Sekret sióstr

Więzy krwi między rodzeństwem są mocnym budulcem relacji, ale co w momencie, gdy samemu wybiera się sobie rodzeństwo? Oczywiście, że to los skierował w to samo miejsce Nichole i Krystal, ale to już ich świadomy wybór połączył je ze sobą w głębszy sposób. Stały się dla siebie wsparciem, by przetrwać trudne dzieciństwo, które doprowadziło do tego, że w wieku siedemnastu lat połączyła je jeszcze kolejna tajemnica. Wszystkie te wydarzenia stworzyły między nimi nierozerwalną więź, która miała na celu chronić siebie nawzajem.

Po prawie dwudziestu latach w miarę spokojnego życia dochodzi do kolejnej tragedii, po której Nichole trafia do szpitala psychiatrycznego. Krystal stara się pomóc siostrze, a przede wszystkim zrozumieć dlaczego popadła ona teraz w psychozę i czy trzymany w ukryciu sekret wyszedł na zdrowie Nichole.

To jest jedna z tych książek podczas czytania, której miałam dwa, a nawet i trzy przypuszczenia, dokąd może iść fabuła i się nie pomyliłam. Troszeczkę liczyłam, że będzie tu jakiś niesamowity zwrot akcji, który mną zatrzęsie, a z drugiej strony też przecież nie może być tak, że z thrilleru robi się fantastyka, więc to ja powinnam opanować swoją wyobraźnię. 😅Też nie mogę powiedzieć, że końcówka czy wytłumaczenie nie były emocjonujące, bo autorka dała sobie radę z tym, by nie pozwolić czytelnikowi na oderwanie się od zakończenia.

Jasne, że mam osobiście leciutki zawód, że nie byłam wstrząśnięta czy zaskoczona, ale niemniej ten thriller psychologiczny plasuje się w zestawieniu tych wartych przeczytania, chociaż w mojej tabeli wpada raczej do takich średniaków. Co sprawia, że mam jeszcze chęć dać szansę autorce, bo już dostałam polecenie, że jej poprzednie książki są jeszcze lepsze. Podsumowałabym, że pierwsze spotkanie z Lucindą Berry zostawiło mnie z nutką niedosytu.