika i listów na strychu rodzinnego domu jest punktem zwrotnym całej historii. Tajemnicza Róża staje się postacią tak intrygującą, że wraz z Leną pragniemy poznać każdy szczegół z jej życia. Autorka świetnie poprowadziła te dwie linie czasowe — współczesną i tę sprzed lat — dzięki czemu całość jest spójna, interesująca i pełna nieoczywistych emocji. Z kart powieści wylewa się ciepło, ale i ból, skrywane przez lata tajemnice i milczenie, które potrafi zostawić ślad na całym życiu.
W trakcie lektury nieustannie towarzyszą nam nostalgia, wzruszenie, czasem smutek, ale też coraz większa ulga, bo „Dom babci” to przede wszystkim opowieść o uzdrawianiu. O tym, że czasem trzeba wrócić do miejsc, które bolą, by odzyskać siebie. Że prawda, choć trudna, przynosi światło. Że bliskość drugiej osoby potrafi uleczyć nawet głęboko ukryte rany.
Styl Beaty Agopsowicz jest niezwykle klimatyczny — lekki, plastyczny, pełen detali, które sprawiają, że czujemy zapach starego domu, miękkość babcinego szala czy chłód grudniowego powietrza. Autorka świetnie balansuje między refleksją a ciepłem, między rodziną a miłością, między przeszłością a teraźniejszością.
To książka idealna dla miłośników powieści obyczajowych, historii rodzinnych, opowieści o korzeniach i o tym, jak bardzo przeszłość wpływa na nasze teraźniejsze decyzje. Dla tych, którzy lubią czytać o emocjach prawdziwych, niekiedy trudnych, ale zawsze prowadzących do światła. „Dom babci” szczególnie spodoba się czytelnikom, którzy szukają historii wzruszającej, pięknej, otulającej świątecznym klimatem, ale jednocześnie głębokiej.
Ta powieść zostawia po sobie ciepło, refleksję i przekonanie, że czasem powroty — choć niełatwe — są najlepszym, co możemy dla siebie zrobić. Z całego serca warto po nią sięgnąć.
„Zdradzona” Wojciecha Dutki to epicka, wielowątkowa powieść, która przenosi czytelnika w świat polskich Kresów – od lata 1930 roku w Kutach po lata 60. XX wieku w Warszawie i Nowym Jorku. Główne bohaterki to trzy siostry Szymańskie – żywiołowa Aldona, stateczna Konstancja i młodziutka Łucja – których życie wywraca do góry nogami wizyta kuzyna Antoniego Mokrzyckiego. Każda z sióstr mierzy się z własnymi uczuciami i wyborami: Aldona zakochuje się bez pamięci, Konstancja zaczyna wątpić w małżeństwo z oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza, a Łucja poznaje smutne oblicze życia nad Czeremoszem.
Wydarzenia sprzed lat splatają się z późniejszymi, gdy do Milicji Obywatelskiej w Warszawie trafia tajemniczy włóczęga, a w Nowym Jorku zakonnica szuka pomocy u psychoterapeutki, próbując zmierzyć się z traumą II wojny światowej. Autor w mistrzowski sposób ukazuje złożone relacje między Polakami, Ukraińcami, Żydami i Ormianami oraz atmosferę nadciągającej wojny, w której codzienne życie i miłość stają się wyjątkowo kruche.
Styl Wojciecha Dutki jest pełen emocji i barwnych opisów – czytelnik niemal czuje zapachy, smaki i kolory Kresów. Powieść łączy wątki historyczne, obyczajowe i psychologiczne, tworząc historię zarówno dramatyczną, jak i poruszającą. Podczas lektury towarzyszą nam napięcie, wzruszenie, czasem niepokój, a także zachwyt nad mistrzowsko ukazanymi postaciami i ich emocjami.
Książka skierowana jest do osób, które cenią powieści historyczne z mocnym tłem obyczajowym, pełne dramatycznych wydarzeń, rodzinnych sekretów i psychologicznych portretów bohaterów. To lektura dla miłośników Kresów, historii Polski i literatury, która wciąga i zostaje w pamięci na długo.
„Zdradzona” to wciągająca, pełna napięcia i emocji powieść, która pokazuje siłę więzi rodzinnych, wagę decyzji i konsekwencje historii. Polecam ją każdemu, kto chce przeżyć intensywną podróż w czasie i poczuć klimat kresowego świata.
„Wzgórze świątecznych życzeń” Sylwii Trojanowskiej to powieść, która od pierwszych stron otula czytelnika atmosferą małego miasteczka pełnego magii, narastających emocji i ludzkich historii, które – choć odmienne – łączą się ze sobą w niezwykle spójny, poruszający sposób. Świeradów-Zdrój został tu przedstawiony jak zimowa pocztówka: zasypany śniegiem, migoczący od lampek, przepełniony spokojem i aurą oczekiwania na coś, co odmieni życie bohaterów. To miejsce, gdzie zwyczajne grudniowe dni stają się przestrzenią do refleksji, pojednania i odważnych decyzji.
Bohaterowie powieści tworzą barwną, wielowymiarową mozaikę. Mamy tych, którzy coś stracili i dopiero próbują odzyskać własne życie na nowo. Mamy bohaterów zagubionych, pełnych niewypowiedzianych żalów, oraz takich, którzy muszą nauczyć się wybaczać – sobie i innym. Nie brakuje też tych, którzy dopiero stoją na progu zmian i boją się wykonać pierwszy krok. Trojanowska po mistrzowsku kreuje postaci, nadając każdej z nich indywidualny głos i emocjonalną prawdę. Ich losy są jak nitki, które splatają się ze sobą z czułością i precyzją, dzięki czemu cała historia pulsuje autentycznymi emocjami.
Podczas czytania towarzyszy nam cała paleta uczuć. Jest wzruszenie, gdy bohaterowie mierzą się z przeszłością. Jest nostalgia, kiedy wracają wspomnienia sprzed lat. Jest ciepło, kiedy świąteczna magia delikatnie wkracza w ich codzienność. I jest przede wszystkim nadzieja – ta cicha, niepozorna, a jednak tak potrzebna, zwłaszcza w grudniu. Autorka pisze w wyjątkowo obrazowy sposób: jej stylem rządzi delikatność, empatia i ogromne wyczucie emocji. To literatura obyczajowa w najpiękniejszym wydaniu, przepełniona świątecznym klimatem, ale niepozbawiona życiowych trudności.
Trojanowska nie ucieka od tematów trudnych – pokazuje strach, samotność i poczucie winy, ale równoważy je ciepłem relacji, siłą przebaczenia i możliwościami, jakie daje nowe spojrzenie na siebie i innych. Jej pióro jest czułe, ale nie przesłodzone, dzięki czemu powieść trafia zarówno do romantycznych dusz, jak i czytelników szukających czegoś głębszego.
„Wzgórze świątecznych życzeń” to książka dla tych, którzy kochają świąteczne opowieści pełne refleksji, magii i wiary w to, że każdy zasługuje na drugą szansę. Dla tych, którzy pragną poczuć atmosferę zimowego miasteczka, usiąść przy choince i pozwolić sobie na odrobinę wzruszenia.
Piękna, wielowątkowa i niezwykle nastrojowa – zostawia po sobie ciepły ślad i przypomina, że cuda zdarzają się wokół nas, czasem w najmniej oczekiwanym momencie. To jedna z tych książek, które idealnie wpisują się w klimat grudniowych wieczorów i zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
Najgorsza cisza to taka, która nagle zapada na świat.
To ostatnia noc kwietnia, noc Walpurgii, w taką noc wszystko może się zdarzyć.
Niektóre baśnie są okrutne, niektóre nie kończą się dobrze, a jeszcze inne są tak przerażające, dlatego że są prawdziwe. Domy z czarnego chleba i pajęczyn wciąż stoją tu, między nami, ale teraz mają mury z cegły i drewniane okna, a w ich wnętrzach żyją prawdziwe czarownice, choć nie mają już brodawek, tylko usta pomalowane czerwoną szminką i pachną drogimi perfumami. Są też złe wilki, ale wszystkie mają człowiecze twarze i są też małe dziewczynki, które gubią się w lesie i nigdy z niego nie wracają".
Szwarzeb. Niewielka miejscowość położona w sercu Dolnego Śląska, otoczona lasem niczym z bajki , wydaje się spokojną oazą dla mieszkających tam ludzi.
Tu każdy zna każdego, a konflikty czy animozje zdają się przechodzić na kolejne pokolenia jakby zostały przekazane z mlekiem matki.
To właśnie tu w 1989 roku zaginęła maturzystka , Alicja Wicher.
W grudniową noc dziewczyna po prostu rozpłynęła się w powietrzu i już nigdy nie wróciła do domu.
Jej nieobecność pachnie ciszą i jest tak gęsta, że wydaje się krzyczeć.
Siedem lat później córka lokalnego grabarza Stanisława Kota - Agata - przygotowując pracę domową z historii trafia na kartkę z tekstem piosenki napisanym przez zaginioną.
Owo odkrycie wbija jej się pod skórę, nie daje spokoju , jakby podświadomie szukała czegoś co dawno utraciła.
Nawiązuje też romans , który zapisze się na trwałe w historii nie tylko jej , lecz również jej bliskich.
Co naprawdę się wydarzyło i czy cmentarz jest miejscem, które przyniesie odpowiedzi?
Dziewięć osób, krewni, duchy i baśnie braci Grimm w ich najbardziej makabrycznej odsłonie.
Czy można uwierzyć, że może być pięknie w miejscu, które oddycha przeszłością?
Ta powieść była.. zupełnie inna. Nie umiem jej skategoryzować wedle jakichkolwiek kryteriów.
Początkowo czułam zagubienie z powodu mnogości bohaterów oraz ich opowieści i robiłam sobie przerwy w lekturze próbując poukładać fakty, by ułożyły się w logiczną całość- w końcu okres od 1906 do 2016 roku to bardzo długo.
Zaskoczyło mnie połączenie baśni i zbrodni w sposób bardzo nieszablonowy.
Ujęły mnie fragme0nty dotyczące Chany i Margarety, a dociekliwość Mai sprawiła, że bardzo chciałam poznać zakończenie.
Zaskoczyło. Sprawiło, że książka utkwiła w głowie, choć nie zalicza się do prostych i lekkich.
Dla tych , którzy lubią się zanurzyć w zupełnie inny wymiar i na chwilę zapomnieć o otaczającej rzeczywistości będzie to strzał w dziesiątkę.
