Okładka książki Polska - Niemcy 1:0

Polska - Niemcy 1:0

Autor: Klim Andrzej
Wydawca: PWN
wysyłka: 48h
ISBN: 9788377057964
EAN: 9788377057964
oprawa: Miękka
format: 15.0x21.0cm
język: polski
liczba stron: 280
rok wydania: 2015
(0) Sprawdź recenzje
32% rabatu
30,74 zł
Cena detaliczna: 
44,90 zł
DODAJ
DO KOSZYKA
dodaj do schowka
koszty dostawy
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 30,74

Opis produktu

Polska – Niemcy 1:0 czyli 1000 lat sąsiedzkich potyczek – Andrzej Klim

Napisana ze swadą książka Polska-Niemcy 1:0 opowiada o tysiącletniej wspólnej historii narodów polskiego i niemieckiego.

Andrzej Klim

Jest dziennikarzem, historykiem i archiwistą. Współpracował z „Gazetą Wyborczą”, PAP-em, „Profitem”, „Press” oraz TVN24 Biznes i Świat. Był konsultantem w projekcie konkursowym koncepcji Muzeum Historii Polski w Warszawie. Autor książki Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60.

Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem

Andrzej Klim w tytule umieścił „1:0” by, jak mówi, nie drażnić Niemców dwucyfrowym wynikiem. Ze swadą i humorem, a bez ogródek, opisuje tysiąc lat sąsiedzkich stosunków polsko-niemieckich. Chociaż pozwala sobie na złośliwości wobec zachodnich sąsiadów, to nie obawia się o skomplikowanie relacji.

We wspólnej tysiącletniej historii wciąż wrzało na granicy. Od czasów Mieszka I do II wojny światowej zdarzyło się też kilka wybuchów na skalę europejską i ogólnoświatową. I choć ich uczestnikom nie było do śmiechu, to Andrzej Klim oswaja je dla współczesnego czytelnika.

Andrzej Klim o swojej książce

W wywiadzie dla Newsweeka Andrzej Klim tak powiedział o celu książki Polska-Niemcy 1:0: Książka miała być też złośliwa i to złośliwa sprawiedliwie dla obu nacji. Wyśmiewając głupotę, zaślepienie, fanatyzm we wzajemnych kontaktach pamiętajmy, że te zachowania nie są przypisane żadnej narodowości.

Fragment książki

Własny święty już był, organizacja kościoła utworzona – trzeba było sukcesami pochwalić się przed światem. Znakomita okazja nadarzyła się sama, gdy Otton III ogłosił, że udaje się z pielgrzymką do grobu przyjaciela, teraz już świętego męczennika, i w marcu 1000 roku ruszył na wschód. Chrobry postanowił na dzień dobry wkurzyć Niemców, których gust, jak wiadomo jest bardziej praktisch niż wyszukany, i wyjechał im naprzeciw nad graniczny Bóbr w pełnym splendorze bogactwa: „Na przybycie cesarza przygotował przedziwne cuda; najpierw hufce przeróżne rycerstwa […] a poszczególne, z osobna stojące hufce wyróżniała odmienna barwa strojów. A nie była to pstrokacizna byle jakich ozdób, lecz najkosztowniejsze rzeczy, jakie można znaleźć gdziekolwiek na świecie. […] Złoto bowiem za jego [Bolesława] czasów było tak pospolite u wszystkich jak [dziś] srebro, srebro zaś tanie jak słoma”.

Bolesław wiedział, co robi. Wrażenie na cesarzu i jego orszaku wywarł ogromne: „Na koronę mego cesarstwa, to, co widzę, większe jest, niż wieści niosły!” – zakrzyknął zaskoczony Otton. To, co ujrzał w Gnieźnie, zdumiało go jeszcze bardziej. Po oddaniu hołdu świętemu Wojciechowi rozpoczęły się trzydniowe uczty i zabawy, a po każdym bankiecie cała złota i srebrna zastawa lądowała w niemieckich wozach, jako dary Bolesława dla cesarza i jego świty.

Cesarz czuł, że trzeba się zrewanżować, no i – z racji piastowanej godności – przebić dary polskiego księcia. Jeden dar, który do przebijania nadawał się znakomicie, Otto miał ze sobą: włócznię świętego Maurycego, symbol cesarskiej władzy. Co prawda jako oszczędny Niemiec (oszczędny po ojcu, bo po matce lubił przecież bizantyjski przepych) przywiózł tylko replikę włóczni z osadzonym w grocie gwoździem z Krzyża Pańskiego, ale dla ówczesnych chrześcijan oryginał czy nie oryginał – było to bez znaczenia. Jednak na tle bogactw Bolesława ten skromny w formie upominek (można go do dzisiaj oglądać w skarbcu katedralnym na Wawelu) wypadał blado. Otton sięgnął więc podczas jednej z uczt po cesarski diadem, który miał na głowie, i włożył go na skronie Bolesława. Powiedział przy tym: „Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników, księciem nazywać lub hrabią, lecz [wypada] chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną”.

Czy działał pod wpływem impulsu, czy też był to starannie przemyślany gest w ramach owej cesarskiej idei budowy cesarstwa w oparciu o Italię, Galię, Germanię i właśnie Słowiańszczyznę? Tak czy owak – tym gestem to Otton wkurzył swoich pobratymców. „Niech Bóg wybaczy cesarzowi, że czyniąc trybutariusza panem, wzniósł go tak wysoko” – pisał kronikarz Thietmar, gdyż on sam wybaczyć tego afrontu uczynionego niemieckim dostojnikom nie potrafił.

x
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj