Między ziemią i niebem
Autor:
Lachiewicz Wiesław
Wydawca:
LSW
wysyłka: niedostępny
ISBN:
9788320555974
EAN:
9788320555974
oprawa:
oprawa: broszurowa
format:
14,5x21 cm
język:
polski
liczba stron:
152
rok wydania:
2015
(0) Sprawdź recenzje
31% rabatu
20,15 zł
Cena detaliczna:
29,40 zł
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 20,12 zł
Opis produktu
Osobista, pogodna książka poety (m. in. w 2013 roku wydał tom „...do światła czy donikąd” w renomowanej Bibliotece Poetów LSW) wracającego do traumatycznych przeżyć i doświadczeń sprzed lat.
Ten szpitalny, anie niepozbawiony humoru zapis nie jest reportażem, raptularzem czy też pamiętnikiem. To relacja wydarzeń i refleksje z czasu o obszernym wymiarze niż ten, który biegł od 26 czerwca do 31 lipca 1986 roku.
Autor przyznaje, że spodziewając się rychłego powrotu między ściany szpitala (obojętnie którego) zwlekał z ujawnieniem swoich myśli, by dopiero po kilku latach wyznać: „tak widziałem i czułem wtedy, a tak rozumiem teraz”. Modlitwa Autora - „Boże, uchroń mnie przed nagłym i niespodziewanym powrotem do tego... przybytku” - w dzień zrzucenia pasiastej piżamy, została wysłuchana. I nie powrócił, i nie miał „okazji” do ponownego przyjrzenia się naszemu trwaniu z tego samego punktu... W końcu zauważył, że postrzegany przez siebie świat i jego pojmowanie niewiele się zmieniło w tak długim przecież czasie. Dlatego też zdecydował się na przedstawienie tego, co ponad ćwierć wieku temu notował na... kolanach, atak naprawdę na udach, w pozycji półleżącej.
Ciekawa, refleksyjna książka o życiu, otaczającej nas rzeczywistości, a przede wszystkim o przemijaniu.
„ n i e d z i e l a – 06.
Czas między piętnastą a siedemnastą – w niedziele, czwartki i wszystkie święta nazywamy godziną Matysiaków. To pora odwiedzin. Ale próg szpitala może przekroczyć każdego dnia i w dowolnej godzinie. Trzeba tylko tego mocno chcieć. Najczęściej przychodzą tu warszawiacy. W niedzielę ciągną z różnych stron bliscy i znajomi „osamotnionych”, „skoszarowanych” nieszczęśników. Dyżurka, jak nienasycony smok, połyka wszystkich i wszystko. Chorym wprawdzie niczego nie brakuje, ale ich los, ich niedola, cierpienie... Biedny jesteś Franiu, Grzesiu, Stanisławie, więc niosę tobie, kochany, garstkę malin, wprost z naszego ogródka. Świeżutkie jak rosa, zerwane nad ranem. Tylko wyzdrowiej, wyzdrowiej, mój drogi. Masz sernik, kompot, jabłuszka... Tylko wyzdrowiej mój miły...”
(fragment)
x
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Wybierz wariant produktu
|