„Niezwykła Wigilia” autorstwa Agaty Pakuły to zbiór dziesięciu wyjątkowych opowieści, w których magia świąt splata się z codziennym życiem bohaterów. Poznajemy rodziny i pojedyncze postacie z różnych zakątków Polski – od Konstancina-Jeziorny, przez Suchedniów, Warszawę, Gdańsk, Łódź, po malownicze wioski i miasteczka – a każda z historii niesie ze sobą ciepło, nadzieję i uniwersalne wartości: rodzinę, miłość, dobroć, empatię oraz szacunek dla drugiego człowieka.
Bohaterowie są pełni życia, a ich losy przeplatają się w sposób, który budzi wzruszenie i pozwala czytelnikowi w pełni poczuć świąteczną atmosferę. Od historii rodziny Jackiewiczów, przez przygody Patryka i Artura, aż po wzruszające przeżycia rodzin Krzeptowskich czy Zielińskich – każda opowieść jest pełna emocji, a przy tym autentyczna i bliska sercu.
Styl Agaty Pakuły jest lekki, serdeczny i obrazowy. Autorka z wyczuciem oddaje klimat Wigilii, malując go słowem niczym pędzlem – poczujemy zapachy wigilijnych potraw, zobaczymy migoczące światełka choinki i usłyszymy szelest prezentów. Książka należy do gatunku literatury świątecznej i familijnej, idealnej dla wszystkich, którzy chcą poczuć magię Bożego Narodzenia, zarówno młodszych, jak i starszych czytelników.
Czytając „Niezwykłą Wigilię”, towarzyszą nam ciepłe, świąteczne emocje – radość, wzruszenie, czasem nostalgiczna refleksja, ale zawsze z nutą nadziei. To lektura, która wprowadza w świąteczny nastrój i przypomina, że podczas świąt możliwe jest wszystko – pojednanie, wybaczenie, odkrycie prawdziwego szczęścia i docenienie bliskich.
To książka, którą warto mieć pod ręką w grudniu, by zasiąść z kubkiem herbaty i poczuć magię świąt. „Niezwykła Wigilia” to zbiór opowieści, które pozostają w sercu i umyśle na długo, dodając otuchy i wzmacniając wiarę w dobro. Idealna dla każdego, kto chce przeżyć święta w ciepłym, pełnym emocji i miłości klimacie.
„Tytani” to jedna z tych książek, które czyta się nie tylko dla wiedzy, ale przede wszystkim dla perspektywy. To niezwykle bogaty, obszerny i różnorodny zbiór rozmów — jest tu ogrom tekstu, ale takiego, który chłonie się z przyjemnością, bo każdy wywiad prowadzi w inną stronę i pokazuje inny kawałek współczesnej nauki.
W środku znajdziemy 25 rozmów z ludźmi, którzy realnie wpływają na to, dokąd zmierza świat: fizykami kwantowymi, matematykami, ekspertami od sztucznej inteligencji, badaczami genetyki i naukowcami pracującymi nad technologiami przyszłości. Od rozmów z Brianem Greenem o końcu wszechświata, przez Tomasza Dietla i fizykę materii, po Judeę Pearla i Rogera Penrose’a, którzy spierają się o to, czym właściwie może (albo nie może) być sztuczna inteligencja.
To książka, która otwiera głowę — dosłownie. Po każdym rozdziale zostaje nie tylko nowa wiedza, ale też mnóstwo pytań, które sprawiają, że chce się czytać dalej i szukać kolejnych odpowiedzi. I to jest chyba jej największa siła: nie podaje gotowych rozwiązań, tylko pokazuje, jak myślą ludzie stojący na granicy tego, co dziś wiemy.
Co ważne: to nie jest książka wyłącznie dla specjalistów.
Wręcz przeciwnie — to lektura dla każdego ciekawego świata, podana przystępnym językiem, bez nadmiaru żargonu, ale z wielkim szacunkiem do czytelnika. Można ją czytać jednym tchem, można po jednym rozdziale dziennie — w każdym przypadku daje poczucie obcowania z czymś wartościowym.
„Tytani” to książka, która zostaje w głowie długo po przeczytaniu.
Uczy, inspiruje, skłania do refleksji — i przede wszystkim pokazuje, jak fascynujący jest świat, w którym żyjemy.
Z czystym sumieniem: polecam każdemu, kto lubi myśleć, pytać i poszerzać horyzonty.
„Zapomniana kukiełka” Ewy Sobieniewskiej to poruszający, pełen emocji kolejny tom Sagi Wileńskiej, w którym autorka ponownie udowadnia, że potrafi splatać losy kobiet w fascynującą, wielowątkową opowieść. Tym razem prowadzi czytelnika przez trzy różne epoki, pokazując, jak zdrada, decyzje podejmowane w afekcie i rodzinne tajemnice potrafią odbijać się echem przez pokolenia.
Fabuła obejmuje losy Franciszki, Cecylii i Ksymeny – trzech kobiet, które stoją przed dramatycznymi wyborami. Każda z nich żyje w innym świecie, ale wszystkie łączy podobna tęsknota za bezpieczeństwem, akceptacją i miłością. Autorka znakomicie oddaje realia historyczne, jednocześnie koncentrując się na tym, co najważniejsze: ludzkich emocjach, relacjach i konsekwencjach wyborów. Sobieniewska pisze niezwykle plastycznie – jej styl jest pełen lekkości, a jednocześnie bogaty w szczegóły, dzięki czemu łatwo zatracić się w świecie sprzed wieków.
Bohaterki są wielowymiarowe i prawdziwe w swoich zmaganiach. Ich słabości, pragnienia i lęki sprawiają, że szybko budzą sympatię, a czytelnik z każdą stroną coraz mocniej angażuje się w ich historie. Emocje, które towarzyszą lekturze, są bardzo intensywne – od wzruszenia po złość, od współczucia po fascynację. To jedna z tych powieści, która zostaje z czytelnikiem długo po zamknięciu książki.
„Zapomniana kukiełka” to połączenie powieści obyczajowej i historycznej, idealne dla osób lubiących sagi rodzinne, skomplikowane relacje, dramatyczne wybory i opowieści o kobietach, które mimo przeciwności próbują odnaleźć własną drogę. To historia dla czytelniczek i czytelników szukających literatury pełnej emocji, atmosfery dawnych czasów i głębokich refleksji.
To piękna, dopracowana i angażująca książka, którą zdecydowanie warto poznać – zwłaszcza jeśli kocha się wielopokoleniowe opowieści o uczuciach, tajemnicach i sile kobiet. Polecam z całego serca.
Tak jak Alicja wpadła w dziurę, tak Koralina przeszła przez drzwi. Właśnie dlatego zawsze przed pójściem spać upewniam się, że wszystkie szuflady, szafy i drzwi pomiędzy pokojami są zamknięte! Powieść jest krótka, bardziej dla młodszych niż dla starszych, ale mimo skromnej objętości, potrafi wywołać ciarki w czytelniku. Widok guzików zamiast oczu i złowieszczo stukające paznokcie - te wrażenie zostaną ze mną na długo. To był miło spędzony czas, mroczna przygoda z małą, ale zaradną i sympatyczną bohaterką, ni mniej ni więcej.
Ja wiem, że Christie była pierwsza i pozostaje królową kryminału, ale już tak wielu twórców się nią inspirowało, raz lepiej, raz gorzej, że te klasyczne historie w moim odczuciu trochę trącą myszką. Cała powieść to jedno wielkie śledztwo i wielokrotne przesłuchiwania, niestety czytelnik nie jest w stanie samemu zabawić się w detektywa (chociaż mamy wrażenie, że się da). Tego, co najważniejsze, dowiadujemy się na sam koniec, w przemówieniu Poirota. Mimo wszystko książkę oceniam pozytywnie, zapewniła mi dokładnie to, czego oczekiwałam, czyli niezobowiązującą, odprężającą rozrywkę.
Tą wspaniałą książkę powinny przeczytać nie tylko nastolatki, ale i ich rodzice, którzy się dziwią, że nie mają ze sobą dobrego kontaktu. Jest to historia od strony młodej dziewczyny, której rodzice się rozwiedli. Każde z nich ma już kogoś innego, a Matylda musiała pozostać z mamą z uwagi na pracę taty. To ona opisuje nam jak doskonale dogaduje się z ojcem, gdyż w tych krótkich chwilach, kiedy jest u niego może ze wszystkiego mu się zwierzyć. Jest jedynaczką, więc kiedy jej mama związała się po raz drugi, chciała drugiego dziecka, ale się nie udało. W ten sposób została matką zastępczą piątki malutkich dzieci, które właśnie Matylda pomaga jej wychowywać. Ma ona ogromny żal do niej, że z tego powodu nie ma czasu dla siebie. Koleżanki w szkole szydzą z niej w bardzo podły sposób, a ona sama chciałaby zapaść się pod ziemię, byleby tylko dali jej spokój. Tutaj było widać typowe zachowanie młodzieży, która nigdy nie mówi prawdy, gdyż przejmuje się opinią publiczną. Czuć tutaj jej ból i strach zwłaszcza dlatego, że nie ma nikogo, komu mogłaby się codziennie zwierzać ze swoich problemów. Ze strony mamy otrzymuje jedynie polecenia, ona sama nie poświęca jej uwagi, gdyż widzi w niej tylko osobę do pomocy. Pewnego dnia alarm w szkole nakazuje ewakuować się wszystkim i przypadkowo Matylda będzie świadkiem czegoś, czego początkowo nie będzie rozumiała. Ten na którego wpadła będzie się tutaj przewijał by zwrócić naszą uwagę na to, czego jako rodzice nie zauważamy. Chodzi tutaj o uwagę a raczej jej brak. Pomimo tego, że lata mijają, dziecko zawsze będzie pragnęło być zauważone. Jeśli jej nie dostanie, będzie pragnęło być niewidzialne, a tym samym nigdy nie zrobi niczego, by samemu osiągnąć szczęście. Udawanie, że nic się nie stało, będzie tutaj wielokrotna taktyką, jednak czy dobrą dla każdego? A po tylu ignorowaniach, jak się zachować, kiedy nagle ktoś zaczyna dostrzegać jej piękno?
Ogromnie ją polecam, bo oddaje głos tych, którzy milczą. Przepięknie wydana, wciąga od pierwszej strony i hipnotyzuje do samego końca:-) Bardzo ją polecam:-)
Stanisław Lem to pisarz, którego absolutnie nikomu nie trzeba przedstawiać. Znamy go jednak najlepiej z takich utworów jak "Solaris" czy "Niezwyciężony". I choć absolutnie nie można odmówić im wysokiej jakości poznawczej i artystycznej, warto czasami wyjść poza schematy i sięgnąć po mniej znane powieści. Kto wie? Może zaskoczą nas jeszcze bardziej niż klasyki....
"Obłok Magellana" to powieść opublikowana po raz pierwszy w 1955 roku. I warto mieć tego świadomość, bowiem fantastyczno-naukowe uniwersum zostało tu zarysowane nie tylko z olbrzymią kreatywnością, lecz także odwagą. W 2025 roku nadal nie znamy odpowiedzi na wiele fundamentalnych dla ludzkości pytań. O niektóre kwestie wręcz boimy się zahaczyć. Tymczasem Lem z zafascynowaniem, ale i pokorą, porusza się po zawiłościach kosmosu, jednocześnie zwracając uwagę na ludzką kruchość i słabość.
Głównym bohaterem powieści jest lekarz, który w trakcie wieloletniej podróży statkiem kosmicznym przechodzi swoistą przemianę. Nie należy on jednak do wyjątków, bowiem utwór prezentuje całą paletę bohaterów, którym warto się przyglądać. Lem w niezwykły sposób ilustruje, jaką cenę płaci człowiek za przekraczanie własnych barier oraz za rozwijanie siebie, ludzkości, nauki... Powieść prowokuje do refleksji nad ogólną kondycją człowieka wobec wyzwań świata, zwłaszcza współczesnego oraz tego, który wciąż jaki się przed nami jako wielka niewiadoma.
"Obłok Magellana" nie jest powieścią oczywistą, miewa trudniejsze fragmenty. Z pewnością problematyczne są neologizmy, które ubarwiają świat przedstawiony, uwiarygadniają go, a czytelnika nie raz zmuszają do wytężonej uwagi. Warto podjąć ten trud lektury, by w pełni doświadczyć niezwykłej przygody, ale i uczty intelektualnej. Wczesny Lem z pewnością różni się od tego, którego znamy z późniejszej twórczości, lecz odradzałabym nazywanie tego w kategoriach "lepszy" - "gorszy". "Obłok Magellana" to po prostu inny utwór. Utwór, który z całą pewnością warto poznać... Serdecznie polecam.
Autorka kolejny raz pokazała, że lubi dodawać humor i dobrą zabawę, żeby czytelnik podczas lektury nie tylko był spięty, ale i czasami uśmiechnięty:-) Jak dla mnie historia idealna, kierowniczka szukająca sensacji i para samodzielnego zespołu, badająca sprawy zbrodni historycznych. Pierwszy tom dał tutaj świetne wprowadzenie pokazując nam postacie od prywatnej strony i ponownie ciągnie tą opisową parę przez tom drugi. Pomimo kontynuacji można je czytać osobno, gdyż tutaj jest wstawione kto kim jest, czym się zajmuje i jak wyglądają ich relacje. Dopiero później się rozgrzewamy, gdyż gdy dostają konkretny temat do wyszukania w sieci, to nam pokazują co znaleźli. Tytułem ich poszukiwań będzie tajemnicze morderstwo w lesie pod Gdańskiem. To tam na starym cmentarzysku znaleziono nastoletniego chłopca, który wyglądał jakby ktoś sprawdzał na jego ciele ostrość noża. Ktoś miał pole do popisu, gdyż miejsce było pośrodku lasu, dodatkowo wyglądało na to jakby złożone zostało według pewnego rytuału. W grę wchodzą sataniści lub sekta, choć trudno jest im jednoznacznie ustalić sprawcę. Dowiadujemy się też, że kiedyś w dawnych odstępach czasu wykonywano tam karę śmierci. Tak naprawdę do tematu postacie podeszły od razu, choć widzimy kto tutaj ma smykałkę do czego. Każdy z nich zna się na czymś innym, jednak wzajemnie się uzupełniają. Śledztwo w ich wydaniu będzie nieco komiczne, gdyż chcą się wbić w tłum, nie rokując sobie podejrzeń, ale przez to rzeczy w które się zaopatrują nie zawsze są im potrzebne. Te rozmowy z różnymi ludźmi są ciekawe, a po nich oni sami dzielą się z nami swoimi spostrzeżeniami. W międzyczasie mają też sprawy swoje własne, więc lektura nie jest skupiona tylko na samym śledztwie. Praktycznie gdzie potrzeba tam treść przyspiesza, a gdzie należy, to zwalnia. Pokazują tym, że są tylko ludźmi a nie nadnaturalnymi postaciami, które nie potrzebują snu czy jedzenia. Zdecydowanie jest to kryminał obyczajowy, ale naprawdę wciągający. Praktycznie wszędzie kroi się tutaj tajemnica, a to duży plus. Ze swojej strony ją polecam:-)
Pan Rogalski i Pani Rogala, te dwie osoby skojarzyły mi się, kiedy tylko płynęłam przez tą książkę. To nie tylko opowieść świąteczna ubrana w świąteczny styl ze świecidełkami. To również komedia utkana z prawdziwych powodów aby lubić swoje życie bądź stawać na głowie, by nie oszaleć:-) Z reguły każdy kto kocha święta nie wyobraża sobie, że można by kojarzyć je źle, dlatego czytając jej początek może nieco nieswojo się poczuć. Nie należy jednak nikogo oceniać, gdyż nie wiemy co spowodowało, że tak właśnie myśli. Nieraz bowiem sytuacja była dla kogoś tak przykra, że kiedy występowała w określonym czasie, to właśnie ten czas kojarzy się smutno. Nasza kobieca postać pała nienawiścią do świąt, gdyż kojarzą jej się z nieudanym związkiem, rozwodem i zarzucaniem jej krzywdzącymi słowami. Poprzednie święta spędzała u byłej teściowej, która uprzykrzała jej czas jak tylko potrafiła. Wiemy, że poświęcała się dla dwójki dzieci, które zwyczajnie tą babcię lubiły. To była trudna sytuacja, gdyż nowa dziewczyna jej byłego męża swoją postawą pokazywała wszystko, czego jej po porodzie zabrakło. Mając w głowie poprzednie wspomnienia zdecydowała, że w te święta postawi się teściowej i odmówi przyjazdu. W międzyczasie jej teściowa zabierze głos i w trudnej rozmowie ktoś jej uświadomi, że nie ma prawa tak traktować swojej synowej. Wytknie jej każdą rzecz, którą robi źle. Jak sądzicie, co na to teściowa? Jest tutaj osoba, która prowadzi rozrywkowy tryb życia. Zawirował w głowie Adzie, a później ją zostawił. Autorka podkreśliła, że nie da się całe życie każdego bajerować, zwłaszcza po raz drugi. To też ujawnia, że przebywając z kimś w określonym czasie można go poznać na tyle, by uniknąć wejścia w tą samą kałużę:-) Z walizką doświadczeń i dziećmi zmierza więc do mamy z którą nie utrzymywała kontaktu. I tak jak podczas wigilii dołączy do niej nie tylko pasażer na gapę, ale i każdy zwiastun świąt; Mikołaj i Elfy:-) Jak sądzicie, czy te święta uda się jeszcze odratować?
Autorka tym razem mnie zaskoczyła, gdyż włożyła do jednaj książki prawdziwe problemy ludzkie takie jak rozwód, brak dorosłości, brak wiary w siebie, walka o spędzenie świąt po swojemu oraz odrobina magii w postaciach przez bohaterkę napotkanych. W dużej mierze chodziło o to, że czas jest doskonały i wyjątkowy tylko wtedy, kiedy przy nas są wyjątkowe osoby. Raz historia mnie rozczuliła, raz rozbawiła, a innym razem poruszyła myślenie. Całokształt mnie ujął, dlatego aby brać przykład z postaci i żyć w zgodzie ze sobą, daję jej dyszkę:-)
Paweł Nowak kupił mnie parę lat temu swoją szczerością do tego stopnia, że książka „Most Ikara” ma szczególne miejsce w moim sercu. Dziś przed nami zupełnie inna odsłona talentu tego pisarza.
Eliza to młoda, szalona, asertywna kobieta w wielkim mieście. Jest w Warszawie co prawda słoikiem, ale czuje się tu jak ryba w wodzie, ma pracę, przyjaciół, miłość na oku i wiele marzeń do spełnienia. To kompletna hot singielka, power girls. Ma na czym siedzieć i ten mały kompleks wagi zupełnie niepotrzebnie zbyt mocno rzutuje na jej poczucie własnej wartości. Dziewczyna ma też talent do pakowania się w totalnie odjechane akcje. To, czego nie można jej odmówić, to empatia – jak nikt ogarnia problemy swoich przyjaciół, często kosztem własnego życia. Pewnego dnia Eliza w końcu zbiera się na odwagę, by wszystkim ogłosić, że planuje coś, co ma odmienić jej życie o sto osiemdziesiąt stopni – chce zostać pisarką. Przed nią nie lada wyzwanie – albo wniesie się na szczyt sukcesu, albo spadnie na dno z hukiem. Droga na upragniony szczyt nie jest jednak usłana różami. Czyży Eliza porwała się z motyką na słońce?
„Królowa dram” to komedia omyłek z autorskim przesłaniem. Zabawna, przerysowana, a przy tym urocza historia zakręconej babeczki, która udowadnia wszystkim, że potrafi sama decydować o własnym życiu i angażuje całą swoją energię, by jej poczucie własnej wartości w końcu nie było zależne od innych. Jak każdy z nas pragnie być dostrzegana i doceniana, czy to jest taka wielka drama?
Chcesz poznać polską Bridget Jones? Eliza to z całą pewnością jej polski odpowiednik.
Polecam.
Bastian i Stella to szczęśliwe małżeństwo. Myśleli, że wiodą spokojne życie. Mały cud, czyli suczka corgi, który pojawiła się w ich domu dużo zmienia. Niestety piesek pewnej zimy znika, a wtedy pojawia się mnóstwo nowych problemów. Pojawiają się kłamstwa i niedomówienia. W mała psinka podróżuje własnymi ścieżkami, by pomagać tym, którzy tego potrzebują. Czy uda im się ponownie zjednać? Co będą ukrywać przed sobą małżonkowie? Czy ponownie pojawi się u nich szczęście?
Osobiście przez długi czas nie byłam fanką powieści świątecznych i jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło. To się zmieniło jakieś dwa może trzy lata temu i jak już widzę ich zapowiedzi to zastanawiam się, po którą sięgnąć. Odnośnie tej historii wystarczyło mi spojrzenie na tego psiaczka na okładce i już byłam kupiona. Na szczęście okazał się to strzał w dziesiątkę i mogę już na wstępie Wam tą historię gorąco polecić!
Powiem szczerze, że to nie jest typowa świąteczna historia. Może część akcji dzieje się podczas Wigilii, ale jednak to nie jest główny motyw. Na samym początku też miałam drobny problem, by połapać się w osi czasu, to tak wolę uprzedzić. Nie zmienia to jednak faktu, że da się poczuć te mroźne wieczory, wigilijne dania ze stołu i cały ten magiczny klimat. To książka, która ma o wiele więcej do zaoferowania.
Bohaterowie jak w przypadku większości książek Pani Katarzyny to osoby z sercem na dłoni. Są przekochani, czuli, dobrzy, empatyczni i bardziej patrzą na dobro innych niż na swoje. Naprawdę gdyby większość społeczeństwa zachowywała się jak bohaterowie tej powieści, to świat byłby piękniejszy. Nie mogę o nich powiedzieć złego słowa, chociaż jasne można narzekać, że małżonkowie się okłamywali, mimo iż w dobrej wierze. Może takie osoby nie istnieją w rzeczywistości, to i tak przyjemnie się czyta o nich perypetie.
To książka, która chwyta za serducho, a zwłaszcza miłośników zwierząt. Przygody psiaka są do rany przyłóż i chyba mogę powiedzieć, że bardziej interesowały mnie jego losy niż głównych postaci. To powieść, która Was otuli, rozgrzeje serduszka i pozwoli poczuć magię świąt. Czyta się ją błyskawicznie, bo mi zajęła dwa posiedzenia, gdzie przy moim obecnym trybie życia, to istny cud!
Dlatego jeżeli szukacie powieści, która będzie takim połączeniem świątecznego romansu z historią O psie, który wrócił do domu, to idealny wybór dla Was. Spędzicie z nią cudownie czas, pośmiejecie się i powzruszacie, dlatego polecam przygotować paczkę chusteczek, będą potrzebne!
Rewelacja ❤️
Paulina potrafi w te historie! W tych bohaterów!
W te emocje! W te jedyne w swoim rodzaju dialogi i potyczki słowne bohaterów!
Tych już znanych, tych nowych, i tych starych uwielbianych!
A jak ta główna dwójka Zosia i Artur się nie lubi :-))) Jak bardzo fajnie się nie lubi :-))))
Mocno, mrocznie i tak bardzo „świstowo” !
Aaaaaaa jest i wspomniany Zimny i to nie raz!!!!
Polecam, bo to, co tu się odwala, to jest SZTOS!
Już czekam na kolejną!!!
Aaaaa i cytaty, które dosłownie rozkładają na łopatki, można brać dosłownie z każdej strony :-))
„Czasem najgłębsze rany nosi ten, kto chodzi w świetle — bo tylko on wie, ile ciemności musiał przejść.”
. „Największą odwagą jest spojrzeć w oczy prawdzie, której tak bałeś się dotknąć.”
„Przeszłość wraca nie po to, by ukarać — ale po to, by dokończyć swoją historię.”
Czy pokonanie śmiertelniego wroga jest gwarancją spokoju?
A może początkiem chaosu którego nikt nie jest w stanie opanować?
Po zniknięciu Aythyi świat nadal pędzi i ciągle pełno w nim niebezpieczeństw.
Wszyscy przyjaciele dziewczyny ruszają na jej poszukiwania niemal na krańce świata.
Tyle że ta wcale nie chce być odnaleziona.. przynajmniej do pewnego momentu.
Tym razem na scenę wkraczają siostry Kani Rudej - Aquila i Ardea - obie bardzo charakterne i trudno je włożyć do jakiejkolwiek szufladki z podziałem na dobro i zło.
Panie sporo namieszają i wywołają mętlik w głowach przedstawicieli płci przeciwnej .
Jeśli dodać do tego magię czterech żywiołów, smoki oraz nieposkromioną siłę uczuć..
Cóż.. ta historia pochłania. Dosłownie siedziałam i w głowie powtarzałam sobie jeszcze tylko jeden fragment (najlepiej ten z Grzywaczem 😁) i koniec ale jak mawiał klasyk znowu w życiu mi nie wyszło i po prostu tylko siłą woli odkładałam tę książkę.
Co ważne wszystko co wydarzyło się w powieści miało sens i określone konsekwencje, co jest jej ogromnym atutem.
Każda scena została dopracowana z detalami niosąc ogromną dawkę emocji.
O dziwo znalazłam również ulubioną kobiecą postać i ogromnie jej kibivuję.
O bohaterach mogłabym napisać esej na miarę amerykańskiego uniwersytetu a i tak o czymś bym zapomniała- ale powiem krótko nikt nie pozostawia obojętnym. Ciekawią mnie tylko tajemniczy przybysze z Północy i ich zamiary..
To jedna z tych historii, które nie kończą się wraz z ostatnią stroną — one zostają w człowieku, pulsują jeszcze długo po zamknięciu książki.
Aquila. to literacka podróż pełna ognia, cienia i uczuć, które potrafią spalić do gołej ziemi albo zbudować człowieka na nowo. I choć wiele pytań znalazło swoje odpowiedzi, to równie wiele dopiero zaczyna się rodzić.
Jeśli ta część była zapowiedzią tego, co czeka nas dalej, to jedno jest pewne: świat Ayhtyi, Aquili i wszystkich, którzy odważyli się kochać w czasach burzy, jeszcze długo nie pozwoli nam o sobie zapomnieć.
A ja… ja już czekam na ciąg dalszy — bo czuję, że najciekawsze dopiero nadejdzie.❤️🔥
,,Bez niego to trochę tak, jakbym umarła za życia- dręczyła się Klara".
Oprócz miłej lektury znajdziecie tutaj też nieco przesądów, wierzeń w duchowe życie po śmierci oraz przekonań silniejszych niż jakiekolwiek mapa na której ktoś naniósł całe nasze życie i za nic nie można go zmienić. Tutaj postacie mają pewność o swojej słuszności i to waży na ich wszystkich decyzjach. Zwłaszcza na pensjonacie, który prowadzi pewne małżeństwo od bardzo dawna. To tam były ich początki, każdy upadek oraz świętowanie miłych wydarzeń. Kojarzy im się z własnym domem, jednak zdają sprawę, że nadszedł czas, aby ktoś inny zajął ich miejsce. Pomimo tego, że nie są jeszcze tak mocno starzy, to jednak chcą mieć starannie wszystko zaplanowane, tak jak przez te wszystkie wspólne lata. Postanawiają zatem odszukać osobę z sercem, pasją i obietnicą, że to miejsce jedynie rozkwitnie, a nie upadnie. Po takich wstępnych przemyśleniach, gdzie mają gotowy plan, nagle pojawia się ktoś, kto totalnie tam nie pasuje, ale jednocześnie jest idealną kandydatką jakiej poszukiwali. Pojawia się tutaj ta wiara, że kiedy jest się na dnie, to powstanie będzie już tylko w korzystną stronę. Dziewczyna boryka się ze swoimi demonami, ale jednocześnie robi rzeczy, które jakby same ukazują jej drogę. To taka typowa manifestacja, gdzie kiedy czegoś pragniemy, to los sam układa nam do tego drogę. Gdziekolwiek nie podąża, to wszędzie maszerują za nią myśli o jej byłym, jak bardzo mu wszystko w niej przeszkadzało. My te urywki o jej przeszłości poznajemy z przypadkowych okoliczności, gdzie dana rzecz, miejsce czy osoba, nagle jej przypominają bolesne sytuacje. Dodatkowo i później, kiedy zacznie być idealną kandydatką, znajdą się osoby, które będą chciały po swojemu wybić cały ten plan. To będą sceny jak z Rancza, kiedy na Wilkowyje napadła mafia, ale w innym okiełznaniu ułożenia wydarzeń. I aby nie brać wszystkiego na śmiertelnie poważnie, treść będzie nieco w zabawnej wersji.
Autorka kocha się w zdrobnieniach imion czy ksywkach przeuroczych opisujących twardych ludzi. Bo w tym wszystkim chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę podczas czytania i pokazanie, że szans na rozpoczęcie nowego życia jest nieskończenie wiele, tylko sami ograniczamy swoje możliwości:-) Pomimo ciepła w treści, każdy czas jest idealny do sięgnięcia po nią. Zwłaszcza, kiedy nam się wydaje, że z jakichś powodów utknęliśmy w ,,twardym" punkcie:-) Serdecznie polecam:-)
To przepiękna bajka świąteczna, która dosłownie mnie rozczuliła. To tutaj bowiem Święty Mikołaj się przeziębił i pogubił różne rzeczy, które są mu bardzo potrzebne. To nie tylko zabawki, czapki, choinki, ale i gwiazdki, kotki, a nawet dzieci, które czekają w różnych domach, tylko on zwyczajnie nie potrafił ich znaleźć. Poprzez wyszukiwanie poszczególnych zagubników można również zobaczyć, że dla różnych osób ważne są zupełnie inne rzeczy. Ktoś marzy o czapce, a ktoś inny chciałby ujrzeć gwiazdy. Pomiędzy stronami do wyszukiwania mamy też kawałek historii jak prawidłowo przygotować się do wizyty Świętego Mikołaja. Ale zanim to nastąpi, bajka rozwieje wszelkie wątpliwości na temat tego, czy Mikołaj kiedykolwiek był dzieckiem? Wszelkie opowieści ukazują go jako starszego dziadka, więc czy możliwe, by nigdy nie był młody? I jak to w ogóle jest, że zawsze przychodzi niezauważony? Niby podkłada nam prezenty, ale kiedy to robi? Czyżby był niewidzialny? I w ogóle jak to jest, że każdy prezent jest przepięknie zapakowany? Jaki jest sekret Pani Mikołajowej? I czy Mikołaj dostaje na gwiazdkę jakieś prezenty, czy tylko daje je innym, a sam nie ma nic? I również kwestia reniferów pozostaje nierozwiązana, gdyż podobno latają, ale jak to jest możliwe? I czemu zawsze wiedzą co Mikołaj do nich mówi? Czyżby rozumiał ich mowę? A kiedy już znajduje się w naszym domu, to czy nie wypada go poczęstować ciasteczkami? I chyba czymś jeszcze, co znajdziecie w tej książeczce. A żeby było całkiem idealnie, tak jak Mikołaj lubi najbardziej, to znajdziecie tutaj prawdziwy przepis na ulubione Mikołajowe ciasteczka! Nie ma wyjścia, trzeba je po prostu upiec, by głodnego nakarmić jak mawia tradycja. Koniec w sumie jest równie ważny, jeśli nie najważniejszy. Jak sądzicie, co trzeba zrobić, by Święta Bożego Narodzenia były najpiękniejsze na świecie? Czy mamy się tylko ładnie ubrać i wszystko zjeść?
Oj uwielbiam już tą książkę! Przepis wypróbuję, bo w końcu sama liczę na to, że do mnie też Mikołaj przyjdzie:-) Niesamowita i wielokolorowa. Pachnąca kartonem w który można zapakować coś, co chcielibyśmy komuś ofiarować. Najbardziej świąteczna książka do przygotowania się na okres świąt. Dobra zabawa i wiele uśmiechów z podekscytowaniem, połączonym z radością oczekiwania. Ogromnie ją polecam!!!