Klamki i dzwonki
Autor:
Magdalena Knedler
Wydawca:
Novae Res
wysyłka: niedostępny
ISBN:
978-83-8083-184-1
EAN:
9788380831841
oprawa:
Miękka
format:
13.0x20.0cm
język:
polski
liczba stron:
352
rok wydania:
2016
(4) Sprawdź recenzje
45% rabatu
18,70 zł
Cena detaliczna:
34,00 zł
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 18,82 zł
Opis produktu
Eliza Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy w bibliotece, właśnie wydała tomik swoich wierszy, a zaprzyjaźniony pub zorganizował jej wieczór autorski. Nie jest jej jednak dane nacieszyć się sukcesem, ponieważ już nazajutrz odbiera tajemniczy telefon ze szpitala. W jednej chwili dramatyczna przeszłość gwałtownie wkracza w jej życie i całkowicie je zmienia.
Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa, poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
Magdalena Knedler w nowym wydaniu – mocno obyczajowym i miłosnym – udowadnia nam, że o uczuciach można pisać z humorem, ale i na poważnie, już z pewnością nie ckliwie i bez tony cukru. I, co najważniejsze, historia nie straci swoich „uzdrawiających” właściwości. Bez wątpienia powieść ta sprawdzi się jako pigułka na chandrę i odskocznia od zgryzot i smutków.
Agnieszka Pohl, Obsesyjna Biblioteczka
Magdalena Knedler
Autorka powieści „Pan Darcy nie żyje”, „Winda” i „Nic oprócz strachu”. Za powieść „Pan Darcy nie żyje” otrzymała nominację w kategorii „debiut” do nagrody Emocje 2015, przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za najciekawsze lokalne wydarzenie kulturalne roku i nominację do nagrody WARTO 2016 przyznawanej przez wrocławską Gazetę Wyborczą. Recenzentka i redaktorka współpracująca z portalami kulturalno-informacyjnymi. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Recenzje:✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Książko, miłości moja.
To moje pierwsze spotkanie z autorką, czy udane? O tym za moment.
Eliza to młoda kobieta, poetka o romantycznej duszy. Skrywa w sobie wiele tajemnic z przeszłości. Kilka zapomnianych przyjaźni i urwanych więzi. Pewnego dnia, jej przeszłość wraca do niej jak bumerang i od tego momentu już nic nie będzie takie jak przedtem. Albert prawnik z wyboru, pracoholik, raczej również z wyboru. Od dłuższego czasu jest mężem młodej, zdolnej, ambitnej i zagubionej Pauliny. W jakich okolicznościach świat Elizy i Alberta zderzy się ze sobą? Kiedy zasiadłam spokojnie w ciepłym fotelu i zaczęłam czytać Klamki i dzwonki, pomyślałam sobie, że ktoś wyciął mi okrutny żart i wyrwał kilka pierwszych stron z mojej książki. Numerki jednak się zgadzały, więc moją drugą myślą było, że raczej nie polubię się z piórem Magdaleny Knedler, bo już od pierwszych stron wrzuca mnie w wir wydarzeń, niewiele wyjaśniając. Czułam się jak dziecko we mgle, nie mogłam znaleźć w książce, żadnego punktu zaczepienia. Miałam wrażenie, że zostałam brutalnie wrzucona w świat zupełnie mi obcych ludzi. Przez głowę przelatywały mi rozmaite myśli, nie mogłam uwierzyć, że to jest autorka, dla której oszalała przynajmniej połowa polskich czytelników. Jednak wiadomo, że nie oceniam książki po pierwszym rozdziale i nie skreślam autorów za sam początek historii. Tym razem też brnęłam dalej w fabułę, a jak przebiegłam przez pierwsze rozdziały, to były kolejne lepsze rozdziały, a po zakończeniu całej historii, zaczęłam rozumieć te wszystkie pochwały dla autorki, pozytywne recenzje, i radość zadowolonych czytelników. Ja też byłam zadowolona, zauroczona postaciami, historią i właściwie wszystkim. Życie to przecież suma chwil, które się wydarzyły, i zbiór idei, które planujemy zrealizować. Wspomnienia i marzenia. Magdaleny Knedler posługuje się barwnym, plastycznym, niewymuszonym językiem. Czyta się ją z wielką przyjemnością, choć muszę przyznać, że trzeba poznać jej specyfikę pisania. Na początku myślałam, że się nie dogadamy, jednak wyszło naprawdę dobrze, a nietuzinkowy styl autorki pozwolił mi ją wyróżnić na tle innych polskich pisarzy. Autorka udowodniła mi, że potrafi ładnie i ciekawie pisać, jednak pisać można o wszystkim i nie każda historia może być tą wyjątkową. Tym razem jednak opowieść była rewelacyjna. Bardzo podobało mi się to, że autorka nie skupia się na jednym wątku, jej książka jest wielowymiarowa, mamy sporą ilość bohaterów, każdy wykreowany na osobną prawdziwą jednostkę z wadami, zaletami i codziennymi problemami. Jak pisałam, postaci jest wiele, jednak nie ma mowy, żeby któraś z nich była papierowa, nijaka, sztuczna. Każda z osób wywoływała we mnie rozmaite emocje. To w tym wszystkim jest najlepsze i zupełnie nie mam pojęcia, jak autorce udało się wykreować tak, wręcz do bólu realny świat. Magdaleny Knedler w swojej książce porusza wiele wątków, dotyka wiele tematów istotnych. Najbardziej podobała mi się wzmianka o bezmyślności rodziców, niestety ten problem jest rozszerzony wręcz na ogromną skalę. Dziś w dobie internetu coraz trudniej zachować nam swoje życie dla siebie, chcemy się nim dzielić z innymi, ale jednak powinniśmy się zastanowić, kiedy przekroczymy tę cienką granicę zdrowego rozsądku i zaczniemy na fejsbuki czy inne instagramy dodawać kompromitujące zdjęcia naszych dzieci, pamiętajmy, że w internecie nic nie ginie i nie koniecznie cały świat musi widzieć pierwszą kupkę naszego malucha. Trochę oleju niektórym mamusiom by się przydało. Były klamki i dzwonki, na których zawczasu dotyk kładł się na dotyk. Klamki i dzwonki to książka, w której poruszane są tematy rozmaite, od nieodpowiedzialnych mamusiek począwszy, poprzez miłość przyjaźń oddanie i na depresjach kończąc. Pomimo takiego nagromadzenia problematyki, nie ma mowy o żadnych nieścisłościach czy niedomówieniach. Autorka skrupulatnie opisuje nam wszystkie sceny, miesza, ciągle rzuca bohaterom kłody pod nogi, kręci ich losem jak w kołowrotku, dzięki taki zamieszaniom, problemom, małym i większym radościom, możemy mówić, iż Magdaleny Knedler idealnie odcisnęła na kartkach swej powieści prawdziwe piętno i radość życia. Ta książka to nie cukierkowa opowieść, ale też nie jest to czarny koszmar. Jest kolorowo, raz czarno i smutno, innym razem wesoło, neutralnie... prawdziwie jak w życiu i za ten realizm daje autorce, wielki, ogromny plus. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się czytać tak prawdziwej opowieści, aż trudno uwierzyć, że jest to tylko wytwór wyobraźni pisarki. Kwestią sporną w moim umyśle pozostaje zakończenie, z jednej strony mnie satysfakcjonowało, ale jednak z drugiej pojawia się cichy głos nadziei, że to jeszcze nie koniec. Bardzo chciałabym przeczytać dalsze losy bohaterów, wiem, że łatwo można się domyślić, co będzie dalej i nie każda książka, jak bajka, musi się kończyć ślubem i żyli długo i szczęśliwie. Ja jednak nie przepadam za otwartymi zakończeniami, ponieważ gwarantują mi gonitwę myśli, której nie jestem w stanie opanować. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, jakie dalsze perypetie autorka wymyśliłaby dla moich ulubionych duetów. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę mogła przeczytać o Elizie, Albercie, Dagnie i innych. Magdalena Knedler ze swoją powieścią Klamki i dzwonki, całkowicie wyłamała się ze wszelkich możliwych schematów. Nie podąża utartymi ścieżkami, wyrobiła sobie swój unikalny styl i niepowtarzalną charyzmę tworzenia historii. Z czystym sumieniem mogę wam polecić tę książkę, a ja zabieram się za poszukiwanie poprzednich tytułów, które wyszły spod pióra autorki. Klamki i dzwonki, to książka o miłości, przyjaźni, utraconych i zyskanych nadziejach. O rozstaniach, powrotach i przemijaniu. Zwykła prosta, aczkolwiek do bólu prawdziwa opowieść o wszystkich kolorach życia. Szarościach smutku i różowym szczęściu. Zagwarantowała mi wiele emocji, niejednokrotnie skrajnych, sprawiła, że odnalazłam nowych książkowych przyjaciół i zachwyciłam się kombinacją przeróżnych niesztampowych wątków. http://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/2016/12/moje-pierwsze-zderzenie-z-piorem.html ✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Kasia T-J
Po raz pierwszy z twórczością Magdaleny Knedler miałam styczność w sierpniu tegoż roku, przy okazji powieści "Winda" (recenzja tutaj), która była jedną z wartościowszych, skupiających kilka ważnych zagadnień i zmuszających do myślenia książek, a jedynym moim zarzutem wobec niej była przede wszystkim mnogość postaci, co początkowo sprawiało problemy z przyswojeniem ich wzajemnych korelacji. Kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się zapowiedź publikacji "Klamki i dzwonki" wiedziałam, że będę chciała się z nią zapoznać, ponieważ nie tylko spodobał mi się wcześniej styl pisania autorki, ale przede wszystkim zaintrygował mnie tytuł najnowszej prozy. Odczekałam jednak pewien czas, aby zaznajomić się z jej recenzjami i wtedy podjąć ostateczną decyzję, co do jej lektury. Ponieważ większość wystawionych opinii było pozytywnych, postanowiłam po nią sięgnąć. Jak oceniam książkę "Klamki i dzwonki"? Czy również mnie ujęła ta historia? Jakie ogólne wrażenie na mnie wywarła? Zapraszam na moją opinię :)
Magdalena Knedler - autorka powieści m.in.:"Pan Darcy nie żyje", "Winda" i "Nic oprócz strachu". Za powieść "Pan Darcy nie żyje" otrzymała nominację w kategorii "debiut" do nagrody Emocje 2015, przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za najciekawsze lokalne wydarzenie kulturalne roku i nominację nagrody WARTO 2016 przyznawanej przez wrocławską Gazetę Wyborczą. Recenzentka i redaktorka współpracująca z portalami kulturalno-informacyjnymi. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. (źródło: okładka książki "Klamki i dzwonki"). Eliza Ostaszewska to młoda, samotna kobieta, pracująca w bibliotece i początkująca poetka, która właśnie wydała swój pierwszy tomik poezji, a całkiem udany wieczór autorski zorganizował jej znajomy w zaprzyjaźnionym pubie. Kobieta nie potrafi jednak do końca cieszyć się swoim sukcesem, coraz częściej bowiem wraca wspomnieniami do czasów studenckich, kiedy to zauroczyła się w pewnym chłopaku. Pewnego dnia otrzymuje telefon, iż jej była przyjaciółka Helena Bukowska - z którą niegdyś poróżniło ją uczucie do tego samego mężczyzny - jest śmiertelnie chora, a jej ostatnią wolą jest przejęcie przez Elizę opieki nad dwunastoletnią córką Agatą oraz przejęcie zakładu fryzjerskiego. W szpitalu Eliza poznaje sympatycznego i nieśmiałego onkologa Roberta Oleńskiego, któremu wpada w oko. Tymczasem Albert Dębski - adwokat nie może dojść do porozumienia ze swoją żoną Pauliną. Uświadamia sobie, że chyba nigdy jej nie kochał, a jedyną kobietą, z którą mógłby zaznać szczęścia jest Eliza Ostaszewska, którą ujrzał na wieczorze poetyckim. Wróciły do niego wspomnienia z przeszłości. Ponadto mężczyzna otrzymuje sprawę, w której ma zostać obrońcą siedemnastoletniej dziewczyny - Dagny Zander, która rzekomo potrąciła ze skutkiem śmiertelnym starszego człowieka... Czy Eliza podejmie się opieki nad nastoletnią córką przyjaciółki? Czy poradzi sobie z poprowadzeniem jej firmy? Jakie wydarzenie z przeszłości sprawiło, że kobiety przez lata nie utrzymywały kontaktu? Czy Eliza zdecyduje się dać szansę Robertowi Oleńskiemu? Czy Albert Dębski rozstanie się z żoną? Co ukrywa przed nim Paulina? Czy podejmą walkę o swoje małżeństwo? Czy Dagna Zander rzeczywiście jest sprawcą śmiertelnego wypadku czy może kogoś zwyczajnie kryje? Czy Albert dojdzie do prawdy i dowiedzie o jej niewinności? Czy Eliza i Albert się spotkają? Czy ich drogi się skrzyżują? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? Prawdę mówiąc, będąc w księgarni stacjonarnej czy przeglądając ofertę księgarń internetowych i sugerując się przede wszystkim okładkami książek (a bardzo często mi się to zdarza), zapewne nie zwróciłabym uwagi na tę pozycję, bowiem wydaje mi się, że wypada blado i mało wyraziście na tle pozostałych. Jej kolorystyka nie za bardzo przypadła mi do gustu. Niewątpliwie patrząc na nią, nasuwa się myśl, że jest to pewnie zwykły romans o podobnym schemacie jak w wielu innych książkach. Wpatrzonych w siebie, zakochanych w sobie dwoje ludzi, których zdecydowanie coś podzieliło, między którymi pojawiła się jakaś granica, której żadne z nich z jakiegoś powodu nie może przekroczyć. I rzeczywiście tak jest, w powieści poruszony jest wątek miłosny, ale niebanalny i nieszablonowy. A książka ta nie jest typowym romansidłem, a powieścią obyczajową skupiającą w sobie mnóstwo ciekawych wątków oraz wiele ważnych życiowych zagadnień. Bez wątpienia książka jest bardzo dobrze napisana, bogatym i pięknym językiem oraz lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem. Początkowo przeraziła mnie mała czcionka, ale historia mnie na tyle wciągnęła, że w pewnym momencie przestało mi to przeszkadzać, a nawet o tym zapomniałam i w miarę szybko pochłaniałam kolejne strony. Zdarzało się również słownictwo wulgarne, głównie w trakcie rozmów prowadzonych pomiędzy wspólnikami kancelarii adwokackiej tj. między Maćkiem a Albertem, co kompletnie mi nie zawadzało i nie miało znaczącego wpływu na jakość książki. Mogę nawet rzec, że niesamowicie bawiły mnie dialogi obu panów. Fabuła natomiast jest dość intrygująca, a przede wszystkim charakteryzuje się wielowątkowością. Mianowicie poza wątkiem miłosnym pojawiają się również inne, dodające całości poniekąd pikanterii i niezwykle ją urozmaicając (np.: sprawa potrącenia pieszego ze skutkiem śmiertelnym, relacja matka-córka, problemy małżeńskie, choroba najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, rozterki Dagny Zander i inne). Niestety według mnie ukazana historia jest też dość przewidywalna, co w pewnym momencie odbiera w jakimś stopniu przyjemność z kontynuowania lektury. Tym bardziej, że muszę przyznać, że od dwusetnej strony książki, miałam niestety momenty znudzenia i znużenia, czasami zwyczajnie się męczyłam w trakcie jej lektury. Akcja bowiem toczyła się bardzo wolno, stopniowo ujawniane były fakty i wydarzenia z przeszłości, ale również te teraźniejsze. Dodatkowo było sporo opisów, stanowiących zdecydowaną większość w porównaniu do dialogów. Były to nie tylko omawiane zaistniałe zdarzenia, ale także obszerne spostrzeżenia bohaterów. Moim zdaniem, mogły zostać okrojone i zwięźlej przedstawione, bez zbędnych elementów. Momentami miałam wrażenie, jakby wszystko było naciągane i specjalnie wydłużane. A to niestety przeszkadzało, tym bardziej, że koniec opowieści i rozwiązanie wszystkich wątków było naprawdę do przewidzenia. Bywały zatem chwile, kiedy zwyczajnie pragnęłam dotrzeć już do ostatniej strony, pragnęłam, aby ta książka się już skończyła. Cała opowieść ukazana jest z perspektywy kilku bohaterów, co niewątpliwie jest dobrym pomysłem, ponieważ możemy dokładniej i precyzyjniej poznać i zrozumieć uczucia, myśli i zachowania postaci. Każda z tych osób boryka się z różnymi problemami, dzieli się swoimi przemyśleniami, wspomnieniami z przeszłości, swoimi uwagami, chwilami zwątpienia, porażkami i sukcesami, smutkami i rozterkami. Każda z tych osób pragnie miłości, poczucia bezpieczeństwa, wsparcia, pomocy, szczęścia, chce zostać docenioną i zauważoną, a jednocześnie za wszelką cenę unika samotności i odrzucenia przez społeczeństwo. Poznajemy Elizę, która przez wiele lat była osobą samotną, trochę zamkniętą w sobie, zranioną i porzuconą, a której życie pewnego dnia diametralnie się zmienia, którą nagle otacza grono wspaniałych osób, która musi też porozumieć się z nastoletnią dziewczyną i się nią zaopiekować, jak własną córką. Kobiecie zaczyna też brakować miłości, dlatego wraca myślami do przeszłości, nie zdając sobie sprawy, że ta powróci do niej w najmniej odpowiednim momencie. Albert Dębski natomiast to mężczyzna, który odniósł zawodowy sukces, spełnia się w pracy jako adwokat i właściciel kancelarii. Niestety jego życie prywatne nie jest już kolorowe i szczęśliwe. Od lat bezskutecznie starają się z żoną o dziecko. To sprawia, że Paulina czuje się przez niego odtrącona, a Albertowi z każdym kolejnym dniem jest się z nią coraz trudniej porozumieć. Namawia ją na adopcję, ale kobieta nie chce w ogóle o tym słyszeć. Mężczyzna przypomina sobie pewne wydarzenie z przeszłości i kobietę - Elizę, w której tak naprawdę już dawno temu się zauroczył, ale dopiero po latach sobie to uświadomił. Kolejną bohaterką jest Helena Bukowska chorująca na raka, która pragnie tylko jednego, aby jej dawna przyjaciółka przejęła opiekę nad jej córką, kiedy ta odejdzie z tego świata. Zazna spokoju wówczas, gdy Eliza podpisze stosowne dokumenty i wyrazi chęć objęcia opieki nad nastolatką. Mamy okazję poznać również Roberta Oleńskiego - onkologa, człowieka wrażliwego i ciepłego, który okazał się być dobrym przyjacielem i świetnym lekarzem. Ponadto postanowił też zawalczyć o uczucie Elizy. I ostatnią osobą, z losami której się zaznajamiamy to Dagna Zander, młoda dziewczyna trochę pogubiona, pragnąca uwagi i poświęcenia jej czasu. Rodzice jej byli znani i bogaci, nie wykazywali zbytnio zainteresowania córką. Bardziej skupiali się na swoich sprawach, ojciec zajmował się kochankami, a matka pisała bloga, na którym zamieszczała zdjęcia córki. Jednak nie robiła tego, dlatego, że chciała pokazać swoją miłość do dziecka. Zależało jej tylko na tym, aby wywołać w środowisku albo współczucie albo zachwyty. I nawet oskarżenie Dagny o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym nie zmieniło ich stosunku wobec własnego dziecka. Najważniejsze było dla nich to, co powiedzą i pomyślą ludzie. Drogi wszystkich tych bohaterów w pewnym momencie się skrzyżują i połączą... "Klamki i dzwonki" to na pewno powieść warta uwagi, głównie ze względu na poruszane, jakże prawdziwe i życiowe tematy, które zdecydowanie skłaniają do refleksji i uświadamiają wiele kwestii. Książka bowiem traktuje o pięknej miłości, wyjątkowej przyjaźni, relacjach rodzinnych oraz relacji matka-córka, chorobie, zdradzie, bólu, zazdrości, tęsknocie, śmierci, utracie bliskiej osoby, samotności, bezpłodności, depresji oraz poszukiwaniu drogi do szczęścia, stabilizacji i upragnionego spokoju. Bezwzględnie jej atutami są: piękny i łatwo przyswajalny język, plastyczny i konkretny styl pisania, wartościowe i cenne cytaty oraz trafnie wysnute wnioski, wyraziście wykreowani bohaterowie, wielowątkowość oraz dotknięcie wielu istotnych zagadnień. Powieść wzbudza też skrajne emocje, są chwile wywołujące uśmiech na twarzy, ale jest też czas smutku, wzruszenia i refleksji. Co prawda mam mieszane uczucia po jej lekturze, ale nie żałuję czasu poświęconego na poznanie zawartej w niej historii. Zapewne za jakiś czas sięgnę po kolejne powieści autorki. http://wielbicielka-ksiazek.blogspot.com ✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: Dominika Jachimowska
Życie Elizy Ostaszewskiej można podzielić na bardzo różniące się między sobą PRZED i PO. PRZED była początkującą poetką, która właśnie wydała swój pierwszy tomik wierszy, a pobliski pub zdecydował się zorganizować jej wieczór autorski. Tomik sfinansowała ze swojej własnej kieszeni, przez dwa lata oszczędzając na czym tylko się da i żywiąc się głównie ryżem oraz płatkami owsianymi.
Przełomowym momentem, który zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni, jest telefon ze szpitala, który sprawia, że z dnia na dzień zostaje matką nastoletniej dziewczynki i właścicielką salonu fryzjerskiego. W jednej chwili powraca do niej dramatyczna przeszłość, z którą musi się zmierzyć. Po pierwsze, bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po tego typu literaturę, a już szczególnie po powieści obyczajowe polskich autorów. Niestety, mam małe, niewiadomego pochodzenia uprzedzenie do rodzimych pisarzy, i znacznie częściej sięgam po twórczość zagranicznych autorów. Tym razem zrobiłam wyjątek, mając w pamięci dobre opinie o Magdalenie Knedler, i jestem mile zaskoczona. Historia opowiedziana w Klamkach i dzwonkach to nie tylko historia Elizy Ostaszewskiej. Powieść składa się z kilku wątków, które początkowo wydają się być w ogóle ze sobą niezwiązane, a potem znajdują wspólne zakończenie. Po pierwsze, poznajemy niespełnioną poetkę Elizę, prawnika Alberta Dębskiego, śmiertelnie chorą Helenę Bukowską, jej córkę Agatę oraz teoretycznie niezwiązaną z resztą bohaterów Dagny Zander. Taki podział książki okazał się całkiem ciekawy, ale, według mnie, akcja mogłaby toczyć się szybciej. W zasadzie coś konkretnego zaczyna się dziać dopiero po setnej stronie. Przyznam się, że znalazłam coś niezwykłego w tym, że czytam polską książkę, która nie przeszła przez ręce żadnego z tłumaczy i żaden przekład na inny język nie wpłynął na postać książki. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi - to fajne, że dostaje się książkę niejako niezmodyfikowaną przez tłumaczenie, które czasem może zmienić styl autora. O dziwo, nawet nie przeszkadzały mi polskie imiona bohaterów, które czasem bardzo irytują mnie podczas czytania. Na szczęście nie pojawia się tam żadna Mariolka, Grażynka, Stasia ani Wiesia, bo zdecydowanie trudniej byłoby mi to znieść. Głównym minusem, który bardzo przeszkadzał mi w tej książce, były bardzo często pojawiające się przekleństwa, płynące z ust w zasadzie każdego z bohaterów. Doskonale rozumiem to, że wielu Polaków nadużywa wulgaryzmów, ale aż taka ich ilość w książce bardzo mnie denerwowała i było to dla mnie zwyczajnie niekulturalne. Bardzo zdziwiło mnie to, że kiedy w końcu doszło do spotkania głównych bohaterów, na co trzeba było bardzo długo czekać, wątek rozwijającej się między nimi relacji został praktycznie całkiem pominięty. Wprawdzie znajdowały się tam wspominki na temat tego, co się działo, ale wolałabym zobaczyć dokładniejszy opis tej historii. Zdecydowanym plusem tej powieści byli dla mnie bohaterowie. Niektórzy naprawdę przypadli mi do gustu, o co nie podejrzewałabym siebie przed rozpoczęciem lektury. Po pierwsze, mamy Elizę Ostaszewską, która jest obrazem typowej artystycznej duszy: wiecznie chodzi z głową w chmurach, często zdarza jej się odpływać myślami, a do tego jest roztrzepana i niepoukładana - przynajmniej do czasu, kiedy jej życie się zmienia. Ta bohaterka w trakcie trwania powieści przechodzi niezwykłą przemianę. Kolejną postacią, która bardzo mi się podobała, była Agata, która ,,nie była zwyczajną dziewczyną, to dwunastolatka, która kiedyś musiała pożreć umysł i dojrzałość leciwego filozofa-egzystencjalisty". Agata była wyjątkowo dorosła mentalnie jak na swój wiek. Polubiłam jej rezolutność i bystrość, która praktycznie nie zdarza się u tak młodych postaci. Wśród bohaterów byli także Dagny i Karol, którzy razem tworzyli obraz naprawdę przeuroczej pary. Ona - typowa piękność, skrywająca mroczne sekrety, on - zakochany po uszy, całkowicie oddany chłopak, który czekał przy jej boku na szansę. Chociaż ich relacja rozwija się dopiero na końcu książki, miałam ochotę czytać ich historię jeszcze dłużej i ta dwójka ciekawiła mnie bardziej niż para głównych bohaterów. Klamki i dzwonki miały prawie tyle samo wad, co zalet. Jednak moje końcowe odczucia skłaniają się bardziej ku zadowoleniu niż rozczarowaniu. Może nie była to fenomenalna powieść, ale przy tej historii można dobrze spędzić czas. Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, ale ona miło mnie zaskoczyła. booksofsouls.blogspot.com ✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
autor: donka.reads
Eliza Ostaszewska jest zagubioną, samotną kobietą. Utrzymuje się z pracy w bibliotece oraz udzielania korepetycji. Wydaje się, że lubi swoje totalnie odizolowane od reszty świata życie. Tomik wierszy, koc i ciepła herbata wydaje się być najlepszym co może ją spotkać. Spokojne życie Elizy pewnego dnia przerywa niespodziewany telefon, który łączy teraźniejszość z przeszłością... a nawet i z przyszłością.
Jak się okazuje- telefon jest od byłej przyjaciółki, która jest śmiertelnie chora. Postanawia jednak poszukać u Elizy pomocy i powierzyć jej opiekę nad swoją córką. Wyobraźcie sobie nieład, który zapanował w tak spokojnym życiu naszej bohaterki. Ktoś zapyta dlaczego Helena Bukowska jest byłą przyjaciółką? Oczywiście poszło o faceta. Nie będę zdradzać wielu szczegółów gdyż nic tym nie wniosę a tylko zepsuję Wam czytanie. Bohaterowie w powieści wykreowani są wyjątkowo dobrze. Czujemy ich autentyczność na każdym kroku. Są to bohaterowie realni, z prawdziwymi problemami, troskami i uczuciami. Akcja powieści była jednak dla mnie zbyt szałaputna. Lubię powieści, w których poznajemy historię z perspektyw wielu bohaterów. Tutaj jednak ten zabieg okazał się dla mnie minusem. Nie dało mi to możliwości "przywiązania się" i dokładnego "poznania" postaci. Czasami lepiej poznać jedną osobę bardzo dobrze, niż wiele ale kiepsko. Przeszłość nieustannie nawiązywała do teraźniejszości. Szkolne miłości odnajdywały się w innej scenerii niż korytarz liceum i potwierdzały stwierdzenie, że "stara miłość nie rdzewieje". Chemia, która istniała kilkanaście lat wcześniej pomiędzy Elizą a Albertem Dębskim wyczuwalna jest już od momentu ich ponownego spotkania. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam postać Alberta. Poznaliśmy ból, cierpienie, moc przebaczenia, prawdziwej przyjaźni i starej miłości. Wszystkiego tego było w książce jednak troszkę za dużo i w ostateczności zamierzony wynik nie został osiągnięty. Książka mnie nie wzruszyła, nie przywiązałam się do bohaterów i w zasadzie niczego też mnie nie nauczyła. Miła powieść obyczajowa na nudne, jesienno-zimowe popołudnia, ale na tym niestety koniec. Troszkę szkoda, bo liczyłam na historię, która wstrząśnie moim sercem, zwłaszcza, że zostały poruszone tematy - nie oszukujmy się- zmuszające do łez. Utrata miłości, utrata matki, walka z rakiem, walka z samotnością, z własnymi słabościami. Potencjał historii nie został wykorzystany, a wielka szkoda! Za możliwość przeczytania dziękuję księgarni internetowej PanTomasz.pl x
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Wybierz wariant produktu
|