Okładka książki Juno

Juno

wysyłka: 48h
ISBN: 9788308084120
EAN: 9788308084120
oprawa: Twarda
format: 12.3x19.7cm
język: polski
liczba stron: 288
rok wydania: 2024
(2) Sprawdź recenzje
38% rabatu
31,17 zł
Cena detaliczna: 
49,90 zł
DODAJ
DO KOSZYKA
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 31,12

Opis produktu

"Juno" to dowcipna, nieco złośliwa, a zarazem ogromnie smutna opowieść o rodzinie, ambicji, kredytach, śmierci i żałobie oraz o pewnej astronomce z XVII wieku.

Na przykładzie jednej całkiem zwyczajnej rodziny z mazurskiej wsi Anna Dziewit-Meller pokazuje, że wszyscy rodzimy się od razu pod kreską. Każdy winien jest co innego i swój dług ma zaciągnięty gdzie indziej, ale, jak powiada dobry duch tej powieści poeta Rabelais: "Świat bez długów! Toż by gwiazdy przestały obracać się regularnym torem".

Aleksandra zbliża się do czterdziestki, pracuje i wychowuje trzech synów. Jej codzienność to tony obowiązków i problemy finansowe. A chciałaby od życia znacznie więcej. Marzy o uznaniu czytelników i intelektualnej sławie, próbuje więc swych sił jako pisarka. Jej młodsza siostra Marianna mieszka w rodzinnej wsi na Mazurach. Jest popularną instagramerką. Z pozoru szczęśliwa i spełniona, pragnie macierzyństwa i zmaga się z poczuciem winy, które nosi w sobie od dzieciństwa. Siostry są jak ogień i woda, a ich relacje pełne są niedomówień . Czy choroba ojca, pozwoli im odtworzyć więź i pogodzić się z wydarzeniami z przeszłości?

"Juno" to powieść o kobietach, o kryzysie wieku średniego, ale również o długu i o winie, które to kategorie autorka umiejętnie wyrywa z kontekstu ekonomicznego czy prawniczego, przenosząc je na codzienne doświadczenie.

Recenzje:

✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Anna Katarzyna
Cała prawda o życiu.

Na dobry początek... przepiękna okładka. Co prawda nie ocenia się książki po okładce, ale potrafi ona przyciągnąć Czytelnika. A jeśli za okładką idzie tak samo piękna opowieść, to możemy mówić o szczęściu Czytelnika i sukcesie pisarza, w tym przypadku pisarki. Czy ta powieść jest równie ujmująca, co fragment obrazu słynnego Petera Paula Rubensa "Wenus przed lustrem", który umieszczono na okładce książki?

Aleksandra, przykładna matka trójki synów, jeszcze niespełniona pisarka, żona, która "[...] lepiej rozumie się ze słoniem niż z mężem", z urodą banalną, kredytem frankowym na karku — niemałym — i siostrą, z którą nie ma dobrych relacji.

Marianna, młodsza siostra, ta piękniejsza, bystra, przedsiębiorcza, instagramerka, szczęśliwa mężatka. Jednym słowem sielanka, ale... No właśnie, zawsze musi być jakieś "ale".

"Marianna z dwóch sióstr była tą — jak to w baśniach na przykład bywa — piękniejszą. Niby siostry, a zupełnie niepodobne, któreś z tych jaj doprawdy musiało być kukułcze, ha, ha. Tylko które?".

Powieść toczy się nie tylko wokół sióstr. Jest też Roman, mąż Marianny, Marek mąż Aleksandry, który istnieje gdzieś w tle i Tadeusz Myszkowski, ojciec bohaterek. Kobiet, które matka osierociła krótko po urodzeniu Marianny. Można by rzec zwyczajna polska rodzina. Więc, o co w tym wszystkim chodzi?

O prawdę. Autorka bez lukrowania opowiada o życiu, jakie toczy się wokół nas. O relacjach rodzinnych, nie zawsze tych wymarzonych, o samotnym rodzicielstwie, o trudach zajścia w ciążę, o śmierci i hospicjum z pięknymi obrazami na ścianach, które jednak jest hospicjum, miejscem, które pacjenci rzadko opuszczają na własnych nogach; o konformizmie, o tym, że czasem sami nie wiemy, kim jesteśmy, bo tak bardzo staramy się dostosować i sprostać oczekiwaniom innych, często wbrew własnej naturze. Otwiera oczy Czytelnika na sprawy, których czasem staramy się nie dostrzegać. Pokazuje nam życie od środka. Lęki, poczucie winy, trudne wybory, niesłuszne oskarżenia, ale też nadzieję i to, że pojawiają się w życiu złe rzeczy, ale są też i te dobre. Myślę, że każdy Czytelnik znajdzie w tej książce coś innego, bo każdy ma inne doświadczenia. I każdy zapewne zwróci uwagę na inny aspekt w tej historii. Ale może właśnie o to chodzi.

Narrator. Już od początku zastanawiało mnie, dlaczego narrator pisze o sobie w liczbie mnogiej.

"Jako narratorzy szczególnie otwarci na dobro klienta dokonamy tego podsumowania".

Ciekawy zabieg pisarki, z którym jeszcze się nie spotkałam.
Oryginalny styl i język autorki nie pozbawiony jest wulgarnych słów.

"[...] totalny, kurwa, paniczny lęk przed śmiercią, który objawił się najpierw ciarkami na plecach, potem krótkim oddechem, a ostatecznie uruchomieniem całego ciała, by wstało, zebrało pospiesznie manatki i wypierdoliło bez pożegnania na słoneczną ulicę [...]".

I choć może to drażnić co wrażliwszych Czytelników, to dzięki tym słowom język autorki wydaje się być bardziej autentyczny, a przede wszystkim dogłębnie wyraża to, co pisarka chciała przekazać. Choć osobiście uważam, że niejeden przekaz mógłby być pozbawiony tak dosadnych słów.

Anna Dziewit-Meller stworzyła bohaterki z krwi i kości. Każda z nich mogłaby podać rękę nie jednej kobiecie w świecie realnym i powiedzieć: "Witaj w klubie. Masz tak samo pogmatwane życie jak ja". A potem, na ten przykład, padłyby sobie w ramiona i zostały przyjaciółkami do końca świata, a może i o jeden dzień dłużej.

Polecam lekturę tej powieści.

Książka w ramach akcji recenzenckiej serwisu lubimyczytac.pl
Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu, za egzemplarz recenzencki.
✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Książka na miarę
Dzisiejsza premiera - "Juno" Anny Dziewit - Meller to bardzo dobrze poprowadzona historia.
Brawurowo napisana, inteligentna proza, raz zabawna, a raz smutna. Niesamowicie wiarygodna, wciągająca opowieść o dwóch siostrach urodzonych nad jeziorem Juno na Mazurach.
Są różne. Łączą je więzy krwi, przed którymi nie da się uciec. Spotykają się jedynie od święta. Obie na swych barkach dziwgają problemy codzienności, z którymi radzą sobie na swój sposób. Oczywiście każda inne. Młodsza - Marianna, również niemożliwe do wymazania z pamięci poczucie winy, towarzyszące jej od dziecka, prowokujące czytelnika i ją samą do pytania o niejednoznaczność pojmowania winy. Pojawiające się odniesienia do naszej współczesności i rzeczywistości, do zmian zachodzących w społeczeństwie, różnic w wychowaniu dzieci, aspiracji do awansu społecznego, metod poczęcia dziecka, mediów społecznościowych, pozwalają ironicznie i przestrzennie spojrzeć nie tylko na relacje rodzinne, ale też ogólnie międzyludzkie.
"Juno" jest głosem pokolenia milenialsów, do którego należę.
Opowieścią o ludziach pozornie szczęśliwych, manifestujących niedosyt miłości i rodzicielskiego ciepła. Przepełnionych żalem do losu, próbujących wyrwać dla siebie z życia to, co najlepszego ma do zaoferowania, niejednokrotnie marzących o innym życiu, byciu kimś innym. Zastanawiających się co by było gdyby. Starających się, by coś osiągnąć, ponieważ nic im nie należy się ot tak, po prostu. Także dzięki świetnie skonstruowanym drugoplanowym postaciom, jest zbiorowym portretem ludzi wychowywanych surowo, do posłuszeństwa - nie do indywidualności, dla których było oczywiste, że "dzieci i ryby głosu nie mają", czy "jak nie będziesz się uczył – będziesz rowy kopać", a niektórzy za swą odmienność i nieposłuszeństwo wobec tego, co dorośli uznawali za właściwe byli winni całemu złu świata, a nawet wyrzucani z domu. Uczonych, że najważniejsza jest rodzina, potem praca. Nigdy nie potrafiących zrobić czegoś dla siebie. Zmęczonych. W głębi duszy zazdroszczących jeden drugiemu, tego co ma ten drugi. Wielu z nas może identyfikować się z ich przeżyciami i odczuciami. Sama mogłabym pozbierać coś od każdego z bohaterów.
Unoszący się nad nimi ciężar odchodzenia ojca (teścia), a wreszcie śmierci, która nieuchronnie musi nadejść, staje się prowokatorem zdarzeń. Siłą napędową refleksji nad dotychczasowym życiem, bagażem doświadczeń, czy przemijaniem. Zrobieniem bilansu zysków i strat. Powodem miotania się między skrajnymi uczuciami i wspomnieniami.
Dziewit-Meller efektownie łączy przeszłość z teraźniejszością, miesza przyczyny i skutki podejmowanych decyzji lub niedomówień.
W tej opowieści odnajdziemy również fascynację autorki do dobrej literatury, pisania książek, kreślenia portretów kobiet zapomnianych przez historię – tu Marii Cunitz, zwanej "Śląską Pallas", największej astronomki XVI-wiecznej Europy, nawiązania do Śląska i śląskości (pojawia się też moje miasto).
Od dawna obserwuję profil Anny Dziewit-Meller i jej męża w socialmediach. Kilkukrotnie zdarzało mi się korzystać z ich książkowych polecajek. Nie wiem, dlaczego wcześniej nie przeczytałam żadnej książki jego żony, ani jego samego, choć ich tytuły widnieją na mojej długiej liście powieści "do przeczytania".
Po tej lekturze postaram się szybciej sięgnąć chociaż po jeden z nich, gdyż spodobał mi się styl, zabawa formą, interakcja z czytelnikiem, w którym buduje poczucie, iż ma realny wpływ na rozwój wątków, podejmowane przez bohaterów decyzje, na zakończenie, które ostatecznie pisze życie. To genialny zabieg, z jakim chyba do tej pory się nie spotkałam.
Wielu ludziom ta powieść może pomóc odnaleźć i zrozumieć okaleczenia własnej duszy, zrobić bilans dotychczasowego życia, by sprawdzić, czy konta "winien" i "ma" równoważą się, czy po którejś ze stron możemy zapisać większy ciężar. Uświadomi, że wszyscy jesteśmy ułomni i zależni od losu, nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystko, czego doświadczamy, ma jakiś sens, hartuje nas i kształtuje. Może też stać się antyseptykiem łagodzącym podrażnienia, przyspieszającym gojenie przewlekłych ran.
Polecam! To naprawdę dobra książka!
x
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj