Okładka książki Demon i mroczna toń

Demon i mroczna toń

Autor: Stuart Turton
Wydawca: Albatros
wysyłka: 48h
ISBN: 978-83-8215-294-4
EAN: 9788382152944
oprawa: Twarda
format: 210x150 mm
język: polski
liczba stron: 512
rok wydania: 2021
(2) Sprawdź recenzje
32% rabatu
31,14 zł
Cena detaliczna: 
45,90 zł
DODAJ
DO KOSZYKA
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 31,14

Opis produktu

Zbrodnie na pełnym morzu. Niezwykły duet detektywów. Demon, który być może nie istnieje. Rok 1634. Z Batawii wyrusza do Amsterdamu siedem statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na pokładzie jednego z nich, Saardama, płyną znamienici pasażerowie: gubernator kolonii, jego żona i córka oraz… kochanka. A także słynny detektyw Samuel Pipps i oddany mu uczeń Arent Hayes. Zanim Saardam wypływa w morze, trędowaty w porcie wieści mu zły koniec – statek nie dotrze do celu. Wyjaśnienie, o jakiego rodzaju zagrożenie chodzi – o czyjeś świadome działanie czy siły nieczyste – spada na Hayesa, ponieważ jego mistrz, oskarżony o niesprecyzowaną zbrodnię, jest zamknięty w celi. A tymczasem szybko się okazuje, że słów trędowatego nie można zlekceważyć. Na statku dzieją się zatrważające rzeczy. I niezależnie od tego, czy są wymierzone w konkretne osoby, czy mają związek z tajemniczym ładunkiem, nagromadzone na pokładzie zło jest tak ogromne, że przed pasażerami i załogą stoi pewne widmo katastrofy. Nowa śmiała powieść autora kryminalnej zagadki z książki „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”.

Recenzje:

✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: ilona_m2
Kiedy na początku roku w zapowiedziach wydawnictwa ukazała się powieść Demon i mroczna toń wiedziałam ,że muszę ją przeczytać, ciągnęło mnie do niej jak magnes, dałam się omamić tytułowemu demonowi i cierpliwie czekałam na premierę. Przyznajcie sami, marketing odwalony na ocenę celującą.
Ale czy nowa powieść Stuarta Turtona faktycznie jest warta uwagi?

Początek zaskakuje - kiedy czytamy jak trędowaty rzuca klątwę na statek, a po chwili sam ginie w płomieniach jesteśmy zaciekawieni i wkręceni po uszy. Gdy rozpoczyna się rejs jeszcze chwilę zaintrygowani śledzimy, jak dziwne demoniczne symbole pojawiają się na statku, niektórzy widzą po zmroku postać trędowatego, słyszą szepty i głosy. Póki co jest jeszcze przez moment ciekawie. Następnie wprowadzeni są kolejni i kolejni bohaterowie oraz jeszcze więcej wątków, które odwracają uwagę od głównej tematyki i czar Saaradama pryska...
Wiedziona chęcią poznania zakończenia wytrwałam i tylko to uczucie sprawiło, że nie odłożyłam książki przed czasem.
Coś w tej powieści nie zagrało.

⚓Intryga⚓
Puzzle do siebie nie pasują, elementy zagadki nie układają się w jedną całość, brakuje logiki i rzetelnego podsumowania. Nie spodziewajcie się inteligentnej intrygi! W finale wszystko rozwiewa się niczym mgła, mamy winę lecz nie ma kary. Nie funkcjonuje tu zasada rozwiązania przyczynowo- skutkowego, brakuje realności zdarzeń, wszystko jest sztucznie napompowane. Łudziłam się, że może autor w ten sposób bawi się z czytelnikiem i lada moment rozwieje moje obawy, nic z tych rzeczy. Fabuła jest dla mnie nielogiczna i oscyluje na krawędzi fantasy.

⚓Bohaterowie ⚓
Nie ma szans, aby w natłoku dziejących się wydarzeń spamiętać choćby jedną postać. Pomimo, że autor pozostawił na wstępie spis "ważniejszych" postaci niewiele on wyjaśnia i zupełnie nie mam pojęcia po co go zamieszczono. Jesteśmy przygnieceni taką ilością postaci i wątków, że odechciewa się dalszej lektury. Skoro mamy aż tylu bohaterów może warto byłoby zamieścić w tym spisie wszystkich, przynajmniej byłoby wiadomo kto jest kim. Mnogość postaci to nie jeden problem.Bohaterowie są jałowi, bez wyrazu, utkani na jednakową modłę. Brakuje przejrzystości i jakiejkolwiek charakterystyki. Żadna sylwetka nie zapadnie w pamięć. Nie ma nawet cienia szansy, aby komukolwiek w tym śledztwie kibicować.

⚓Klimat ⚓
Trup ściele się gęsto, momentami jest mrocznie i to by było na tyle. Brakuje mi charakteru dawnej epoki, klimatu rejsu, nie dane mi było poczuć ani morskiej bryzy, ani sztormu, ani szalejącej burzy. Skoro autor położył na łopatki intrygę i bohaterów być może liczyłam, że choć odrobinę zanurzę się w klimacie Saaradama, jednak posłowie, które przeczytałam niestety w zakończeniu wylały mi kubeł zimnej wody.
Książka po zamknięciu odeszła w niepamięć. Samo wydanie zasługuję na pochwałę, bo oprócz ciekawej okładki mamy dodatkowo wklejkę z grafiką okrętu opisującą wszystkie pomieszczenia, co daje ciekawy efekt. jednak te wszystkie wizualne zabiegi nie zrekompensują mi mało ciekawej historii
✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Tea Books Lover
Odkąd w listopadzie 2019 roku zachwyciło mnie “Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” Stuarta Turtona, z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę tego autora. W końcu moja (nie)cierpliwość została nagrodzona - w marcu nakładem wydawnictwa Albatros ukazała się pięknie wydana powieść: “Demon i mroczna toń”. Ale jak w przypadku “Evelyn…” już w trakcie czytania byłam pewna, że trafi do grona moich ulubionych książek, tak “Demon…” wywołał we mnie na tyle mieszane odczucia, że po przeczytaniu ostatniej strony potrzebowałam kilku dni na przemyślenie, żeby ostatecznie dojść do wniosku, że była to bardzo dobra powieść. Czy dorównująca debiutowi Turtona? I tak, i nie.

Tym razem autor umieścił akcję nie w rezydencji arystokratycznego rodu, ale na statku handlowym Saardam, który w 1634 roku wyrusza z Batawii do Amsterdamu, wioząc na pokładzie, między innymi, gubernatora Jana Haana z rodziną, słynnego detektywa Samuela Pippsa i jego towarzysza porucznika Arenta Hayesa, a także tajemniczy ładunek. Jeszcze w porcie dochodzi do niepokojącego incydentu: trędowaty oznajmia, że statek czeka katastrofa, po czym staje w płomieniach. Mimo ostrzeżenia Saardam wyrusza w morze, ale wkrótce dla wszystkich staje się jasne, że głęboko w jego trzewiach kryje się zło, a dotarcie do Amsterdamu staje się coraz mniej prawdopodobne.

Przyznam szczerze, że gdyby tę powieść napisał jakikolwiek inny autor, to pewnie w ogóle bym po nią nie sięgnęła, bo demonicznej tematyki unikam jak ognia, a tutaj sugeruje ją sam tytuł, a i morsko-żeglarskie tematy to zupełnie nie moja bajka. Ale że spod pióra Turtona przeczytałabym wszystko, nawet listę zakupów, to musiałam przeczytać i “Demona…”. Absolutnie nie żałuję, choć chwilami atmosfera była tak upiorna i niepokojąca, że bałam się w nocy iść sama do łazienki.

W swoim debiucie Turton wyraźnie inspirował się twórczością Agathy Christie, czy ogólnie klasycznym kryminałem, natomiast tutaj widać nawiązanie do opowieści o Sherlocku Holmesie. Mamy genialnego detektywa i towarzyszącego mu przyjaciela - wojskowego, który pomagał Pippsowi w jego śledztwach. Tym razem jednak ciężar rozwiązania zagadki spada na “Watsona”, bo Pipps odbywa podróż Saardamem w charakterze więźnia. Arent, z pomocą żony gubernatora - Sary Wessel, podejmuje się próby ocalenia statku i jego pasażerów, przez odkrycie, kto lub co stoi za serią dziwnych wydarzeń. Jestem pełna podziwu dla autora, jak misternie i z dbałością o każdy szczegół stworzył całą intrygę, żonglując zwrotami akcji, przerzucając podejrzenia z bohatera na bohatera, kawałek po kawałku dokładając nowe, istotne dla śledztwa fakty i powiązania między postaciami, żeby na koniec i tak uderzyć czytelnika rozwiązaniem jak wiosłem w łeb. Jeszcze żaden współcześnie napisany kryminał nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak książki Turtona - zwłaszcza, że ani jedna ani druga nie były kryminałami w czystej postaci, bo autor lubi bawić się konwencją i wplatać w swoje powieści różne nietypowe elementy. Oprócz genialnych intryg, Turton jest też mistrzem w kreowaniu pełnokrwistych postaci. Nie ma mowy o jednowymiarowości - każdy może okazać się zupełnie inny, niż się początkowo wydawał, a czytelnik nigdy nie może mieć pewności kto należy do “tych dobrych”, a kto do “tych złych”.

Akcja “Siedmiu śmierci Evelyn Hardcastle” rozgrywała się w środowisku wyższych sfer, więc chociaż porządnych ludzi też ze świecą by tam szukać, to jednak zachowywali jakieś pozory. Tutaj mamy środowisko marynarzy, więc pod względem klimatu i języka ta powieść okazała się o wiele “brudniejsza”, bardziej naturalistyczna, co chwilami nie do końca mi odpowiadało. Więcej też w niej brutalności, ale nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że osią całej fabuły jest zło, które mieszka w nas samych. Miłośników horrorów i ociekających krwią kryminałów raczej nic tutaj za bardzo nie ruszy, ale ja, jak mówiłam, raczej stronię od takiej tematyki, więc chwilami musiałam robić sobie przerwy w czytaniu. Nie da się jednak odłożyć tej książki na długo, bo niesamowicie wciąga i ciężko poprzestać na przysłowiowym "jeszcze tylko jednym rozdziale".

Odpowiadając na pytanie ze wstępu, mnie bardziej porwało "Siedem śmierci…" niż "Demon i mroczna toń", ale zdaję sobie sprawę, że dla kogoś innego to "Demon…" może okazać się lepszy, dlatego stwierdzenie, czy druga powieść Turtona dorównuje debiutowi, pozostawiam każdemu do rozważenia we własnym czytelniczym sumieniu. Cóż mogę więcej powiedzieć, pozostaje mi tylko szczerze zachęcić was do przeczytania tej powieści, bo to naprawdę wyjątkowe, wielowymiarowe i mistrzowsko napisane dzieło, które zostaje w pamięci na długo.
x
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj