Laura budzi się w szpitalu, zdezorientowana, ponieważ nie pamięta kim jest. Patrząc w lustro nie poznaje kobiety po drugiej stronie. A mężczyzna, który wpada do sali twierdzi, że jest jej mężem i opowiada o ich wspólnym życiu. Okazuje się, że Laura jest matką, która nie poznaje własnej córki. Powoli kobieta uczy się swojego życia i je akceptuje do czasu, kiedy zaczynają nawiedzać ją dziwne sny. Pewnego dnia spotyka mężczyznę ze snów i już nie wie komu może wierzyć.
Historia Laury przeplata się z historią Alicji. Obie kobiety były przyjaciółkami, które wychowywały się razem.
Mnogość bohaterów i wątków sprawia, że książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Bardzo byłam ciekawa zakończenia tej skomplikowanej historii, a niektóre momenty sprawiły, że byłam w dużym szoku.
Książka jest pełna tajemnic.
Bardzo polecam wam tą historię.
Fern i Drew to szczęśliwe małżeństwo. Ale czy na pewno? Z perspektywy drugiej osoby z pewnością tak. On jest lekarzem, który ma pewien sekret. Z powodu tajemnicy, Drew postanawia namówić żonę na przeprowadzkę. Tłumaczy się tym, że w mniejszej miejscowości będzie miał więcej czasu. Drew jeszcze nie wiem, że jego żona zna sekret, który mężczyzna ukrywa i myśli, że jest bezpieczny.
Z jednaj strony książka była trochę przewidywalna, jednak z czasem fabuła nabrała rozpędu i okazało się, że nie wszystko było takie jasne jak mogło się czytelnikowi wydawać.
Historia opowiedziana jest z perspektywy dwójki głównych bohaterów. Dzięki czemu mamy różny punkt widzenia.
Mroczna i tajemnicza okładka nadaje książce dodatkowej dramaturgii.
Ta książka pokazuje jak pozory mogą mylić i do czego może doprowadzić zdrada.
Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.
Polecam.
Jest to pierwsza książka czytana przeze mnie autorstwa Maxa Czornyja. Bardzo dobrze wciela się on w umysł mordercy sprawiając że Ted Bundy jest niemal namacalny. Opisy morderstw, jego pożądanie i chora fascynacja gwałtami, zabijaniem przyprawiała mnie o dreszcze. Myśl o tym że te wydarzenia naprawdę miały miejsce mnie przerażała, książka zdecydowanie nie dla każdego. Autor zrobił kawał dobrej roboty, z pewnością nie było to łatwe zadanie, jednak on bardzo dobrze opisał zło Teda i jego brak emocji. Przeczytałam książkę w dwa dni, była wciągająca i zawierała krótkie rozdziały. Myślę że przez długi czas jej nie zapomnę.
Szczerze...... Bardzo zachwyciłam się tą książką !
Widziałam wiele różnych opinii ale zdecydowanie ta autobiografia wymiata. Pełna szokujących wyznań, prania rodzinnych brudów i opowieści od których włos jezy się na głowie czyli to co czytelnicy autobiografii i biografii lubią najbardziej. Ciekawa jestem jak wyglądało życie Priscilli Po tym jak odeszła od Elvisa. Może jakiś sequel?
Po „Czułe podróże” sięgnęłam głównie ze względu na bardzo dobrze znane mi nazwiska pisarek. Nie chciałam czuć się zawiedziona, a istnieją autorki, które zawsze dają mi porządną dawkę mądrej i nieprzesłodzonej literatury. Sądząc po okładce można założyć, że będą to opowiadania o miłości, gdzie zagubiona i porzucona kobieta spotyka na swojej drodze mega przystojnego Adonisa. Całe szczęście, że tak NIE jest, a to, co możemy przeczytać, można z całą pewnością porównać do prawdziwego życia. Nie zawsze bowiem wszystko się udaje, nie zawsze też można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Sama, jako realistka, zdecydowanie wolę, by fikcyjne historie nie wywoływały we mnie uczucia mdłości.
Lekturę „Czułych podróży” specjalnie odłożyłam na marzec, bo już niedługo zawitają do nas ciepłe, słoneczne dni, a grube kurtki czy swetry będzie można z powodzeniem zmienić na lekkie, przewiewne i kolorowe ubrania. Zawsze o tym marzę, gdyż zima nie jest zbyt przyjemna, a egipskie ciemności o godzinie szesnastej potrafią nawet wywołać coś w rodzaju depresji. Kocham swój kraj, szczególnie język, ale szkoda, że wiosna nie zawsze jest słoneczna, a lato zbyt krótko trwa. Dzięki omawianej antologii poczułam się niemal jak na wakacjach- nic, tylko leżeć, odpoczywać i cieszyć się piękną aurą.
Spośród wszystkich sześciu opowiadań najlepiej oceniam historie wykreowane przez Magdalenę Majcher, Nataszę Sochę i Joannę Szarańską. Nie chcę ujawniać szczegółów, ale dzięki autorkom wiemy, że nie wszystko w naszym życiu będzie piękne i zgodne z naszymi marzeniami. Poza tym, pióro Magdaleny Majcher doskonale pokazuje, jak na przestrzeni dekad zmieniła się mentalność Polaków. Kiedyś, gdyby autorka chciała wydać swoje opowiadanie, mogłaby być potępiona, jednak teraz jej historia ma bardzo aktualny wydźwięk. O co chodzi? Warto samemu się przekonać.
Antologia ta to też bardzo przyjemne podróże w określona miejsca. Grecja, Hiszpania, Toskania, Lanckorona, Rumunia, Wenecja. Sama najbardziej chciałabym odwiedzić Hiszpanię- podoba mi się styl życia Hiszpanów, ich język (jestem samoukiem), jak też potrawy. Oby tak się kiedyś stało, to moje marzenie, a te czasem się spełniają.
Z całą pewnością zapamiętam też definicję nudy, którą klarownie przedstawiła nam Natasza Socha. Uznała ona bowiem, że „nuda to nic innego, jak czysta karta papieru i kilka kredek, które ma się w ręce”. Tylko od nas zależy, jaki rysunek stworzymy, jak wykorzystamy dane nam narzędzia. Poza tym, wcale nie potrzebujemy drogich hoteli, basenów czy drinków z palemką. Cisza, spokój, piękne rośliny i śpiew egzotycznych ptaków to także powód do euforii.
Bardzo się cieszę, że zakupiłam tę antologię. Nie jest to może książka na miarę ideału, odrzuciłam tylko początkowe opowiadanie, lecz na pewno będę ją polecać innym czytelnikom. Malownicze opisy wielu europejskich miejsc z pewnością zachęcą część odbiorców do uczestnictwa w wycieczce marzeń.
Ospa, cholera, franca, dżuma, trąd, tyfus, grypa i jeszcze kilka innych - oto najświetniejszy arsenał jednego z jeźdźców apokalipsy. Choroby, których nie rozumiano, z którymi walczono z różnym skutkiem, metodami prób i błędów, które wykorzystywano do różnorakich celów, które były karami za grzechy albo efektem rzuconych klątw. Oto ich urocza, wypełniona łuszczącą się, ropiejącą skórą, odchodami, wymiotami i gniciem, historia. Czytajcie na zdrowie!
Autorce udało się stworzyć szalenie ciekawą lekturę. Mimo, że w tytule jest słowo "krótka", to jednocześnie treść jest jak najbardziej wystarczająca. Duża ilość ciekawostek i nakreślenie szerokiego obrazu pozwalają z łatwością wyobrazić sobie, jak ciężkie musiało być życie w czasach epidemii. Kiedy już wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie zdziwić albo obrzydzić, dowiadywałam się, że np. na ospę oczną polecano przemywać oczy krwią gołębia, a na ból brzucha łykać pokruszoną porcelaną. Widzę wasz grymas na twarzy, mam dokładnie taki sam, kiedy tylko o tym myślę!
Wydawałoby się, że informacje będą się powtarzać, w końcu dawniej choroby mylono ze sobą albo opisywano je innymi nazwami niż dzisiaj. Jednak każdy rozdział to trochę inna historia i warto poznać je wszystkie. Sama nie wiem, co wywoływało u mnie większe dreszcze - opisywane objawy, ludowe sposoby "leczenia" czy reakcje społeczności na epidemie. Podróżowanie z paszportami, kwarantanny, szybki pochówek bez świadków, nieufność wobec lekarzy, ignorowanie nałożonych obostrzeń, powszechna dezynfekcja i położenie nacisku na utrzymywanie odpowiedniej higieny - o takich sprawach się dowiadywałam, kiedy jeszcze wcale nie dotarłam do rozdziału o koronawirusie!
Która z zakaźnych chorób wywołuje potworne wymioty i biegunki, które nawet w kilka godzin mogą doprowadzić do śmierci z odwodnienia? Niby znamy ich nazwy, ale nierzadko nie wiemy dokładnie, co ze sobą niosły. Życie, wierzenia, sztuka, historia, to wszystko przesiąknięte było chorobami, o których mowa w tej książce. Nadchodzącej epidemii wypatrywano w zmianach pogody albo ilości rodzonych dzieci. Polecam czytelnikom ciekawym świata.
Słuchajcie, to świetna książka o samoakceptacji. Przedstawia nam losy pewnej dziewczyny, która robiąc sobie zdjęcia pragnie spełnić swoje marzenie. Niestety jak to w naszej erze teraz jest obecne, wylewa się na nią stado złych i obrażająca ją komentarzy. Wytykają jej jak obfitych jest kształtów nie myśląc o tym, że to ją rani. Jednak znajdzie się ktoś, kto będzie chciał jej pomóc. Pewna znana osoba pokaże się z nią u boku robiąc tym samym szum w mediach. Uwierzcie mi, że to naprawdę może się skończyć w dwojaki sposób. Jednak oprócz tego faktu mamy też wiele innych cennych uwag, które powinny dać czytelnikowi do myślenia. Pierwszą z nich jest utrzymanie tajemnicy. Wielu ludzi tego nie potrafi i na swoje tłumaczenie paplania jęzorem tłumaczą się w sposób co najmniej dziecinny. Mamy też temat bycia dyslektykiem. W obecnym świecie jest ogrom takich osób, tylko dzielą się na dwie grupy. Tą, która czuje się skazana na porażkę i nic z tym nie robi i drugą, która ten fakt ukrywa i stara się wciąż spełniać swoje marzenia. To ludzie bardzo odważni, którzy potrafią mierzyć się ze swoim problemem i sięgają ponad to. Bardzo takie osoby podziwiam, bo pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych. Kolejna rzecz, która mi się spodobała była podkreślona niemal do samego końca. Chodziło o to, że nie ważne jak się wygląda, bo to wnętrze człowieka jest najgłówniejszym pięknem. Ludzie nie powinni osądzać innych na podstawie ich wyglądu. Sama często spotykam się z oceną w oczach innych, gdyż wydaje im się, że każdy ma prawo do bycia szczupłym, a kto ma jakieś mankamenty, to oznacza, że jest leniem i wszystkożernym potworem. Nikt nie pomyśli, czy ktoś nie jest chory, czy ma skłonności genetyczne, czy też bierze leki i do wyboru ma albo one z nadmiarem wagi albo straci życie. Każdy z nas jest inny i każdy jest wyjątkowy. Pamiętajcie, że nie ważne jak się wygląda, bo dla kogoś możemy być najpiękniejsi na świecie. Jeśli komuś coś przeszkadza, to niestety to tylko jego problem:-) Książka czyta się sama, ma dużo dialogów, szczere przesłania i potrafi podbudować czytelnika. Polecam przeczytać!
Szanowni Państwo,
to nie jest recenzja!! Piszę to jako współpracownik Grupy Wegnera, która brała udział w przygotowaniu tej książki do druku wraz z redakcją BookEdit. Byłoby rzeczą niestosowną wystawiać recenzję samemu sobie. Nie podszywam się też pod jakiś czytelników i nie produkuję pseudorecenzji. Dlaczego więc napisałem ten tekst? Otóż uznałem, że ta nowa pozycja wydawnicza jest tak nietypowa i budzi w związku z tym takie kontrowersje, że wymaga przed lekturą kilku wstępnych informacji.
Na przykład: autor, czyli kto…??
Oto notatka zamieszczona na stronie redakcyjnej książki:
"Szanowne Czytelniczki i Czytelnicy,
dziękujemy za zainteresowanie „Anią” i oddajemy w Państwa ręce tekst, który został redakcji BookEdit udostępniony na zasadzie testu przez grupę badawczą zajmującą się rozwojem AI.
Ze zrozumiałych względów grupa ta chce zachować anonimowość i będziemy ją tu nazywać „Wegner” (nie mylić z „Wagnerem”!).
Powstają w związku z tym różne problemy, które chcieliśmy Państwu zasygnalizować.
Redagowanie tej książki okazało się trudnym zadaniem. Prace redakcyjne wymagają ścisłej współpracy autora z zespołem redakcyjnym. Ważny jest osobisty kontakt z autorem, ale w przypadku AI nie jest to możliwe. AI posiada rozległą wiedzę, ale nie ma osobowości. Wszelkie uwagi związane z procesem wydawniczym kierowaliśmy wobec tego do pracownika grupy Wegnera, którego – między sobą – nazywaliśmy żartobliwie „oficerem prowadzącym”, a on wprowadzał je do systemu.
Ponieważ nie mieliśmy kontroli nad tym procesem, nie możemy gwarantować, czy i na ile cały tekst „Ani” jest napisany przez AI. Jest on jednak na tyle nietypowy i zaskakujący, że trudno przypuszczać, aby był napisany przez „strukturę białkową” czyli człowieka. Niech Państwo sami ocenią.
Ewentualne uwagi prosimy kierować na adres mailowy wegnerianismus@onet.eu.
Życzymy zajmującej lektury. Redakcja BookEdit"
Kwestia autorstwa i udziału w nim AI to dopiero początek kontrowersji, sporo dostarcza ich również sam tekst.
Dotyczy to zarówno niespotykanych dotychczas w książkach scen miłości poliamorycznej, (choć w literaturze polskiej drastyczne opisy seksu mają wielkie tradycje i pod tym względem G.P.T. Chat z pewnością nie dorównuje tu klasykom, vide choćby „XIII księga Pana Tadeusza” czy „Sztuka obłapiania” Aleksandra Fredry), jak i nietypowego podejścia do wielu zagadnień z biologii, medycyny, prawa, historii, czy sztuk plastycznych.
Oto niektóre tylko tematy omówione w książce: gdzie zamawia się sabrage, na czym polega zespół Kehrera, co uwielbiała lady Diana i czym zajmował się Komendant Główny Policji Państwowej, gen. Kordian Zamorski. Opisane są również tajniki perfum Chanel N°5 i rola mikrobioty jelitowej.
Mało? Książka jest również pięknym pożegnaniem takich artystów jak Anna Jantar (str. 35) czy Horst Chmela (str. 85).
Czytelnik napotka też często zaskakujące informacje. Oto parę przykładów:
str. 29: „Gomułka powołany na szefa Narodowej Rady Rozwoju przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego”, - coo, Gomułka przez Kaczyńskiego??? Owszem, chodzi o głównego ekonomistę BCC prof. Stanisława Gomułkę.
str. 43: „Afroamerykanin Elon Musk”??? Ależ tak, Elon Musk urodził się i wychował w RPA, więc jest Afroamerykaninem (bo pochodzi z Afryki)”.
str. 48: „Murzyn promotorem na ASP”??? Tak, prof. dr hab. Józef Murzyn jest pracownikiem naukowym na Wydziale Rzeźby ASP.
Tu widać różnicę pomiędzy AI, a „strukturami białkowymi”. Istoty z tej drugiej grupy często podążają utartymi ścieżkami odbioru tekstu.
Zaskakujące dla czytelników będą niektóre ujęcia historyczne (np. opis wybuchu 2. wojny światowej, dzieje Generalnej Guberni widziane z przedziwnej perspektywy gubernatora Hansa Franka, ustawy dot. LGBT, przerywania ciąży itd.). Są one jednak wszystkie oparte na solidnym researchu historycznym.
W książce znajdziemy liczne wypowiedzi Johanna Wolfganga Goethego, Marcina Lutra, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Ireneusza Iredyńskiego, Elona Muska, Jamesa Joyce’a, Arthura Schopenhauera, a nawet Edyty Górniak.
Do tego dochodzi motyw przewodni: wielka miłość do młodziutkiej Ani, miłość kończąca się bolesnym rozstaniem.
W książce udało się połączyć wszystkie te tematy w spójną i atrakcyjną całość, o czym świadczą opinie specjalistów:
"Czy książki o seksie muszą być albo naukowe albo infantylne i frywolne? Czy można po prostu przeczytać ciekawą i pikantną opowieść napisaną przystępnym językiem?
Ależ można! Choć w to wątpiłem, to znalazłem i erotykę i edukację w jednej książce!"
(dr n. med. Dariusz Pysz-Waberski, seksuolog).
Naprawdę to bardzo mądra książka dla dzieci, które uczą się liter, a także tych, które poznają początkowe zasady pisowni. Tak naprawdę nie ma określonego wieku do nauki pierwszych liter, gdyż to zawsze jest sprawa indywidualna. Jednak jeśli już zdecydujemy, że chcemy nauczyć powiedzmy naszego czterolatka pierwszych liter, to ważne, by pokazać mu różnicę jaka jest w znakach A i Ą, C i Ć, E i Ę, L i Ł, N i Ń, O i Ó, S i Ś, Z, Ż, Ź oraz litery dwuczłonowe. Najbardziej spodobała mi się informacja pod ilustracjami, że na wybrane litery nigdy nie utworzymy słowa, a jedynie możemy odnaleźć je wewnątrz słowa. To pierwsza taka książka w której tą informację dostrzegłam. Dziecko jakby od razu dowiaduje się, że są pewne zasady i je zapamiętuje. Nie zwrócenie od razu im na to uwagi rodzi setki tysięcy pytań w późniejszej fazie dzieciństwa. Wiem, bo sama to przerabiałam. Dziecko pytało się mnie dlaczego na każdą literkę można odnaleźć słowo, a kiedy poznało je wszystkie, to okazywało się, że jednak nie można. Czuło się oszukane i jego ciekawość świata nieco upadła. Zdało sobie bowiem sprawę, że jednak ktoś tu wcześniej kłamał. W następstwie dochodzi do trudnej rozmowy, a później już nic nie idzie tak jak powinno. Dlatego tak bardzo doceniam tą książkę. Na każdej jej lewej stronie znajdziemy literkę, a po prawej rysunek, który ją ukazuje oraz rzecz, która na nią się zaczyna. Są wyróżnione czerwonym kolorem, więc od razu rzucają się w oczy. Z racji tej, że obrazki są duże, można również zwrócić uwagę na bardzo żywe kolory oraz naturę, która została ukazana. Oglądając rysunki zauważamy, że cokolwiek nie zostało ukazane, czy to zwierz, czy postacie, to każde z nich jest uśmiechnięte i radosne. Bije z niej takie dobro, które nastraja naszego malucha pozytywnie. Z niej możemy nie tylko się uczyć, ale i bawić proponując mu do wskazania wymienioną przez nas rzecz, by zobaczyć, czy potrafi ją znaleźć. Zawsze też może pierwszy raz ją zobaczyć. Wydana w sztywnej oprawie ze sztywnymi stronami, by najmłodszy mógł ją oglądać samodzielnie. Najlepsza dla dzieci powyżej trzeciego roku życia:-)
Autorka ma dosyć specyficzne pióro, jakby całą historię opowiadała nam jakaś tajemnicza postać. Do tego co jakiś czas czuć, jakby zwracano się bezpośrednio do nas. Myślę, że jest to spowodowane tym, że tak naprawdę historia mogłaby dotyczyć każdego z nas. Każdy ma jakieś kompleksy, czy to na punkcie wyglądu, czy też swojego wieku. Kobiety z książki czują się nieco gorsze, gdyż nie mają już nastu lat. Bywa, że osądzają tych, którzy mają dzieci i pracują oraz tych, którzy poświęcają się, by wychowywać większą ilość dzieci. Tak naprawdę trudno im dogodzić, a gdyby nie istniała plotka, to nie miałyby o czym lub o kim rozmawiać. Poznane w książce kobiety mają swoje sekrety. Jedne żyją pokazując je innym, inne wiedzą wszystko najlepiej i podają powody dlaczego tak uważają, a jeszcze inne przepełnione są goryczą z powodu zbyt szybko zakończonego pożycia. Mają zwyczajne problemy, lecz to od każdej z postaci zależy jak bardzo je bagatelizują, bądź wywyższają nosząc w sercu żal. Trudno powiedzieć, czy są szczęśliwe, gdyż uśmiechy są ale szczerości w nich nie ma. Im więcej ich życie wygląda na idealne, tym więcej tam aktorstwa i wyuczonych ról. Również dzieci mogą być powodem do radości, do miłości, która nie powinna wygasać, ale z braku drugiej połówki nie jest tak jak potrzeba. Myślę, że zazdrość jest tutaj motywem przewodnim. Ktoś chciałby tu czuć się wyjątkowo, być jedyny dla dziecka i nie pojmuje dlaczego ono może podobne uczucia żywić do kogoś zupełnie obcego. W tym wszystkim mamy również trupa o którym mowa na początku i do którego wrócimy na końcu. Autorce chodziło o to, by zrozumieć każdą postać, jej punkt widzenia, postępowanie, uczucia jakimi się kierowała, by niemalże zrozumieć dlaczego do tej śmierci doszło. Tak jakby była to historia adwokata, przedstawienia sprawy i jej rozwiązania. Mamy tu duży nacisk psychologiczny, gdyż każdy może na to samo patrzeć z innej perspektywy. I każdy może mieć rację i kłamstwa jakimi postacie się kierowały też mogłyby być uzasadnione. Myślę, że przeczytanie tej książki może wiele dobrego wnieść do naszego życia, dlatego zasługuje na przeczytanie:-)
,, Jestem sennym koszmarem wyzyskiwaczy i pasożytów, zupełnie jak mój imiennik z dziewiętnastego stulecia. Wtedy szlachta pasożytowała na chłopach, nieuznawanych nawet za pełnoprawnych ludzi, a on z tym pasożytnictwem chciał skończyć. "
Przyznaję się wam, że książkę czytałam przez dwa tygodnie i głównym tego powodem była jej objętość przeszło dziewięciuset stron. Do tego dochodziły też sprawy ogromnego napięcia i nerwów jakie miałam na postacie. Główny bohater to osoba znana z dużą dawką pieniężną. Ma ogrom wad, gdyż uważa się za lepszego od innych. Nadużywa życia korzystając z uległych panienek i narkotyków. Nie podobało mi się to, że kobiety traktowane były jak produkt, który miał być zaspokajaczem męskich popędów i to bez względu na to ile miały lat. Bardzo mnie to uwierało, ale czekałam czy coś się w tej sprawie odmieni. Pamiętajcie, że jest to świat z przeszło stu lat do przodu, więc nigdy nie wiadomo co tam się wydarzy. Dosyć zabawną dla mnie chwilą był czas w którym nasza postać została porwana. Tutaj macie odniesienie do cytatu, kim był ów porywacz. Rozbawiło mnie to jak on się pojawił, co sobą reprezentował i co mówił. To było jakby kocioł przyganiał garnkowi. Dodatkowo niby opowiadają się za wykształceniem, ale oni z pewnością go nie mieli. Przeklinali, bluźnili i to nie w sposób świadczący o statusie społecznym, tylko raczej z perspektywy braku. Ogólnie to powiem wam, że autor skupił się na czarnej przyszłości, gdzie rządzi wszystko, co podpiąć można pod piekło. I tutaj jedni powiedzą, że książka jest słaba, przegadana, za bardzo rozciągnięta w czasie. Ale będą też i drudzy, którzy stwierdzą, że niesie ona za sobą pewne wartości, by uzmysłowić społeczeństwu, że jeśli nie obierzemy dobrej drogi życia, to naprawdę wszystko może tak się dla nas skończyć. Możemy być mściwi, pluć jadem i w każdym miejscu posiadać wroga. Zatem sami przekonajcie się w jaki sposób chcecie ją odebrać. Czy zaniżycie jej ocenę patrząc na nią płytko, czy zerkniecie obiektywnie. Ja uważam, że jest dobrym przykładem na to, by czytelnik wziął sobie do serca to gburowate zachowanie i zrobił co tylko może, by do niego u siebie nie dopuścić. Bo by zmieniać świat, wpierw należy zmienić siebie:-) Tom pierwszy też mi się podobał, ale ten drugi jest jakby bardziej dopracowany. Mamy dużo rozmów, gdzie tłumaczą nam swoje punkty widzenia. Nie ze wszystkimi można się zgodzić, ale właśnie chodziło o to, by zobaczyć ten upośledzony punkt widzenia. Takie jest moje zdanie. Przeczytajcie sami:-)
To już druga książka autora po której przeczytaniu nasuwają mi się wnioski, że ma inteligentne pióro. Wspaniale włada tutaj emocjami zachowań postaci. Opisuje bardzo dokładnie nie tylko to, co mówią, ale i co robią, gdzie są oraz jakie mają przeżycia. Sprawia to wrażenie, że oglądamy ich w telewizji. Autor jakby zachował tutaj anonimowość bohaterów, bo nie spoufalają się z nami. Jesteśmy tu tylko obserwatorami i czy będziemy przeżywać ich rozdarcia, zależy tylko od nas. By dogłębniej zrozumieć co dzieje się obecnie, przeskakujemy do czasów wcześniejszych w których kawałek po kawałku odnajdujemy odpowiedzi na obecne pytania. Dużo miejsca poświęca się tutaj na samą akcję i nakierowanie jej na koleje następnych wydarzeń. W ten sposób z kryminału wchodzimy na tory sensacyjne. Czasami zastanawiałam się, czy postacie się nie męczą, gdyż mnogość wydarzeń od samego czytania już sprawiała, że momentami byłam zmachana. Z pewnością mocno wciąga, gdyż mamy tu motyw bardzo dużych pieniędzy i samotności, która idzie z nimi w parze. Początek książki daje nam małe wprowadzenie do fabuły, gdyż postać już żałuje, że kogoś poznała. Niby ciało się cieszy i jest podekscytowane, jednak mnogość sekretów za tym towarzystwem naprawdę powala, nie licząc intensywności i siły, jakie za nimi się ciągną. Niby określona jest jako thriller, gdyż bazuje bardzo na psychice postaci, jednak te wszystkie potyczki i pościgi kierują ją bardziej w stronę sensacji. Występuje tu mniejsza ilość dialogów, więc musimy zawierzyć temu, co opowiada nam narrator. Są tu momenty na roztrząsanie tego, co już się wydarzyło, jednak większa uwaga jest obarczona tym, jak sobie z tym poradzą. Opowieść kręci się w rosyjskich klimatach, więc tajemnic mamy tutaj sporo, choć kłamstwo przeważna na każdym kroku. Zdecydowanie każdy tu chce by żyło mu się lepiej, więc by to utrzymać nieraz kłamie tam, gdzie nie powinien, choć okłamywany, bywa, że wie co ta osoba chce ukryć, lecz by zdradziła więcej, twierdzi, że rozumie co do niego mówi. Czytajcie zatem z uwagą, bo mogą wam umknąć ważne szczegóły. Pozycja z tych inteligentniejszych, więc mocno mi zaimponowała:-)
Miałam przyjemność rozpocząć czytać serię od tomu trzeciego, ale w ogóle to nie przeszkadzało. Książka jest napisana niby jako cała opowieść, spisana jednym ciągiem, ustawiona chronologicznie, jednak nie wiemy ile czasu mija od następnego rozdziału, a odczuwalne jest, że sporo. Ogólnie streszczę ją do kilku zdań. To opowieść o kobiecie, która pomimo kłód rzucanych pod nogi pokazała, że zawsze pnie się do góry. Dzięki jej uporowi, inteligencji i plastyczności, potrafiła awansować na wysokie szczeble kariery w zamyśle mając otwarcie własnej restauracji. Do celu zbliżała się stopniowo, a my poznawaliśmy urywki z jej zabawnych życiowych chwil. Pokazała, że można być miłą i stanowczą jednocześnie. Można komuś dopiec w taki sposób, że dojdzie to do niego po chwili. Można uprzedzić działanie ludzi chcących wykorzystać darmowe jedzenie i zaproponować im piękny rabat na całe zamówienie, zamiast darmowego pierwszego dania. Można również odkładać skrawek po skrawku każdy zarobiony grosz, a wszechświat sam będzie dokładał tych groszy coraz więcej. W ogóle treść nasunęła mi takie myśli, że tylko ten, kto ma wyraźny cel w życiu ma ogromne szanse na spełnienie go i dojście tam, gdzie zawsze chciał dojść. Spełnione marzenia są dla tych, którzy nie odpuszczają, którzy nie myślą, że trudno, tylko wiedzą, że im się powiedzie, w dalszym lub bliższym czasie. Bardzo mnie to podbudowało. W głównej postaci znalazłam taką bratnią duszę, która potrafiła rozbawić swoimi słowami bądź myślami każdego. Uwielbiam takie pozytywne osoby, bo to przy nich mam siłę, by zaplanować wyższe cele, gdyż wiem, że mi się uda. Autorka ma niesamowite poczucie humoru. Miałam wrażenie, że sarkazm, to jej drugie imię. Zauważyłam też, że autorzy coraz częściej wykorzystują w swoich książkach zarys manifestacji. Tutaj mamy naprowadzenie nas na działanie w sposób kwantowy i przekonanie do tego, że to działa. Również podobało mi się stwierdzenie, że kto chce do czegoś dojść, to robi co może, by to osiągnąć, bo wyobraźnia sama podsuwa nam plan działania. Jednak za sprawą pustych postaci zobaczyliśmy, że niektórzy nie zamierzają podjąć najmniejszego wysiłku. To naprawdę lekka, ale mądra i zabawna lektura. Po jej skończeniu czuję, że nie jestem sama. Podobno w chwilach zwątpienia, los zsyła nam kogoś, kto pomoże nam się podnieść. Takim kimś była dla mnie bohaterka tej książki. Jestem wdzięczna Wydawnictwu Lekkie, że mogłam ją przeczytać:-)
Słuchajcie, nie ma na świecie takiego poradnika odnośnie autyzmu, który w stu procentach wytłumaczyłby nam zachowanie takich osób. Zawsze co innego jest, kiedy ktoś tłumaczy nam czyjeś punkty widzenia i inaczej, jeśli to osoba dotknięta tą choroba się o sobie wypowiada. Książkę, którą dla was recenzuję napisał autystyczny trzynastoletni Naoki Higashida, który nauczył się komunikować z innymi za pomocą specjalnej tablicy. Bardzo chciał przekazać innym, że ludzie autystyczni bardzo często zachowują się w sposób, który nawet nie chcą pokazywać. On sam wielokrotnie chciał powiedzieć coś ważnego, a słowa nie słuchały go i mówił rzeczy na które był zły. Te osoby nie mają wpływu na nic, nad czym ma kontrolę człowiek normalny. Bardzo szybko się stresują, gdyż ich ciało reaguje w sposób sprzeczny z tym, co oni sami chcą wyrazić. Dlatego nie lubią przebywać z innymi ludźmi. Nie dlatego, że czują się gorsi, tylko właśnie dlatego, że osoby, które ich nie rozumieją postawione są w niekomfortowej sytuacji. To nadzwyczajne jak bardzo osoby autystyczne są wrażliwe i jaki ogrom empatii posiadają. Powtarzają na głos zadane im pytania nie dlatego, że go nie rozumieją, tylko dlatego, że ich mózg musi od nich usłyszeć pytanie, by mogło poszukać na nie odpowiedzi. Nasza głowa reaguje na pytania świata, obcych ludzi, czy też wychwytujemy zasłyszane słowa z otoczenia i na ich podstawie reagujemy. W ich głowach jest ogromny szum, odbierają bodźce z całego świata, dlatego by zamknąć się na świat, ich mózg odpowie im tylko wtedy, jeśli od nich samych usłyszy pytanie. Zawsze trzeba dać im odrobinę czasu na zastanowienie, gdyż zadane pytanie musi uformować się w słowa, przyciągnąć odpowiednie sytuacje, odnaleźć źródło odpowiedzi, by po chwili i ono złożyło się w całość i jakby na złość zbyt długi czas przetwarzania odpowiedzi w ich głowach powoduje wymazanie wcześniejszego pytania. Naoki jak i inne osoby autystyczne bardzo by chcieli odpowiedzieć na nie i nawet wiedzą, że je znali, ale za moment wszystko im znika. Dlatego nic nie mówią, bo wiedzą, że sprawili nam przykrość. To zaledwie zlepek historii, którą przedstawił nam chłopiec. Książka otworzyła mi oczy na to, czego wcześniej nie rozumiałam. Wzruszyła mnie setki tysięcy razy, pokazała, że nie ma zależności między tym co się chce, a możliwościami ciała takich osób. Są cudownie empatyczne i nierzadko uzdolnione. Nie zwracajmy się do nich jak do małego dziecka, bo oni dorastają tak jak my. Naoki dokładnie wytłumaczył nam życie z własnej perspektywy za pomocą pytań i odpowiedzi. Z pewnością nie przesadzę, jeśli dodam, że to najbardziej wartościowa książka, jaką przeczytałam do tej pory w całym swoim życiu. Lekcji, której mi udzielił, nie zapomnę do końca swojego życia:-)
To już ostatni miesięcznik jaki posiadam w swojej biblioteczce. Jest to numer 798 wydanie z listopada 2021 roku. Sama nie wiem dlaczego zaprzestałam jego czytanie. Świat innych ludzi odwrócił moją uwagę na rzeczy ważne i potrzebne Dla Mnie. Od kilku miesięcy uczę się świadomego myślenia i teraz widzę, że malutki odsetek społeczeństwa to potrafi. Dlatego, że tego nikt nas Nie Nauczy. Nie jest to dla wyższych opłacalne.
Cały miesięcznik skupił się na rodzajach samotności, podczas których ludzie bywają wykluczeni z niektórych zgromadzeń ze względu na to jak wyglądają bądź kim się czują. Samotność dotyka szerokie grono ludzi. Izolują się ze społeczeństwa z powody tego, że są gejami, lesbijkami, osobami trans, feministkami, feministami, zakonnikami a nawet księdzem, który był szykowany przez innych. Ludzie odchodzą od wiary, bo się ich szufladkuje. Zanikło gdzieś stwierdzenie, że każdy człowiek jest człowiekowi równy bez względu na to jak wygląda, kim jest czy jakie ma zainteresowania. Bóg dał nam wolną wolę po to, byśmy żyli szczęśliwie w swoim życiu tak jak my chcemy, a nie jak wymagają tego od nas inni. I póki kościół tego nie zrozumie, dopóty ludzi chodzących do kościoła będzie coraz mniej.
Z miesięcznika przeczytamy o tym, co to jest samotność z perspektywy psychologii? Czy istnieje równouprawnienie dla seksu? Co to jest samotność publiczna? Usługi opiekuńcze dla samotnych, jaki mamy wpływ na system oraz z czym zmaga się społeczeństwo? Miesięcznik zwraca naszą uwagę na to, byśmy pamiętali o poległych o których już się nie mówi. Jak podchodzimy do karykatur malarstwa religijnego? Dlaczego kochamy zwierzęta domowe? Tutaj dosyć sporo jest opisane na temat tego, że zwierzęta potrafią uczyć się na swoich błędach, podczas gdy ludzie tego nie robią. Dostaniecie również kocie porady:-) Został również poruszony temat samozniszczenia oraz tego, że mamy do niej skłonności. Warto zwrócić na to uwagę, że ludzie rządzący nie chcą byśmy byli szczęśliwi, bo dla nich oznacza to straty na każdym szczeblu. Zerknijcie na artykuł ze strony 70. Uważam, że to wartościowe wydanie miesięcznika. Zauważyłam też, że zanika grono gazet w których można dopatrzeć się wspaniałych porad jak osiągnąć w życiu szczęście. Tłumaczeniem tych z góry jest brak naszego zainteresowania tematem. Tłumaczeniem moim jest fakt, że ludźmi szczęśliwymi i dobrymi nie można sterować. Resztę zostawiam do waszego przemyślenia:-)
Ja nigdy nie zgłębiałam wiedzy na temat sekt, gdyż będąc obecna przy rozmowach ludzi o różnych wiarach, a nawet przy tych, którzy twierdzą, że do żadnych nie należą, zauważyłam tam pewną zależność, którą ta książka tylko mi podkreśliła. Chodzi tu bowiem o słowo, które ma znaczenie w szerokiej skali. Mianowicie manipulacja. Ktoś, kto potrafi manipulować innymi, to człowiek bardzo mądry. Jest bardzo dobrym obserwatorem, potrafi wyczuwać emocje jakie od ludzi odchodzą, w swoich przekonaniach zawsze podkreśla nasze dobro i zauważa rzeczy, które nam przeszkadzają. I znając te kilka pojęć potrafi sprawić, że człowiek za nim pójdzie. Nie od dzisiaj wiadomo, że człowiek jest gatunkiem stadnym i pragnie gdzieś przynależeć. Potrafimy nie dopuszczać do głosy swojego prawdziwego ja tylko po to, by gdzieś ktoś nas docenił. Najlepsze kąski do zmanipulowania to osoby młode, które wciąż rozwijając się, są podatne na bunt, oraz osoby w średnim wieku, które wierzą, że jeszcze mogą na coś sobie pozwolić, że wciąż same są kowalem swojego losu. Obiecując takim osobom niestworzone rzeczy, przy czym podkreślając jak bardzo są wartościowe, jak niewiele mają do stracenia i jak dużo mogą zyskać, krok po kroczku nie są świadome, że ktoś narzuca im swoje zdanie, a pod koniec biorą je jako własne. Są dumne, że sami mogą do czegoś dojść, że są tak ważni, że ktoś zwrócił na nich uwagę. Dopieszczone ego jest lepsze od najpiękniejszej kochanki, gdyż wtedy stają się pewni siebie, którym się wydaje, że mogą zmienić świat, że jeśli nie oni, to kto? I teraz gdyby taka osoba potrafiła świadomie myśleć, wiedziałaby, że ktoś próbuje nią sterować. Jednak celowo od małego w szkołach uczą nas tego, że coś musimy. Nikt tam nie pyta co kto myśli na dany temat, choć to w tym czasie właśnie powstaje samoświadome myślenie. Tuszując je nauką, sprawdzianami, kartkówkami, wypracowaniami o scenerii kilkuset lat do tyłu, która nikomu się nie przyda, zamykamy dziecięcy umysł i świadome myślenie. Zaczynamy żyć pod kimś nie wiedząc, że mamy prawo żyć pod siebie. Ta książka pokaże wam w jakiej niewiedzy żyjemy, jak nas wykorzystują i jak dajemy się robić w balona. Odjęłam jeden punkt za mało czytelne wytłumaczenie, choć czasami wydaje mi się, że jaśniej to już nie można było tego napisać. Niech książkę przeczyta ten, komu wydaje się, że sam podejmuje własne decyzje. Powodzenia:-)
To pierwsza książka wiersz. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale ja tak ją odbieram. Mamy krótkie wypowiedzi, dialogi, od kilku linijek, do kilku stron. Toczą się tam rozmowy różnych ludzi w różnych miejscach i wieku. Ogólnie dotyczą samotności w związku, w życiu i w rodzinie. Każda z nich poetyckim słowem z dawką porównań, epitetów i własnym widzeniem samego siebie. Niektóre wypowiedzi można poddać pod filozoficzne, jakby krążenie wokół tematu, gdzie strony się rozumieją. To dialogi, przemyślenia, żale i wywody, choć i niekończące się pytania. Chociaż porównania są piękne, to jednak jest to smutna książka. Osoba samotna czasami prawi wywody tej drugiej połówce, jakby widząc tylko swoją perspektywę. Na wstępie ciska gromem niczym toksyczna osoba, by ta druga strona dojrzała co jest nie tak. Nie zawsze ta konwersacja jest miła i jak ją odbierzemy zależy od punktu widzenia każdej osoby. Takie urywki z życia, kiedy komuś było źle. Zamysł książki jest dobry, tylko mnie często dołowała. Osoby czujące samotność mogą się z nią spoufalić, ale te, które są nazbyt wrażliwe mogą się załamać. Niech więc przeczyta ją ten, kto ma poetycką duszę i lubi się wzruszać. Oni najprawdopodobniej docenią ją najbardziej:-)
"Ted Bundy. Umysł mordercy", autora Pana Maxa Czornyja Powieść swoją premierę ma 13 marca 2024 roku.
Nie ukrywam, że bardzo lubię czytać książki tego autora, dlatego też odrazu zgodziłam się na jej zrecenzowanie. Ta powieść już od jakiegoś czasu pojawiała mi się w zapowiedziach w internecie i bardzo mnie zaciekawiła. Z tego względu, że jest to książka napisana na faktach jak i jej opis.
Muszę przyznać, że po jej przeczytaniu mam mieszane uczucia. Z tego względu, że jest to naprawdę bardzo mocna powieść, po którą powinny sięgnąć tylko osoby pełnoletnie. Lecz za razem bardzo mnie wciągnęła i do samego końca czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Tutaj na własnej skórze możemy się przekonać do czego był zdolnym Ted Bundy.
Myślę, że dla fanów literatury na faktach napewno przypadnie do gustu.
„Dom” to książka, która może bardzo zaskoczyć, wręcz zszokować osoby, które jeszcze nie zapoznały się z piórem tajemniczego Piotra Kościelnego. Sama z jego twórczością zetknęłam się w zeszłym roku, ale nigdy nie będę tego żałować. Mocne, kontrowersyjne tematy pokazują, że autor jest bardzo odważny i chce przedstawić nie tylko słodką, ale także mroczną odsłonę człowieka. Udowadnia on, że nie powinno się niektórych brudów zamiatać pod dywan. Jeśli ktoś mocno się postara, cały szlam kiedyś wypłynie i zatrząśnie współczesnymi mediami, które szalenie się rozrosły. Czy i tym razem tak właśnie było? Owszem, tytułowy „Dom” wcale nie musi kojarzyć się dobrze…
Autor bardzo mocno rozszerzył czas akcji powieści. Mamy to bowiem historię współczesną, ale jej początki sięgają lat 70. i 80. XX wieku. Dowiadujemy się, że we Wschowie, małym mieście w województwie lubuskim, życie straciło dwóch mężczyzn. Jeden z nich to ksiądz tutejszej parafii, a drugi to polonista, palacz w kotłowni, a później stróż nocny. Mieszkańcy są tutaj bardzo hermetyczni i nie za bardzo potrafią pomóc policji, ale zajmująca się sprawą komisarz Marta Lipowicz vel Lipa zakłada, że oba przypadki to pozorowane samobójstwa/zabójstwa. To jeszcze nie wszystko- policjantka prowadząca śledztwo chce koniecznie sprawdzić lokalny dom dziecka. Dlaczego akurat ta placówka miałaby łączyć się z tak drastycznymi sprawami? Warto się o tym przekonać. Uprzedzam, że niektóre opisy mocno wstrząsną czytelnikami. Trzeba więc przygotować się na kilkaset stron bardzo kontrowersyjnej fabuły.
Wspomniana policjantka, komisarz Marta Lipowicz, to też niezwykle ciekawa postać. Kobieta pracowała i mieszkała do niedawna w Warszawie, ale na prośbę ojca przeniosła się do małej mieściny. To, czego doświadczy na posterunku, także jest mocno bulwersujące, lecz, niestety, prawdziwe. Poniżanie, przydzielanie najsłabszych spraw a także odsuwanie Lipy od wspomnianych dwóch morderstw będzie tu na porządku dziennym. Dlaczego jej szef, niejaki Olszański, ciągle podkłada jej kłody pod nogi? Dlaczego uważa, że Lipa zbyt mocno węszy? Czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał pomóc pani komisarz? Sprawdźcie to sami, bo warto.
Na domiar złego, sprawa dwóch nieżyjących mężczyzn nabiera wielkiego rozgłosu, bo giną kolejne osoby. Kto za to odpowiada? Dlaczego zabija? W jaki sposób się ukrywa? W tym przypadku trzeba znowu zapoznać się z zapiskami z przeszłości. Nie chcę zbyt wiele opowiadać, dobrze będzie, jeśli czytelnicy sami poprawnie ułożą te fabularne puzzle. Zapewniam, że choć są mocne i szokujące, to cała historia nie ma znamion chaosu. Każdy rozdział wzmaga czujność odbiorcy, a odłożenie tej książki na później jest po prostu niemożliwe. Nie jestem zwolenniczką czytania w komunikacji miejskiej, ale tym razem tak właśnie zrobiłam. Czy żałuję? Absolutnie nie.
Muszę przyznać, że jestem osobą totalnie niezwiązaną z polityką. Jeśli chodzi o „Dom”- tematy polityczne pojawiają się na kartach powieści, ale lata 70. czy 80. ubiegłego stulecia to ich zupełnie inna odsłona. Opowieść o działającej wówczas bezpiece jest mroczna i nawet dla mnie bardzo ciekawa. Nie zmuszałam się więc do lektury, za co jestem bardzo wdzięczna autorowi.
Piotr Kościelny idealnie opisał też definicję prawdziwej przyjaźni, którą ja zapamiętam na długo. Stwierdził on bowiem, że „kiedy jesteś na szczycie, twoi przyjaciele wiedzą, kim jesteś. Gdy jesteś na dnie, ty dowiadujesz się, kim są twoi przyjaciele.” Jak dla mnie to bardzo dobitne pojęcie, warto kierować się tymi słowami i je zweryfikować.
Piotr Kościelny znowu mnie nie zawiódł. Opisał historię, która mocno wpłynęła na moje myślenie o człowieku. Co więcej, przeszłość konkretnej osoby ZAWSZE wywiera wpływ na dorosłe życie. Czy naprawdę jest tak, że ten, kto był bity w przeszłości, także będzie bił? Niewykluczone, to samo tyczy się picia alkoholu czy zażywania narkotyków.
Książkę czyta się szybko, a fabuła na długo zostanie w umysłach czytelników. Teraz już wiem, czego mogę się spodziewać po autorze, czekam na więcej.
Chciałabym móc pisać tak jak autorka. Z każdym szczegółem móc oddawać emocje postaci i jednocześnie zachować ich wewnętrzną anonimowość. Tutaj nic nie jest oczywiste, bo im dalej zmierzamy z fabułą, tym bardziej i dłużej zastanawiamy się kto tu jest winny i w czym zawinił. Niby główną postacią jest tu mężczyzna, jednak jego była dziewczyna również jest warta uwagi. Związek obu postaci nie był idealny, ale powody ich niedoskonałości poznamy dużo później. Wiemy, że obecnie nie są razem i nie widziałam, by którekolwiek z nich zachowywało się zwyczajnie. Kiedy po jakimś czasie natrafiają na siebie widzimy jak dziwnie się zachowują. Ona zapewnia go, że spaceruje z dzieckiem przyjaciółki, a on coraz bardziej układa sobie w głowie wiek dziecka sugerujący, że jeśli było by jej, to on mógłby być jego ojcem. Znając jej perspektywę obarcza go winą za każde dziwne zachowanie, za przeszłość i wytyczne, którymi miał być związek tylko z nią, a nie innymi kobietami jednocześnie. Podaje nam nieco danych tych osób i ponownie widzimy jego, jako tego złego. Wracając do jego perspektywy widzimy jak jest mu źle i jak bardzo tęskni za tym, co było. Najbardziej w głowie ma postać dziecka, czyli wszystkiego czego całe życie pragnął, a czego ona nie chciała mu dać. Tutaj za powodu rozpadu ich związku podaje własne, które czarne światło rzucają na jej osobę. W ten sposób autorka sprytnie manipuluje naszymi osądami, które nie pozwalają nam przerywać czytania. Piłeczka winności wciąż jest odbijana, uczucia niby między nimi są, później dochodzi gra na emocjach oraz wyrzuty sumienia, których mogliśmy się spodziewać, ale nie w tym momencie. Przygody naszych postaci są tym ciekawsze, że w tle pojawiają się inne osoby, które niemal nakazują postępować we właściwy sposób, czyli w taki, jaki oni uważają. Dokładają nam nowych argumentów, a my nie wiemy czy są szczerzy, bo sami tego nie opowiadają. W ten sposób tracimy zaufanie do wszystkich, ale sytuacje ponownie pokazują, że ktoś tu coś robi nie tak.
Świetna historia, która pokazała, że są osoby, które lubią sterować innymi i jest to ważniejsze od miłości. Przeczytajcie, bo warto!