Okładka książki Yeti, Maria Magdalena i niemowlę

Yeti, Maria Magdalena i niemowlę

wysyłka: niedostępny
ISBN: 978-83-67092-82-1
EAN: 9788367092821
oprawa: Miękka ze skrzydełkami
format: 13.5x20.5cm
język: polski
liczba stron: 66
rok wydania: 2023
(0) Sprawdź recenzje
Wpisz e-mail, jeśli chcesz otrzymać powiadomienie o dostępności produktu
31% rabatu
26,03 zł
Cena detaliczna: 
37,91 zł
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 25,96

Opis produktu

Kim są Tom, Yeti, Maria Magdalena i niemowlę oraz co robią w Zosinowie? I jaki wpływ, do licha, ma na ich życie Kochanowski? Czy na skutek romansu M.M. z Kochanowskim Yeti zamienia się w Bestię? Jolanta Nawrot-Sprysak swoim czwartym tomikiem niczym statkiem pirackim zabiera nas w podróż po morzach i oceanach poetyckiej wyobraźni przepełnionej postaciami, które wchodzą ze sobą w niejednoznaczne związki i zadają sobie trudne życiowe pytania, oraz miejscami centralnymi i peryferyjnymi, do jakich nie dopłynęlibyśmy bez jej – nierzadko ironicznego – przewodnictwa. W czasie tej podróży nieraz uśmiechniemy się, a może i parskniemy zdrowym, szczerym śmiechem, chociaż uważny czytelnik pod przykrywką radosnej dziecięcej zabawy odnajdzie momenty zadumy i dogłębnej refleksji nad zjawiskami otaczającej nas rzeczywistości. Albowiem dobra poezja łączy to, co pozornie sprzeczne, niepasujące do siebie, niekiedy dziwaczne, aby wypracować własny świat, w którym będzie można poczuć się jak w domu, a więc swobodnie i bezpiecznie. Dokąd ostatecznie dopływamy z Jolantą Nawrot-Sprysak? To zależy od was, drodzy uczestnicy wyprawy, ale jeżeli zdecydujecie się z poetką wędrować, podróż będzie długa, pełna przygód i doświadczeń, a nad wami będą świecić na przemian słońce oraz księżyc z gwiazdami, emitować miłość i ciepło, przynosić ulgę i nadzieję. * Popatrz, tyle słońca „Trupia okładka powleczona światłem” – tak chciałeś mnie, chciałeś mnie szybko zgasić, kiedy zwróciłam twoją uwagę na tę dziewczynę o imieniu mojej matki. Czy nikt na nią nie patrzył? Na naszych oczach rozrastał się w niej nagi sad, nagi sad, usta miała coraz pełniejsze, coraz pełniejsze owoców. Gdy przygryzła dolną wargę, poczuliśmy taki ból, jakby to było gwałtowne otwarcie na przypadkowej stronie, na stronie. „Jakbyśmy się rodzili, nie mając wejściówki” – powiedziałam ci wtedy na ucho, powiedziałam ci. Po prostu ujęła nas w swój cudzysłów, w cudzysłów, nie mówiąc nic, trzymając się uchwytu w tramwaju. Chcieliśmy zjeść jej usta, poczuć, jak zbliżają się nasze i jej niewypowiedziane słowa. To była dziewczyna o imieniu mojej matki. Nie musiała się przedstawiać, poznałam, poznałam – Maria Magdalena wiele razy zamordowana wzrokiem. Początek czerwca, byliśmy ubrani lekko, ale i tak pociliśmy się, pociliśmy się pod tyloma warstwami skóry, pod tyloma. Ale prawda jest taka, że ciebie nie było. Tylko ja, ona, za szybą fruwające reklamówki. Reklamówki, które ponoć rozkładają się bardzo wolno, nawet kilkaset lat. Patrzyłam sama. Sama mama.
x
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj